Zdrowy rozsądek chrześcijaństwa
Trudno dziś być człowiekiem wierzącym. Coraz trudniej. Z jednej strony kusi nas świat swoimi coraz szerszymi i błyskotliwszymi możliwościami, czekającymi tylko, żeby je zdobywać, z drugiej strony czujemy nieustanny napór, by zrezygnować z tego „zacofania”, jakim dla wielu jest wiara w Boga Jedynego. Ciągle stajemy pod presją i ciągle musimy wybierać, a nawet z uporem wykuwać, swoją ścieżkę. Na tym polega prawdziwa wolność na tym świecie – na nieustannym wyborze między możliwościami. „Wszystko mi wolno – pisze św. Paweł – ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę” (1 Kor. 6,12).
Również i w starożytności nie było łatwo chrześcijanom. Wbrew temu, co próbują wmawiać współcześni epigoni Juliana Apostaty, chrześcijaństwo utrzymywało się wtedy nie dzięki jakiemuś wyimaginowanemu spiskowi, lecz dzięki Duchowi Świętemu. Świadczą o tym choćby pisma jednego z pierwszych w historii teologów – Orygenesa, zebrane później przez Bazylego Wielkiego i Grzegorza z Nazjanzu i wydane pod tytułem „Filokalia”.
W książce tej Orygenes językiem żywym i – co tu ukrywać – niezwykle prostym stara się przeciwstawiać wielu ówczesnym błądzącym ludziom, a jednocześnie ukazywać im drogę prawdy, żeby więcej nie błądzili. Wykazuje w ich słowach wewnętrzne sprzeczności, gorąco nawołuje, a czasem nawet prowokuje, a nam - w miarę czytania – coraz bardziej się wydaje, że jego argumenty nic nie straciły na aktualności. Bo czy dzisiaj nie trapią nas wątpliwości o istnienie wolnej woli? Czy przy tak gigantycznie rozbudowanej biurokracji nie czujemy się zdominowani i ubezwłasnowolnieni? Czy wreszcie sami z siebie nie zrzucamy odpowiedzialności za naszą głupotę na horoskopy, wróżby, taroty i inne niestworzone fantazje? O tym właśnie pisze Orygenes i myślę, że warto Państwu polecić tę lekturę.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.