Dodany: 16.07.2018 07:33|Autor: imarba
Choć przez chwilę mieć niebo na własność
Ta książka z wielu względów jest dla mnie bardzo trudna; tak zwyczajnie po ludzku trudna, wręcz traumatyczna. Ale także ważna ze względów osobistych.
Życie sprawiło, że od lat żyję w cieniu choroby własnego dziecka, strasznej inaczej, a jednak przez wiele opisanych w powieści stanów emocjonalnych przeszłam sama. Doświadczyłam i rozpaczy, i nadziei, i zwątpienia. Kiedy to się zaczęło, nie było internetu… I nie wiem, czy daje on pocieszenie, czy nie. Bo internet jest trochę złudną gwiazdką z nieba.
Choroba niszczy nie tylko jedno życie. Niszczy wszystko dookoła. Zwłaszcza choroba dziecka. I jak o niej mówić, a niestety mówić trzeba? Jak siebie i dziecko z nią oswajać, a przecież oswajać też trzeba? Czy uciekać, czy żyć chwilą? Czy cieszyć się mimo wszystko z każdego dnia, czy walczyć do upadłego, za każdą cenę? Czy zbudować „chwilowe niebo” i cieszyć się tym, co jest? Czy tak można? Trzeba?
Czy leczyć na siłę za cenę cierpienia, mimo że brak nadziei?
A obok przecież istnieje świat. Fałszywe nadzieje, prawdziwe mądrości, wszystko, co wali się na głowę, kiedy „tonący” chwyta się internetowej brzytwy…
Przyznam, że trudno mi się pozbierać po lekturze tej książki, choć nie jest ckliwa. Jest inna. Ukazuje walkę od niespodziewanej, bo ojcowskiej strony, pokazuje wspaniałą, jednak w jakiś sposób niszczącą miłość. Matka – lekka, krucha, choć równocześnie silna kobieta – pokazana została na planie nieco dalszym i to ogromny atut powieści, bo takie spojrzenie nie powiela schematów i nie trywializuje problemu odpowiedzialności czy winy.
Odpowiedzialność i wina… Ktoś pewnie zapyta, skąd takie uczucia w sytuacji choroby, w dodatku tak nieprzewidywalnej; a jednak takie uczucia bardzo często się pojawiają i nierzadko niszczą związek.
W tym momencie warto przypomnieć stary film „Między piekłem a niebem” z genialną rolą Robina Williamsa. Każde z rodziców odbiera śmierć dziecka, albo jego chorobę, inaczej.
No i jest jeszcze sprawa wyboru. Wyboru tego, co w danej chwili najlepsze.
Duże znaczenie w tej powieści ma internet. Śmiejemy się czasem z medycznych porad wujka Google i z dziwnych forów paramedycznych, ale tu nie będzie nikomu do śmiechu. To, co się dzieje na forach, potrafi i oczarować, i omamić, ale także oszukać; bardzo też zmienia postrzeganie sytuacji i problemu.
Wydaje się jednak, że bardzo mocny wydźwięk ma tutaj pytanie nie o śmierć czy chorobę, lecz właśnie o życie. O życie w czasie i po. O radzenie sobie z nieuchronnością, ze światem, z tym, co potem i z tym, jak przetrwać.
„Niebo na własność” to powieść na tyle trudna, że czytanie jej sprawia autentyczny ból emocjonalny, a równocześnie warta każdej spędzonej z nią minuty. Boli i nie daje ukojenia, ale pokazuje świat od innej strony. Czy warto go zobaczyć? Bardzo.
[Recenzję umieściłam na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.