Dodany: 22.06.2018 22:53|Autor: Krzysztof

Czytatnik: Zapiski

1 osoba poleca ten tekst.

O "Rozmyślaniach"


„Rozmyślania” napisał mądry człowiek i chociaż nie podzielam wszystkich jego poglądów (może też nie wszystkie rozumiem), warto je poznać. Warto chociażby dla przybliżenia sobie osoby wyjątkowej. Oto rzymski imperator, człowiek właściwie wszechmocny w starożytności, mogący zaspakajać najdziwniejsze swoje kaprysy (a niektórzy jego poprzednicy dobitnie pokazali, jakie one mogą być), żyje skromnie oddany sprawom państwowym. Jest uprzejmy, wprost ujmujący wobec podwładnych, przychylnie nastawiony do wszystkich, nigdy nieokazujący swojej władzy nad innymi. Prawy władca i filozof o stoickich przekonaniach, ucieleśnienie ideałów myślicieli starożytnych pragnących filozofa na tronie. Cesarz zamykający swoim panowaniem złoty wiek cesarstwa.
Cóż jednak mogą dać mi myśli człowieka żyjącego tak dawno temu? W zasadzie to samo, co dzisiejszy widok zieleni drzew pod błękitem nieba, co widok dali i dźwięki bachowskiej kantaty, co zrozumienie kolejnego tajnika biologii lub inżynierii: lepsze poznanie świata, pozytywne wrażenia, estetyczną przyjemność, a więc wzbogacenie kulturowe i emocjonalne. Te z kolei są wartością samą w sobie i dalszych uzasadnień nie wymagają.
Myśli Marka Aureliusza dzielę na trzy grupy.:
Pierwsze są celne, odkrywcze i mądre – takie, pod którymi stawiam wykrzykniki i podkreślenia. Drugie uznaję za ciekawe i warte zastanowienia dla ich zgłębienia. Z trzecimi się nie zgadzam, a przy kilku czuję, że mój wizerunek Marka-mędrca traci na wartości. Niżej swobodny wybór cytatów przynależnych do trzech grup i moje komentarze. Nie są specjalnie wnikliwe czy odkrywcze, pisane były na bieżąco i są jedynie echem słów autora odbitych w moim wnętrzu.

„Pożądać niemożliwości – jest szaleństwem. A niemożliwe jest, by ludzie moralnie źli nie popełniali nic takiego.”

„Cała doczesność – to punkcik wieczności. Wszystko małe, zmienne, znikome!”

Jakbym Koheleta czytał, co właściwie nie powinno dziwić, ponieważ ich obu sporo łączy – ponad wszystkim, co dzieli.

„Co nie jest pożyteczne dla roju, i dla pszczoły nie jest pożyteczne.”

Czy na pewno można odnieść to spostrzeżenie i do ludzi? Bo że do pszczół to i owszem, ale w istocie znaczy to tyle, co powiedzenie wprost, że jednostka się nie liczy. Budzi to we mnie niemiłe skojarzenia z niedawnymi dziejami ludzkości, ale tutaj powinno się znajdować tylko ślad myślenia obywatelskiego – jak w wielu miejscach „Rozmyślań”. W innym miejscu autor odmienia powiedzenie stosując je do nas:

„Co państwu nie jest szkodliwe, nie przynosi szkody i obywatelowi.”

Cóż, tutaj uwidacznia się zmiana w pojmowaniu państwa – skutek wieków nas dzielących.
Niżej zmiana jest wyraźniejsza:

„Czyż nie jasne, że niższe istoty stworzone dla wyższych, a wyższe dla siebie nawzajem?”

Obok poniższego fragmentu napisałem słowa „O, nie!” – odruchowy i bezradny protest.

„I chętnie przyjmuj każde wydarzenie, chociażby się zdawało zbyt przykre, bo ono prowadzi tam, prowadzi do zdrowia wszechświata, do powodzenia i pomyślności Zeusa. Nie byłby on bowiem tego nikomu nadarzył, gdyby to nie było zarazem darem dla całości. (…) Dla dwu więc powodów należy z miłością przyjmować to, co się wydarza: po pierwsze dlatego, że tobie się to stało i tobie zostało zlecone i do ciebie w jakimś pozostawało stosunku, sprzężone z tobą od wieków, z przyczyn przedwiecznych, po wtóre zaś dlatego, że dla zarządcy świata jest i to, co jednostkom się wydarza, czynnikiem powodzenia i doskonałości wszechświata, a – na Zeusa – nawet samego istnienia. Kaleczy się bowiem całość, gdybyś nawet w drobnostce przerwał związek i spójnię tak cząstek fizycznych, jak i przyczyn. Przerywasz zaś – o ile to w twej mocy – jeżeli się czujesz z czegoś niezadowolonym i jakoby niweczysz.”

