Dodany: 06.05.2018 18:14|Autor: RenKa76

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Sześć Cztery
Yokoyama Hideo

Nie tylko kwitnące wiśnie


„W wieczornym świetle tańczyły płatki śniegu”[1]. Zima zagościła także w duszy komisarza Yoshinobu Mikamiego, szefa Biura Prasowego Komendy Głównej Prefektury D. Jego córka Ayumi od blisko trzech miesięcy była uznawana za zaginioną, ani razu nie odezwała się do rodziców. Czyja to była wina? Mikamiego, jego pięknej żony, ich obojga, nikogo? Na dodatek relacje Biura Prasowego i dziennikarzy od jakiegoś czasu stanowczo się zaogniały, by teraz przejść do fazy pożaru trudnego do ugaszenia. A to nie koniec zmartwień Mikamiego – z Tokio ma przyjechać sam komisarz generalny, a tu pismacy straszą bojkotem wizyty. Sama wizyta też zwiastuje kłopoty: komisarz chce się spotkać z pewną szczególną osobą. Osobą tą jest ojciec porwanej niegdyś dziewczynki. Dziewczynki, która pomimo wpłaconego okupu została znaleziona martwa, a porywacza nigdy nie udało się złapać. Od sprawy Sześć Cztery minęło czternaście lat; jeszcze rok i ulegnie przedawnieniu. Kto i dlaczego chce teraz rozdrapywać stare rany? Jakie szczegóły wyjdą na światło dzienne po tak długim czasie? Do czego dogrzebie się niechcący zmarznięty, kopcący papierosy, samotny niczym ostatni rewolwerowiec, Mikami?

Już pierwsze zdanie książki Hideo Yokoyamy sugeruje nam sposób narracji: będzie wolno, statecznie, bez szaleństw czy pośpiechu. Czytanie „Sześć Cztery” przypomina siedzenie w oknie i gapienie się na padający śnieg – niby nic się nie dzieje, a tak naprawdę dzieje się wszystko. To chyba specyfika japońskich autorów, jako że podobnie pisze i Haruki Murakami, i Kazuo Ishiguro. Akcja powoli, acz nieubłaganie prze do przodu, chociaż po drodze nie uświadczysz fajerwerków, trzęsień ziemi czy tornad, które tak dobrze znamy z powieści choćby anglojęzycznych. Yokoyama pozostaje nieodrodnym dzieckiem swego kraju. W jego książce nawet porwanie i śledztwo wydaje się eleganckie, uprzejme i grzeczne. Nawet chaos i krzyki są kulturalne. W naszej kulturze dziwić może fakt, że tu każdy każdemu kłania się w pas, idąc w odwiedziny, przynosi choćby paczkę makaronu, a większość dialogów odbywa się w głowach oponentów. Tu ważne są myśli, uczucia, zmrużenia powiek, drobne gesty, łza, machnięcie dłonią, a czynność pastowania butów urasta do rangi symbolu małżeństwa. Książka ma 747 stron, a biorąc pod uwagę znane mi kryteria, nic specjalnego się tu nie dzieje. Ot, główny bohater chodzi po domach czy piętrach, jeździ samochodem, ćmi fajki, myśli… Ale jakie to jest fascynujące nic! Jak elegancko, zajmująco napisane! I całe to „nic” prowadzi nas do ostatnich dwustu stron, które są niczym uderzenie młotkiem w nos. Ach, więc o to chodziło! Uwierzcie mi, dla ostatnich stron warto było przeczytać te początkowe dywagacje, rozmowy, wizyty i przetasowania. Jeszcze jedno o czym warto wspomnieć: w książce jest całe mnóstwo bohaterów, których nazwiska dla europejczyka brzmią podobnie. Mistrzostwo Yokoyamy polega dla mnie na tym, że ani razu jeden bohater nie pomylił mi się z innym, a jest ich na tych siedmiuset stronach naprawdę wielu…

Lubicie układać mahjonga? Graliście kiedykolwiek w Jengę? A może należycie do wielbicieli sudoku? Jeśli odpowiedź na którekolwiek z tych pytań brzmi tak, „Sześć Cztery” to dla was pozycja obowiązkowa. Jej lektura przypomina usuwanie par jednakowych płytek w mahjongu albo wyciąganie klocków z wieży Jenga. Zasada sprowadza się do jednego: wszystko musi do siebie pasować. Jeśli jest kwiat, będzie wiśnia; jeśli jest porwanie, musi być porywacz; jeśli jest ryż, będą i pałeczki. Tutaj każdy ma swoją rolę do odegrania, każdy szczegół pasuje do większej całości. Fakt, książka jest długa, ale dla samego zakończenia przeczytałabym dwa razy tyle. Yokoyama stworzył coś, co wciąga, zaciekawia, nie daje się po prostu „odhaczyć” na liście pozycji do przeczytania. Stworzył kryminał, który jest thrillerem z wyraźnie zarysowanym tłem społecznym i obyczajowym. Że to nie ma szans zagrać? Ale zagrało, i to wcale dobrze. Będzie się podobać i fanom kryminalnych zagadek, i wielbicielom zagadnień społecznych, i aspirującym do zawodu dziennikarza, i kochającym orient w końcu. „Sześć Cztery” Hideo Yokoyamy przeczytajcie, naprawdę warto.


[1] Hideo Yokoyama, „Sześć Cztery”, Wydawnictwo Literackie, 2018, s. 5.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 915
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: