Najlepsze i najgorsze opowiadanie Iwaszkiewicza
Czy są jakieś opowiadania Iwaszkiewicza, które Wam się nie spodobały? Które z jego opowiadań uważacie za najpiękniejsze, a które za najsłabsze, najbrzydsze, najmniej ciekawe?
Nie czytałam jeszcze wszystkich opowiadań; jak na razie najbardziej podobały mi się: Brzezina, Młyn nad Lutynią, Kochankowie z Marony, Tatarak.
Nie spodobała mi się zupełnie Ucieczka Felka Okonia - bo w duchu socrealistycznym i ze strasznym morałem na końcu.
Zdenerwował mnie też Zygfryd, poczułam się nieprzyjemnie zaskoczona, że tak nieudane opowiadanie wyszło spod pióra Iwaszkiewicza. Nieprzekonujące, z głupim, nieprawdopodobnym zakończeniem.