Dodany: 24.05.2018 19:50|Autor: Alos
Marsjański Crusoe
„Marsjanin” to książkowy debiut Andy’ego Weira. Początkowo został opublikowany nakładem własnym autora, tylko w formie e-booka. Jego sukces zachęcił wydawnictwo Crown Publishers do wydania papierowej wersji, a autora do sprzedania studiu Fox praw do ekranizacji. W 2015 roku premierę miał film na podstawie powieści, z Mattem Damonem w roli głównej.
Niedaleka przyszłość. Załogowe loty na Marsa stały się faktem. NASA we współpracy z Europejską Agencją Kosmiczną wysłała już trzy misje nazwane Ares. Trzecia właśnie niedawno wylądowała na Czerwonej Planecie. Mija szósta doba marsjańska – sol. Hub rozstawiony i zabezpieczony, sprzęt i zapasy rozpakowane, plany badawcze przygotowane. Wszystko przebiega zgodnie z założeniami. Do czasów burzy. Szóstego sola do bazy na Marsie przesłana zostaje informacja, że zbliża się burza piaskowa o mocy, która może zaszkodzić integralności Huba i sprzętu potrzebnego do powrotu na orbitę. Zarządzona zostaje ewakuacja. Podczas wyjścia na powierzchnię planety dochodzi do wypadku. Urwana siłą wiatru antena przebija bok jednego z astronautów. Przeświadczeni o jego śmierci towarzysze odlatują. Okazuje się jednak, że Mark Watney, botanik i inżynier, przeżył.
Podczas lektury „Marsjanina” w oczy rzuca się przede wszystkim jego konstrukcja, którą można podzielić ze względu na styl narracji. Najważniejszą cześć książki stanowią oczywiście przeżycia Marka. Te wydarzenia przedstawione są w formie dziennika wyprawy i prezentowane z perspektywy pierwszej osoby. Przeplatane są klasyczną trzecioosobową narracją, w której autor prezentuje wydarzenia z Ziemi czy statku „Hermes”.
W trakcie samotnego pobytu na Marsie mogą przydarzyć się różne wypadki i katastrofy, niezależne od działań bohatera. W takich przypadkach Weir nie tylko informuje nas o zdarzeniu, lecz także pozwala prześledzić cały ciąg przyczynowo skutkowy, który doprowadził do danego wypadku. Trudno mi ocenić trafność wyjaśnień, bo nie znam się na materiałach i technologii wykorzystywanej w kosmosie, ale duży plus za to, że autor nie pokazał samego zdarzenia, ale wyjaśnił dlaczego do niego właściwie doszło.
Największym zgrzytem książki jest zaprezentowanie rozpaczy, załamania czy strachu głównego bohatera. Na dobrą sprawę element ten nie występuje. Na Marsie różne rzeczy wpływają na jego szanse na przeżycie czy mniej lub bardziej udane próby pomocy z zewnątrz. Każdy taki nieudany epizod kwitowany jest stwierdzeniem Marka, że ma problem albo że coś mu poszło nie tak, po czym drugi dzień bohater znowu jest pełen werwy, pozytywnego nastawienia i humoru. Brakuje chociaż jednego większego momentu załamania czy bezsilności. Lepiej zbudowałoby to klimat opuszczenia na odległej planecie.
Na dużą uwagę zasługuje styl autora. Książkę czyta się lekko i przyjemnie. Pomimo tego, że jest miejsce na dokładne wyjaśnienia fizyczne, chemiczne czy inżynieryjne niektórych zdarzeń czy procesów, jest to robione w uproszczeniu i jak najprzystępniej. Fragmenty z Markiem Watneyem paradoksalnie są weselsze i bardziej humorystyczne. Kontrą jest Ziemia i Centrum Kontroli Lotów, gdzie dominują stres, pośpiech i nerwy.
Książka jest świetna i zdecydowanie polecam. Nieprzekombinowana, strasznie wciągająca i z dobrym zakończeniem. Dawno żadna pozycja nie sprawiła mi takiej frajdy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.