Dodany: 25.08.2010 17:04|Autor: epikur
Szkoła niekoniecznie uczuć
Fryderyk Moreau pochodził z Nogent, małej francuskiej mieściny. Wraz z przyjacielem lat młodości, Karolem Deslauriersem, roztaczał, w uroczych zakątkach tego miejsca, wielkie wizje swojej niedalekiej przyszłości. Przyszłość ta zastała ich w Paryżu, łącząc zarazem ich losy i prowadząc do ciekawych i zawiłych przygód życiowych.
Gustaw Flaubert zdawał sobie sprawę, że pisząc dobrą książkę, musi zawrzeć w niej wątki miłości i pieniędzy. Na kartkach "Szkoły uczuć" kipi więc od miłosnych uniesień, kończących się zazwyczaj większym lub mniejszym skandalem, jest także nieoczekiwane zakończenie oraz walka o dojście do władzy i pieniędzy.
"Szkoła uczuć", jak tytuł wskazuje, powinna przede wszystkim być dziełem o miłości. Dla mnie jednak bardziej charakterystycznymi elementami tej książki są wątki polityczno-społeczne. Flaubert przedstawia w niej jakże zagmatwaną sytuację we Francji w połowie XIX wieku. Kraj ten, targany co rusz rewolucjami, strajkami, zmieniający się z monarchii w republikę, z republiki w monarchię konstytucyjną, stoi na granicy rozpadu. Do głosu dochodzą robotnicy, burżuazja raz ucieka z popłochem przed czerwona zarazą, raz z uniesionym czołem chwali się wygraną z nią walką.
Autor pokazuję przemianę towarzyszy paryskiego życia Fryderyka Moreau. Z młodych, niedoświadczonych i niepokornych wobec władzy ludzi, mogących być utożsamianymi z nihilistami, wyrasta elita późniejszej Francji.
Ciekawym elementem "Szkoły uczuć" jest nagromadzenie w niej polskich wątków, a raczej "wąteczków". Mało znaczące wstawki o polskich paniach bawiących się wśród tamtejszego ludu czy aluzje odnośnie do powstańców listopadowych mogą świadczyć o przychylności Flauberta wobec Polaków.
Mimo wszystko książka nie jest optymistyczna. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Fryderyk tak oto podsumowuje swoje podejście do miłości : "Czyż nie widzi pani, że kłamię? Bo żeby się podobać kobietom, trzeba udawać błazeńską beztroskę lub tragiczne szały. Gdyż jeżeli wyznajemy im swą miłość po prostu, kpią sobie z nas. Mnie hiperbole, które je bawią, wydają się profanacją prawdziwej miłości; i nie wiadomo już w końcu, jak wyrazić swą miłość, szczególnie wobec tych... które... umieją drwić"*. Ot, szkoła uczuć...
---
* Gustaw Flaubert,"Szkoła uczuć", przeł. Aniela Micińska, wyd. PIW, Warszawa 1985, str. 316.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.