Fascynuje mnie i jednocześnie przeraża wizja wszechświata, w którym jesteśmy maleńkim trybikiem mającym obrócić się tak, jak nasz twórca ustalił, nawet kosztem swojego rozsypania się. Stoickie poddanie się temu, co nie od nas zależne – owszem, ale tutaj podane w sposób nie do przyjęcia przeze mnie, ponieważ odzierający mnie z podmiotowości, woli i godności – na chwałę boga i jego zamysłów oraz szczęśliwości wszechświata. Jakbym jednocześnie czytał słowa stoika, chrześcijańskiego filozofa, buddyjskiego myśliciela i scenariusz działań głównego komputera w filmie „Matrix”. Nie wyobrażam sobie jakiegokolwiek mechanizmu fizykalnego wszechświata, który doznać mógłby szkody na skutek mojej niezgody na wydarzenia złe. Jeśli uwzględnić sprawcę, inicjatora zdarzeń we wszechświecie, to jedno z dwojga: albo nie interesuje go los tych ludzkich zębatek, albo, jeśli przyjmie się za pewnik miłosierdzie stwórcy, łatwo dochodzi się do sprzeczności. Nie przekonują mnie tłumaczenia ludzi wierzących w boską nieingerencję dla zachowania nienaruszalności ludzkiej woli, ponieważ nadal zostaje otwarta kwestia tsunami, wirusów i innych kataklizmów najzupełniej niezależnych od ludzi.
Podejrzewam, że Marek nie rozpatrywał tych zagadnień, ponieważ jego rozumowanie biegło innym torem, nieznanym mi. Nie piszę, że błędnym, a nieznanym. Dość mi jednak przeczytanego, by poczuć w sobie ostry protest. To, co jednostce się wydarza, ma być czynnikiem powodzenia i doskonałości wszechświata. To jego słowa. Jak je zrozumieć, żeby móc chociaż trochę zbliżyć się do jego rozumowania, skoro wymowa tych słów poraża?
Dobrze byłoby prześledzić rozwój myśli Marka doprowadzających go do tego miejsca. Niżej znowu o wszechświecie. Właśnie w takich spostrzeżeniach znajduję drogę do stoickiej niezależności wobec życiowych kłopotów.

„Składam się z pierwiastka przyczyny i tworzywa. Ani jedno, ani drugie nie marnieje w nic, tak jak nie powstało z niczego. Każda więc moja cząstka przez przemianę przejdzie w jakąś cząstkę wszechświata. A owa znowu w inną jakąś cząstkę wszechświata się zmieni. I tak w nieskończoność.”

W innym miejscu zwróciłem uwagę na ciekawą i niepozbawioną logiki definicję dobra i zła. Marek pisze o skutkach wybrania przez nas za dobro czegoś, co jest niezależne od nas: że takie wybory prowadzą do niezadowolenia z bogów i nienawiści do ludzi.

„Ale gdy osądzimy jako dobro i zło to tylko, co od nas zawisło, to nie ma żadnego powodu ani żalić się na bogów, ani w nieprzyjacielskim pozostawać do ludzi stosunku.”

Tutaj podobna myśl:

„Zawsze masz możność żyć szczęśliwie, jeśli pójdziesz dobrą drogą i zechcesz dobrze myśleć i czynić. Dwie są bowiem cechy wspólne duszy boga i człowieka, i wszelkiego stworzenia obdarzonego rozumem. A te są, że nie ulega przeszkodzie z niczyjej strony i to, że znajduje dobro w usposobieniu i działaniu pełnym sprawiedliwości i że na tym poprzestaje w swoim dążeniu.”
„I pamiętać o tym, że wszystko, co jest poza granicami twej istoty fizycznej i duchowej, ani do ciebie nie należy, ani od ciebie nie zależy.”

„Jak wszystko znika szybko: w świecie sami ludzie, w czasie i wspomnienie o nich!”

Ładnie napisane i kojarzące się z Proustem, ale niekoniecznie tak musi być, Marku. Umarłeś ponad 1800 lat temu, jednak google, program którego nie mogłeś znać, wyświetla Cię na szóstym miejscu wśród wszystkich najbardziej znanych Marków, także tych obecnie żyjących, a to znaczy, że ludzie czytają Twoje myśli.

„Gardzi mną kto? Niech sobie. A ja uważać będę, by mnie nikt nie znalazł czyniącym cokolwiek lub mówiącym, co by godne było pogardy.”

Niżej jedne z najbardziej znanych słów powszechnie przypisywanych Markowi.

„Nie należy się gniewać na bieg wypadków. Nic ich to bowiem nie obchodzi.”

Tak właśnie mówi stoik. Wydaje mi się jednak, że Marek cytuje tutaj słowa ateńskiego filozofa Antystenesa. Tego samego, który wyraził zdziwienie w rozmowie z kapłanem zapewniającym go o raju po śmierci, że ten nie umiera czym prędzej.

„A chociażbyś miał żyć jeszcze trzy tysiące lat albo dziesięć tysięcy razy dłużej, przecież pamiętaj o tym, że nikt innego nie traci życia nad to, którym żyje, a innym nie żyje, jak tym, które traci. Najdłuższe więc równa się najkrótszemu. Teraźniejszość bowiem jest równa u wszystkich, a więc i to, co się traci, jest równe.”

Nie zgadzam się, ponieważ zrównanie życia najdłuższego i najkrótszego jest słuszne tylko w chwili śmierci i nie z powodu logiki – dziwnej tutaj, obcej, zimnej – a ludzkiego pragnienia życia nawet jeśli wiek się przeżyło. Teraźniejszość może być równa u wszystkich ludzi właśnie w chwili śmierci. W życiu równa jest jedynie w fizycznym sensie chwili, która momentalnie staje się przeszłością, natomiast jej zawartość różni się, i to dość znacznie, u różnych ludzi. Chyba jeszcze bardziej różni się ludzki jej odbiór i przeżywanie. Równość w traceniu jest więc słuszna jedynie w fizycznym znaczeniu teraźniejszości, ale akurat takiego rodzaju definicje mają tutaj niewielkie znaczenie.

„Tak więc to, co się traci, przedstawia się jako pozbawione czasu co do długości. Nikt bowiem nie może stracić tego, co już przeszło lub co przyjdzie. Jakże bowiem można być pozbawionym tego, czego się nie ma?”

Pierwsze twierdzenie mam za słuszne tylko przy założeniu, iż nasze życie to jedynie teraźniejszość, chwila obecna, moment między jednym a drugim oddechem; tylko wtedy to, co tracimy, a więc życie, nie będzie mieć rozciągłości czasowej. Dziwne rozumienie życia i niezgodne z naszą psychiką, z całym naszym jestestwem, wszak przeszłość tylko fizycznie znika, przestaje istnieć, jednak w naszej psychice, w pamięci, trwa nadal. Przeszłość nas kształtuje i wpływa na nas, bez pamiętania przeszłości nie byłoby ludzi takich, jakimi są. Natomiast znaczna część naszego życia tu i teraz nastawiona jest na przyszłość. Od drobiazgu, jak kupienie kurczaka na niedzielny obiad, po naukę dzieci, by w dorosłości zbierały jej owoce i po płacenie składek emerytalnych odbieranych po czterdziestu latach.
Tego, co już minęło, nie stracimy, to prawda, chociaż z czysto ludzkiego stanowiska stracenie pamięci o zdarzeniach z przeszłości przypomina ich całkowite stracenie, natomiast stracić można szanse zdarzeń przyszłych, i to wiele sposobów, chyba że wierzy się w predestynację. Zdaje się, że Marek wierzył w boskie wybory tego, co mamy przeżyć. Wtedy faktycznie nic nie stracimy swoim działaniem, nie mając wpływu na swój los. Wspominam tutaj Edypa z tragedii Sofoklesa „Król Edyp” – najtragiczniejszej, najbardziej wstrząsającej tragedii starożytnej. Ten człowiek całe życie starał się uniknąć przeznaczenia, a jednocześnie wszystko co w tym celu robił zbliżało go ku przeznaczeniu. Dla Edypa słuszne byłoby twierdzenie o niemożności straty tego, co nastąpić dopiero miało, nam czasami wystarczy zrobić cokolwiek, drobiazg zupełny, by zmienić przyszły bieg zdarzeń, a ta zmiana jest traceniem i zyskiwaniem. Bywa jednak głównie traceniem: to człowiek dostający się na ćwierćwiecze do więzienia, lub wyłącznie traceniem, jak u samobójcy – by użyć tylko tych najprostszych przykładów. Są oczywiste, za łatwe, a w istocie znaczy to, że coś mi umyka w rozumowaniu Marka. Wydaje mi się, że przyczyna w nierozdzieleniu konkretnych zdarzeń przyszłych od zdarzeń potencjalnych, od możliwości, jakie niesie życie. Nie stracimy czegoś konkretnego w nieistniejącej jeszcze przyszłości, ale tracąc przyszłość stracimy jej potencjalne możliwości.
W ostatnim zdaniu („Jakże bowiem można być pozbawionym tego, czego się nie ma?”) dostrzegam niezgodność czasową, nielogiczność. Pozbawić czegoś można tylko osobę żyjącą, a nie ma przyszłości tylko umarły – w tym zdaniu jakby jednocześnie była mowa o żywym i umarłym, a przecież z kontekstu wynika, że mówi się o człowieku jeszcze żyjącym. Człowiek umierając traci przyszłe zdarzenia w sensie jak najbardziej dosłownym, chociaż nie może wiedzieć jakie one będą. Nie zna ich treści, ale ma pewność ich istnienia gdyby dalej żył, więc traci jak najbardziej. Z życiem traci przyszłą treść życia. Natomiast gdy już umrze, nic i nikt mu nie odbierze, skoro tracąc życie traci dosłownie wszystko. Tak więc myśl tego zdania wydaje mi się słuszna tylko w stosunku do umarłych.

Jednym z fundamentów jego stosunku do świata i życia jest wiara w bogów kierujących ludzkim życiem.
„Jeżeli bogowie uradzili coś o mnie i o tym, co mnie ma spotkać, to uradzili dobrze. Niełatwo bowiem wyobrazić sobie boga niezdolnego do mądrego postanowienia. A z jakiego też powodu mieliby dążyć do wyrządzenia mi krzywdy?

Najwyraźniej wiary tej Marek nie podaje w wątpliwość, istnienie bogów ustalających ludzki los przyjmując jako pewnik. Nieco niżej przychodzi mu do głowy myśl określana przez niego jako bezbożna, o bogach nie podejmujących w stosunku do nas żadnych postanowień. Cóż wtedy?
„Jeżeli rzeczywiście nie przedsiębiorą postanowień w żadnej sprawie, która nas dotyczy, to ja mam władzę postanowienia sam o sobie. Mogę cenić to, co mi jest pożyteczne.”
Co wybiera? Wybiera to, co pożyteczne jest dla państwa. Rzymianin do ostatniej kosteczki.
Słowa o powinnościach społecznych i obywatelskich powracają w wielu miejscach.

„Życie krótkie, a jedyny owoc życia ziemskiego to pobyt na ziemi zbożny i prace obywatelskie.”

„Nie przestaniesz cenić i wielu innych rzeczy? To nie będziesz ani wolny, ani zadowolony z siebie, ani panem namiętności.”

Prawdziwości tych słów doświadczyłem na sobie. Kiedyś straciłem wszystko, co miałem w świecie materialnym. Będąc na dnie ubóstwa, poczułem… wyzwolenie. Wolność i ulgę. Później znowu zacząłem obrastać w dobra, ale ślad tamtej chwili został we mnie i zachował swoje oddziaływanie.

Na koniec refleksja ogólniejszej natury:
Głębokie prawdy brzmią jak banały. Fakt obiektywny, czy paskudne znamię naszych czasów?

„Najlepszym sposobem obrony jest nie odpłacać pięknym za nadobne.”
„A szczęśliwy los – to dobre drgnienie duszy, dobre skłonności, dobre czyny.”
Dobro jest wypełnieniem ludzkiego celu – to myśl Marka napisana moimi słowami.

Rozmyślania (Marek Aureliusz (Marek Aureli))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 447
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: