Dodany: 02.05.2018 22:32|Autor: misiak297

Zapamiętana śmierć


„(...) myślałem, że zmarli spoczywają w pokoju. Ale tak nie jest”[1].


W latach 40. Agatha Christie wydała parę powieści dość w jej twórczości niezwykłych. Postaci w nich występujące są wyjątkowo pogłębione psychologicznie, a one same mogą być rozpatrywane nie tylko jako świetne kryminały (czy może thrillery), lecz również jako pozycje obyczajowe, w których dramat bohaterów jest równie ważny, jak dokonana zbrodnia. To kolejno: „Pięć małych świnek”, „Godzina zero”, „Rosemary znaczy pamięć” i „Niedziela na wsi”. Dziś chciałbym napisać o tej trzeciej.

W„Rosemary znaczy pamięć” przez większą część książki trudno mówić o akcji – najważniejsze pozostają sylwetki bohaterów i ich relacje z główną bohaterką, młodą kobietą, której urodziny – jak się okazało, ostatnie – obchodzono prawie rok wcześniej. Podczas przyjęcia w ekskluzywnej restauracji wypiła ona kieliszek szampana doprawionego cyjankiem. Przyjęto wersję o samobójstwie, mówiono o depresji pogrypowej, ale jaka jest prawda?

„Rosemary oznacza pamięć. Jak okrutnie to było prawdziwe. Śmierć nie miała sensu, jeśli zmarły wciąż żył w myślach innych ludzi. To właśnie robiła Rosemary”[2].

O denatce rozmyśla pięć osób – jej młodsza siostra Iris Marle, sekretarka jej męża Ruth Lessing, dawniej zakochany w niej mężczyzna – Anthony Browne, jej kochanek Stephen Farraday, żona Stephena – Alexandra, i wreszcie mąż Rosemary, George Barton. Christie nakreśliła ich sylwetki oraz emocje ze zdumiewającą prawdą psychologiczną. Iris zawsze żyła w cieniu siostry. Rosemary podziwiano, Iris po prostu była. W młodszej siostrze narastała zazdrość, poczucie niesprawiedliwości („Ona zawsze miała wszystko! Przyjęcia, suknie, zakochanych młodych mężczyzn, uwielbiającego ją męża. Jedyną niemiłą rzeczą, jaka się jej przytrafiła, była grypa! I nawet to nie trwało dłużej niż tydzień!”[3]). Ruth (która „była instytucją, praktycznie członkiem rodziny”[4]) szczerze nienawidziła Rosemary – za traktowanie z góry, za unieszczęśliwianie George'a. Anthony Browne (postać jakby wyjęta z kryminałów Chandlera) uważał swoją dawną ukochaną za głupią gęś. Stephen Farraday – nadzieja brytyjskiej polityki - wybuchł wielką namiętnością dla niej, ale siła uczuć kochanki w końcu zaczęła go przytłaczać, podobnie jak jej absurdalne żądania i bzdurne marzenia. Alexandra nienawidziła Rosemary równie gwałtownie, jak kochała małżonka. Nawet George Barton, choć darzył miłością swoją piękną, pełną życia żonę, po owdowieniu odczuł przede wszystkim ulgę. Christie w przejmujący sposób poruszyła tu najróżniejsze tematy – siostrzanej rywalizacji, skomplikowanych meandrów miłości, siły małżeńskiego uczucia, które ostatecznie pokonuje wszelkie przeszkody (ten motyw powraca w wielu jej powieściach z uwagi na traumę, przez którą sama przeszła), bezkompromisowej macierzyńskiej miłości (kolejną świetnie nakreśloną postacią jest ciocia Lucilla Drake – oddana, sympatyczna, bezwolna i zaślepiona). To robi wrażenie!

A Rosemary? Jest femme fatale, jedną z wielu – obok Luizy Leidner, Linnet Doyle czy Karoliny Crale – w powieściach Christie. Iris sądziła, że siostry trzymało się szczęście. Jej mężczyźni uważali ją za osobę może czarującą, ale w gruncie rzeczy pustą, trzpiotowatą. Kuzyn, Victor, dość trafnie ją podsumowuje: „Rosemary jest potwornie głupia, zawsze taka była. Śliczna jak rajski ptak i głupia jak królik. Mężczyźni zakochują się w takich jak ona, ale nigdy z nimi nie zostają”[5]. Sama Rosemary jawi się jako kobieta niezbyt lotna, ale wrażliwa, dźwigająca brzmię własnego dramatu. Nie była szczęśliwa, wbrew temu, co o niej sądzono. To kolejna ciekawa postać w tej powieści.

„Rosemary znaczy pamięć” nie zawodzi jako kryminał. Zwroty akcji są niespodziewane, a rozwiązanie zaskakuje. Ale najlepsze jest w tej książce ukazanie osób zamieszanych w cudzą śmierć. Christie zwykle aż tak nie wgłębiała się w psychikę postaci, wszak najbardziej liczyła się intryga, wszystko było jej podporządkowane. Tu jest inaczej. I łatwo można dojść do wniosku, że zbrodnia to również dramat, a także kotłowanina emocji tych, co zostali – i muszą żyć w cieniu czyjejś tragicznej śmierci.


---
[1] Agatha Christie, „Rosemary znaczy pamięć”, przeł. Agnieszka Bihl, Wydawnictwo Dolnośląskie, 1999, s. 135.
[2] Tamże, s. 74.
[3] Tamże, s. 14.
[4] Tamże, s. 32.
[5] Tamże, s. 44-45.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1374
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Kuba Grom 08.05.2018 01:26 napisał(a):
Odpowiedź na: „(...) myślałem, że zmarl... | misiak297
Szczerze mówiąc wydawała mi się nieco przegadana.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: