Dodany: 10.07.2018 12:31|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Ta książka to czyste zło!



Recenzuje: Agnieszka Drygiel


Polskie wydanie dzieli sześcioczęściową historię Patricka Merlose'a na dwa tomy i pierwszy z nich był dla mnie sporym wyzwaniem.

„Nic takiego” to w istocie wstęp do całej opowieści, dający wgląd w traumatyczne dzieciństwo głównego bohatera, a skupiający się głównie na jego ojcu-psychopacie. Dorastanie w atmosferze pogardy i wiecznych pretensji do świata, braku rodzinnego ciepła, w roli ofiary przemocy psychicznej, fizycznej i seksualnej to mieszanka, która niejednego czytelnika może przyprawić o depresję. Zaczęłam więc od smutku i pełnego rozczarowania szoku.

„Złe wieści” są opisem kilku dni z życia heroinisty – i to one były dla mnie największym wyzwaniem. Jako osoba bojąca się igieł, wzdrygająca się na widok żył i blednąca na widok krwi, mam po tej lekturze głęboką traumę. Umiłowanie dokładnych opisów oraz obrazowa wyobraźnia stały się moim przekleństwem. Co kilka stron robiło mi się na przemian słabo i niedobrze do tego stopnia, że musiałam odkładać książkę i iść napić się zimnej wody. A mój wyraz twarzy bez wątpienia można było porównać z miną, jaką mam podczas analizowania abject artu. Kiedy Patrick akurat nie dawał sobie w żyłę (wszystko mnie boli od samego pisania o tym!), autor raczył czytelnika przerażająco absurdalnymi halucynacjami na narkotykowym haju. Ta część robi kolosalne i niesamowicie przytłaczające wrażenie.

Po takiej przeprawie nieco refleksyjną i skupiającą się bardziej na tej budzącej politowanie niż grozę stronie zepsucia klas wyższych „Jakąś nadzieję” przyjęłam z prawdziwą ulgą.

Abstrahując od tematyki, niełatwo odnaleźć się w świecie tej powieści ze względu na bohaterów. Mam wrażenie, że u St Aubyna nie ma czegoś takiego jak postać drugoplanowa – każda pojawiająca się osoba dosłownie zawłaszcza fragment opowieści, dorzucając do puli swoją osobowość, światopogląd, historię i przekonania.

Za każdym razem zdumiewał mnie fakt, że książka, która w jednej chwili przyprawiała o mdłości, dalszym ciągiem tej samej sceny potrafiła mnie rozbawić niemalże do łez. Odrzucała i zachwycała, przerażała i wzbudzała podziw. Targała mną na wszystkie strony. Coś niesamowitego.

Smutny obraz zepsucia i degradacji moralnej tzw. „klasy próżniaczej”, obnażający jałowość egzystencji wypełnionej plotkami, zdradami i alkoholem. Idealny obraz tego, że szczęścia nie dają ani pieniądze, ani zakupy, a kiedy dostaje się wszystko już na starcie, zazwyczaj brakuje sensu. Opowieść o krzywdzie i nienawiści, zagubieniu i bezsilności, problemach tożsamościowych, ambicji i wielkich pieniądzach. Ponad czterysta stron przepracowywania traumy z wczesnego dzieciństwa, które wcale nie kończy się całkowitym powodzeniem. A wszystkie te z gruntu niesympatyczne rzeczy zostały opisane tak smakowitym stylem, iż nie sposób się oderwać (chyba że akurat ma się mdłości).

Powieść okrutna, obrzydliwa, snobistyczna, makabryczna i pełna wetlschmerzowej egzaltacji. Przez jedna trzecią lektury było mi niedobrze. Poproszę więcej!

Ciekawe, co Freud na to…





Autor: Edward St Aubyn
Tytuł: Patrick Melrose, t.1: Nic takiego. Złe wieści. Jakaś nadzieja
Wydawca: W.A.B., 2017
Liczba stron: 448

Ocena recenzenta: 6/6

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 714
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: