Dodany: 08.07.2018 14:18|Autor: AureaAuriga

Ciemność, ogień i dworzec


Gdy tylko zapadnie zmrok, ulicami Katowic płynie Ciemność. Zwykli ludzie o tym nie wiedzą, bo nie mówimy tu o ciemności zwyczajnej, wynikającej jedynie z braku światła. Ta Ciemność to byt sam w sobie i jak gdyby inny wymiar. Ta Ciemność płonie. I wyciąga po swoich Wybrańców czarne macki, wypala gardła gryzącym dymem, dręczy makabrycznymi wizjami roztapiających się w gorącu ludzkich ciał. Takiej Ciemności nie rozpraszają lampy uliczne, a kiedy studentka Natalia traci swoją ochronę przed gorejącym piekłem, musi zamieszkać na katowickim dworcu – w jedynym miejscu, do którego Ciemność nie ma przystępu.

Dworzec stanowi serce powieści – tu toczy się większość akcji, tu z konieczności mieszkają bohaterowie – i został opisany z drobiazgowością oddanego kronikarza. Przygotowując tę książkę, Ćwiek spędził wiele czasu wśród dworcowych bezdomnych; jego doskonała znajomość terenu znajduje wyraz w barwnych obrazach korytarzy, hali, peronów, podziemi, a przede wszystkim – rozmaitych budek, sklepików, kiosków i barów. Oczywiście dworzec to także ludzie i autor z humorem opisuje skomplikowaną sieć szemranych układów pomiędzy właścicielami kramów, żebrakami, grajkami, mafią a policją. W posłowiu zapewnia, że wszystko jest jego wymysłem, ale my wiemy, że to tylko dla pozoru. Dworzec jest także miejscem, gdzie bohaterowie – bezdomni, pijacy albo Wybrani przez Ciemność, a więc społeczne wyrzutki – znaleźli coś w rodzaju domu. Nie tylko dlatego, że mogą się tu przespać (nawet jeśli w brudnym kącie – i tak lepsze to niż ławka w parku, szczególnie ławka otoczona płonącym mrokiem), ale również dlatego, że stworzyli niewielką, zgraną wspólnotę.

Stanowiąca oś fabuły koncepcja Ciemności łączy pierwotny strach przed mrokiem z chrześcijańską groźbą ogni piekielnych. Jest interesująca, oryginalna, co więcej – spięta wewnętrzną logiką. Ćwiekowi udało się wykreować wątek fantastyczny tak spójny, że odkrywanie kolejnych szczegółów i śledzenie gier, jakie Ciemność podejmuje z Wybrańcami (przynajmniej wedle ich interpretacji, bo właściwie nie wiadomo, czy ona jest istotą świadomą) stanowi prawdziwą przyjemność. Ma się poczucie, że tu wszystko do czegoś prowadzi. Nie ma przypadkowych, absurdalnych elementów wprowadzonych na zasadzie „bo tak”. Co oczywiście nie oznacza, że natura i mechanizmy działania Ciemności zostaną jednoznacznie wyjaśnione – wszak to wymiar ponadnaturalny, głodny ludzkiej krwi i żerujący na najskrytszych lękach. Bohaterowie do końca muszą błądzić w, za przeproszeniem, mrokach domysłów. Jednak z punktu widzenia czytelnika pomysł Ćwieka jest satysfakcjonująco przemyślany.

Mimo że centralna idea sugeruje, iż mamy do czynienia z horrorem, a historia osadzona w środowisku koczujących na dworcu bezdomnych i żebraków zdaje się aż prosić, by uczynić z niej ponury thriller albo społeczną satyrę, powieść jest utrzymana w lekkim tonie. Postacie to nie odpychający menele, tylko porządni ludzie, którym nie powiodło się w życiu; narrator co prawda informuje, że niektóre ściany są zasikane, ale powietrze bynajmniej nie ciąży odorem szczyny; choć współczuje się Natalii, że musi przeprowadzić się na dworzec – ma się świadomość, iż w prawdziwym życiu zamieszkałaby w o wiele mniej przyjemnych warunkach. Oczywiście to wszystko świadome wybory autora i nie kwestionuję ich, ale lekka i ogólnie rzecz biorąc miła atmosfera sprawiła, że zaczęłam się bać, czy będę się bać. Nie bałam się. Być może właśnie dlatego, że Ćwiek nie buduje przerażającego klimatu przez cały czas, być może dlatego, że sceny ataków Ciemności są zbyt sztampowe i nie dość makabryczne, w każdym razie nic mnie tu nie przeraziło. „Ciemność płonie” to bardziej urban fantasy niż horror, raczej zapewnia rozrywkę niż straszy. Ale robi to wyśmienicie.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 285
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: