Dodany: 30.07.2018 09:41|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Książka: Szalone życie Macieja Z
Waniek Henryk

1 osoba poleca ten tekst.

Był jeden, choć nie zawsze taki sam


Recenzuje: Dorota Tukaj

Gdyby nawet na okładce nie było fotografii, nie sądzę, żeby sprawiło mi trudność odgadnięcie, o kim mowa w tytule. Ani mnie, ani nikomu, kto na początku lat 70. ubiegłego wieku miał więcej niż kilka lat. Bo Maciej Z., a w każdym razie taki Maciej Z., o którym warto byłoby napisać książkę, był tylko jeden. W świadomości większości Polaków zaistniał z lekkim posmakiem sensacji czy nawet skandalu, wykonawszy na którymś z opolskich festiwali cokolwiek obrazoburczy utwór – „Marsz żałobny” Chopina z własnym tekstem, ewidentnie strojącym sobie żarty z powagi ceremonii pogrzebowej. Kto raz widział i słyszał, do dziś pamięta, jak przy na pół śpiewanych, pół skandowanych słowach „Uuuu-bo-dzy krewni prze-mo-cze-ni są zu-pee-łniee, żooo-na pee-wnie się przezieę-bii!”[1] w niskim, wibrującym głosie artysty zaczynała pobrzmiewać radosna nuta, a na jego twarzy pojawiał się diaboliczny uśmieszek. Publiczność podzieliła się na dwie części: okropnie rozbawioną i strasznie zgorszoną. Podobne uczucia towarzyszyły zresztą i innym jego przedsięwzięciom artystycznym, czy to śpiewanym („Ballada o Imogenie”, „W prosektorium”, „Onuce”), czy mówionym (na czele z „Rodziną Poszepszyńskich”, przy realizacji której sekundował mu drugi doskonały satyryk, Jacek Janczarski, wraz z gromadką świetnych aktorów, ale ten straszliwy czarny humor musiał być jego wkładem). A potem nagle zgorszeni i zbulwersowani musieli swoją abominację schować do kieszeni, słuchając, jak ten sam niski głos wyzbywa się drwiących tonów, mięknie, zaczyna pobrzmiewać nostalgią i tkliwością, jak absolutnie serio śpiewa o miłości i rozstaniu, o samotności i wolności: tak oto Maciej Zembaty (bo przecież już wiemy, że właśnie o nim mowa) przedstawił Polakom ballady kanadyjskiego pieśniarza, które ówczesna młodzież pokochała uczuciem głębokim i trwałym.

Więc kim właściwie był: cynicznym szydercą, nieznającym tabu ni świętości, czy melancholijnym romantykiem? Komediantem czy bardem? A może i jednym, i drugim? A może lepiej w ogóle nie zadawać takich pytań, tylko – idąc śladem Henryka Wańka, malarza i eseisty, swego czasu blisko zaprzyjaźnionego z artystą – spróbować z urywanych scen i tekstów odtworzyć obraz jego życia? Życia, jak w tytule, szalonego, i to w dwojaki sposób: szalonego – bo pełnego nieprzewidywalnych i niepowszednich zdarzeń, twórczych wzlotów i upadków, eksperymentów i wyskoków, na jakie sobie przeciętny człowiek nie pozwala, czy to z lęku przed konsekwencjami, czy z awersji do wszystkiego, co dziwne i niewpisujące się w szablony; ale szalonego także i dlatego, że naznaczonego piętnem psychicznej skazy, którą Maciej Z. dzielił z licznymi wielkimi tego świata: Schumannem, van Goghiem, Hemingwayem. Jeśli się na przemian góry przenosi i wpada w otchłań bez dna, łatwiej bywa tworzyć, ale o wiele trudniej żyć… Bo taki człowiek może na przykład zaplanować „stworzenie wielkiego przedsiębiorstwa rozrywkowego, aby później utworzyć jeszcze większy holding”[2], a potem „wskutek podjęcia na ten cel sowitych kredytów i niemożności ich spłacenia” być „tropiony przez armię windykatorów i komorników”[3]. Bo zraża sobie współpracowników, na przykład tak nonszalanckim potraktowaniem przygotowanego przez kogoś tekstu, „że zamiast na końcu, odcinek – powiedzmy – ostatni, pojawia się na początku i psuje całą zabawę”[4]. Bo każda kobieta, czy prawnie poślubiona, czy tylko pozostająca z nim w luźnym związku, w końcu może mieć dość stałej huśtawki finansowej i tego, że mąż/partner potrafi nagle zniknąć z domu i zamieszkać w innym mieście, żywiąc się „kisielem i landrynkami”[5], albo że, choćby i żartem, przedstawia się publicznie jako „kochanek setek kobiet, ojciec niezliczonej liczby dzieci”[6]…

Skoro bohater opowieści wiódł tak nierówne i nieprzewidywalne życie, jakaż może być o tym życiu opowieść? Taka, jak i ono, tu i ówdzie niedopowiedziana, poszarpana, chaotyczna. Powiada autor: „Mógłbym właściwie zadać sobie trud niewielki i ułożyć przedstawiane tu kawałki w porządku chronologicznym. Dokonałem nawet takiej próby, ale wyłoniła się z tego jakaś karykatura biografii, nonszalancka i pretensjonalna. […] Dałem więc sobie spokój z chronologią. […] W mojej narracji nie ma cienia celowości, poza tym jednym – ocalanie pamięci. Jest tego warta”[7]. Czytelnik może być tym zamętem nieco znużony i zdezorientowany, ale zdawszy sobie sprawę, że ta historia jest osobistą, emocjonalną impresją wspomnieniową, a nie sensu stricto biografią, jest w stanie ją odebrać tak, jak odebrałby długą rozmowę z kimś opowiadającym o zmarłym przyjacielu. A wówczas jedyne zastrzeżenie może dotyczyć celowości zacytowania w całości tekstu pt. „Pies – twój najlepszy przyjaciel”[8], który zdarzyło się Maciejowi Z. popełnić w jakimś porywie wyjątkowo czarnego humoru i opublikować w pisemku satyrycznym; tego rodzaju dowcipu większość ludzi nie trawi, a miłośników zwierząt może on przyprawić o koszmary senne. Ale z drugiej strony, jeśli się autorowi nasunęło tego rodzaju wspomnienie, czy miał je zataić w trosce o dobrostan psychiczny czytelnika? Tu pewnie zdania będą podzielone. Nie ma natomiast raczej wątpliwości co do tego, że korekta powinna była wyłapać powtarzający się błąd w nazwisku jednej z radiowych osobistości (prawidłowa pisownia: Jethon, tu konsekwentnie „Yeton”[9]).

To jednak tylko drobna usterka, a wartość całej publikacji – zwłaszcza dla czytelnika reprezentującego to szczególne pokolenie, w którego pamięć wpisał się Maciej Zembaty i pięknie przyswojoną twórczością Leonarda Cohena, i własną – pozostaje nieprzeceniona.



[1] Maciej Zembaty, „Ostatnia posługa”, z pamięci.
[2] Henryk Waniek, „Szalone życie Macieja Z”, wyd. Iskry, 2018, s. 72.
[3] Tamże, s. 86.
[4] Tamże, s. 61.
[5] Tamże, s. 115.
[6] Tamże, s. 149.
[7] Tamże, s. 65.
[8] Tamże, s. 99.
[9] Tamże, s. 79 i 95.



Autor: Henryk Waniek
Tytuł: Szalone życie Macieja Z
Wydawnictwo: Iskry, 2018
Liczba stron: 184


Ocena recenzenta: 4,5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2708
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Anna125 30.07.2018 22:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzuje: Dorota Tukaj ... | UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki
Ups, ciekawa książka. Do schowka, niestety i stety :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2018 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Ups, ciekawa książka. Do ... | Anna125
Jakaś mała pożyczka zlotowa? :-)
Użytkownik: Anna125 31.07.2018 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakaś mała pożyczka zloto... | dot59Opiekun BiblioNETki
Tak, oj Dot, tak :)))
Jednakże dam znać przed samym Zlotem, bowiem mój przyjazd będzie stał pod znakiem zapytania prawie do końca, niestety :(. Bardzo chcę przyjechać i czekam, aby życie dało mi tę szansę.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.07.2018 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, oj Dot, tak :))) J... | Anna125
No to zaklepuję! Przyjedź, przyjedź, bo na poprzednim zlocie my byliśmy tak w biegu i nie było nawet czasu porządnie pogadać!
Użytkownik: Anna125 29.08.2018 19:53 napisał(a):
Odpowiedź na: No to zaklepuję! Przyjedź... | dot59Opiekun BiblioNETki
Przyjadę Dot:), właśnie kończę pakować walizkę.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 29.08.2018 20:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyjadę Dot:), właśnie ... | Anna125
Ja już spakowałam - Maciej w środku :-).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: