Dodany: 26.04.2018 20:00|Autor: WiadomościOpiekun BiblioNETki

3 osoby polecają ten tekst.

Jakub Ćwiek ostro o Mrozie: „To już nie jest śmieszne!”


Do tej pory nawet mnie bawiło to, jak ludzie przecierają oczy z zaskoczeniem, że piszesz sześć książek rocznie, że przeskakujesz z tematu na temat, z gatunku na gatunek. Śmiałem się zawsze, gdy na kolejnych fotosach, plakatach, bilboardach na pół budynku pisano o tym, że Remigiusz Mróz powraca! Stary, jestem pewien, że Tobie również uniósł się kącik ust, gdy zdałeś sobie sprawę, że to tak, jakby fanfarami odtrąbiono każdy Twój powrót z łazienki. Sześć książek rocznie, jedna na dwa miesiące – prenumeruję magazyny wychodzące z mniejszą częstotliwością – pisze Ćwiek w liście otwartym do Remigiusza Mroza. Autor Kłamcy przestał się śmiać, gdy wypłynęła informacja, że w lipcu ukaże się czwarta już w tym roku książka jego kolegi po piórze, mająca nosić tytuł Hasztag.

Sukcesu Mroza nie da się zakwestionować. Jego książki święcą triumfy na listach bestsellerów, można je znaleźć w każdej księgarni, zobaczyć, jak czytają je ludzie w tramwajach i autobusach… Mimo że autor ma całą rzeszę fanów, na którą niewątpliwie zapracował, nie tylko twórczością, lecz także podejściem do nich, nie brakuje głosów krytyki. Jeden z nich, niezwykle silny i dosadny, należy do Jakuba Ćwieka.

Choć Ćwiek na początku swojego listu zaznacza, że Mróz nie stanowi dla niego żadnej konkurencji, a nawet twierdzi, że mu kibicuje, zarzuca mu, że nawet jeśli pisanie w takim tempie, w jakim to robi, jest możliwe, to nie da się przy nim pisać dobrze. Wytyka koledze po piórze, że skacze po tematach i powierzchownie porusza ważne kwestie, że jego research jest niepogłębiony, przez co niektóre opisy do złudzenia przypominają notki z Wikipedii. Pisze także, że przy swoim napiętym grafiku zwyczajnie nie ma czasu na zdobywanie doświadczeń wartych opisania w książce.

Po opublikowaniu listu szybko utworzyły się dwa obozy – jedni zgadzają się z Ćwiekiem, inni bronią Mroza. A wy co sądzicie? Też uważacie, że autor powinien zwolnić tempo?

 

Cały list możecie znaleźć TUTAJ.

 

Edit: do listu Ćwieka odniósł się też Marcin Wroński, jego tekst znajdziecie TUTAJ.

Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 40
Użytkownik: Anna125 26.04.2018 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Nie umiem odnieść się do pytania - zwolnić czy nie? Natomiast dwie myśli miałam na gorąco, po przeczytaniu listu. Przed ich wypowiedzeniem/wystukaniem na klawiaturze, muszę przyznać się, że żadnej książki obu autorów nie czytałam.

Radość, że Ćwiek napisał ten list. Ferment, wymiana zdań - moim zdaniem służy sztuce, do której zaliczam literaturę. Panuje zmowa milczenia dotycząca wydawanych książek, ich jakości, not na okładkach, recenzji. Proces się nasila, czy to postęp? Nie, książka stała się produktem, a i pisarz, autor też. Rozmowy o książkach są pożądane, zdania odmienne bardzo pożądane.
Druga myśl dotyczy literatury. Może być różna, nie każda książka, którą czytam jest arcydziełem. Ba, czasami arcydzieła mnie nie porywają, lecz nudzą, chociaż staram się nad nimi pochylić. Nie rozumiem ich, zdają mi się bez sensu, nie trafiają do mnie. Książki są dla mnie opowieściami o życiu: pomagają, bawią, przerażają. Książki są dla mnie źródłem wiedzy, inspiracji do rozumienia otaczającego świata. Wreszcie książki są dla mnie ucieczką w inny świat, lepszy lub gorszy, czyli uruchamiają wyobraźnię - co by było, gdyby było. jeśli ktoś pisze "byle jak" to otrzymuję wyrób czekoladopodobny. Wierzę wydawnictwom, że nie będą przepuszczały ersatzów. I pojawiają się problemy: granica oraz płynięcie z nurtem czasu. Książka jest produktem jak każdy inny, zabraniać nie można i lansowania książek, i autora. A jednak czegoś brakuje, ciekawe co z tego wyniknie? Mój dzisiejszy odsłuchany podcast dotyczył ekologii dokumentów komputerowych. Ekologia - słabo to wygląda z uwagi na serwery i ilość papieru (back up).
Użytkownik: gosiaw 27.04.2018 08:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
"Sukcesu Mroza nie da się zakwestionować. Jego książki święcą triumfy na listach bestsellerów, można je znaleźć w każdej księgarni, zobaczyć, jak czytają je ludzie w tramwajach i autobusach..."

Ale po co pan Mróz miałby cokolwiek zmieniać w swojej strategii skoro jest tak skuteczna? Ma swoje 5 minut, więc korzysta.
Użytkownik: misiak297 27.04.2018 08:50 napisał(a):
Odpowiedź na: "Sukcesu Mroza nie da się... | gosiaw
Właśnie - zastanawiam się, co to da. W sumie nie pierwszy raz powiedziano, że ten król jest nagi (choć pierwszy raz tak ostro).
Niemniej list popieram w całej rozciągłości.
Użytkownik: verdiana 29.04.2018 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie - zastanawiam się... | misiak297
Nic pewnie nie da. :( Ja się zgadzam z Ćwiekiem, ale nie we wszystkim. Nie uważam, że Mróz powinien zwolnić. Wystarczyłoby mi, gdyby robił research i nie pisał bzdur. ;) Albo gdyby chociaż wydawca przydzielił mu redaktora merytorycznego. Ale uczciwego. Takiego, który np. nie przepuści prawniczego systemu hamerykańskiego w Polsce, który opowie autorowi, jak wygląda praca psychologa w Polsce itd., który będzie pilnował, żeby Mróz poprawnie odrabiał prace domowe, skoro jest dzieckiem wymagającym pilnowania. Słowem: wystarczy mi, jeśli autor i wydawca będą traktować mnie jako czytelnika uczciwie albo przynajmniej niech mnie oszukują tak, żebym nie zauważyła. :P Bo Mróz ma fajne pomysły i to mogłyby być naprawdę świetne książki!
Użytkownik: lutek01 27.04.2018 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: "Sukcesu Mroza nie da się... | gosiaw
Chyba dlatego - tak przynajmniej zrozumiałem list Jakuba Ćwieka - że pisząc książki dla ludu o ważnej tematyce, nawet jeśli są to tylko kryminały, autor jest w jakiś sposób opiniotwórczy i ma brać odpowiedzialność za to co i jak pisze. Bo jeśli ten statystyczny Kowalski co nie czyta i nie ma za bardzo wielkich wymagań bierze w końcu do ręki książkę, to niech to będzie książka przynajmniej dobra jakościowo i z uczciwie potraktowanym tematem. List Ćwieka odebrałem nie jako paszkwil motywowany zazdrością, że Mrozowi się udało i korzysta, ale przypomnienie, ze na pisarzu bądź co bądź ciąży jakaś odpowiedzialność.

Z niecierpliwością czekam na odpowiedź Remigiusza Mroza, chociaż nie sądzę, żeby się bardzo przejął.
Ale wydawcy i ich spece od promocji książek pewnie zacierają ręce, bo jak mówi powiedzenie, nieważne jak o tobie mówią, byleby mówili. Woda na młyn bohatera całej awantury.
Użytkownik: ketyow 28.04.2018 02:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba dlatego - tak przyn... | lutek01
Bez przesady, pisarz to nie lekarz, a twórca, nie obowiązują go żadne zasady za wyjątkiem pisowni języka polskiego. Jaka znowu odpowiedzialność? Chcielibyśmy może, ale tak nie jest. Jeżeli Kowalski nie czyta i sięgnie po coś ambitnego to się odbije, właśnie dla takich Mróz pisze. I jak widać to się sprawdza. Takie słowa o Mrozie z ust pisarza, który też ambitnej literatury nie tworzy, brzmią nieco jakby to on chciał, żeby o nim z jakiegoś powodu mówili, a najlepszy jaki udało mu się stworzyć, to właśnie owy atak na kogoś, kogo teraz czytają.
Użytkownik: misiak297 28.04.2018 02:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Bez przesady, pisarz to n... | ketyow
Ja również wierzę w pewną odpowiedzialność literatury (pisarzy). Zwłaszcza, jeśli poruszają ważne problemy społeczne. Nie można zwalniać tej literatury z odpowiedzialności. Nie wierzę też, że jedyna zasada to poprawne posługiwanie się językiem polskim - żeby to tak działało!

Przypomina mi się od razu ta sprawa:

http://trzyczesciowygarnitur.blogspot.com/2013/06/​jak-nie-pisac-o-problemach-spoecznych.html
Użytkownik: lutek01 28.04.2018 03:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Bez przesady, pisarz to n... | ketyow
Pisarz, lekarz, twórca czy ktokolwiek inny - praca ma być wykonana dobrze i jej efekt ma mieć dobrą jakość. O takiej odpowiedzialności mówię. Odpowiedzialność za zadanie, które wykonujesz. Jeżeli są to na przykład książki z dolnej półki - ok, ale niech to będą poprawnie napisane książki z dolnej półki. Oczywiście wpadki każdemu się zdarzają, każdy gdzieś się uczy swojego fachu, ale jeśli nie są sytuacją jednorazową i ktoś po raz kolejny - a w branży sposób pracy Mroza i jej efekty są komentowane nie od dzisiaj - mówi, że to co robię, robię niezbyt dobrze, to może by się wypadało pochylić nad problemem.

Zresztą wcale bym twórców nie brał w taki wielki nawias - taki na przykład architekt to też twórca i może wyrażać swoje wizję przez dzieła, które projektuje. Tyle, że jak zaprojektuje paskudny kloc w różowe ciapki, bo taką ma artystyczną wizję, to ja, który mieszkam obok, muszę potem codziennie na tę wizję patrzeć i cierpieć. I jest to przykład wcale nie oderwany od rzeczywistości.

Inną sprawą jest kwestia sprzedaży i zbytu. Jak już powyżej zauważyła Chomik, książka to produkt, autor to producent. Prawo podaży i popytu jest nieubłagane. Ale tu jest właśnie obszar ścierania się praw ekonomii i wspomnianego poczucia odpowiedzialności za jakość dóbr kultury, które się tworzy. Trzeba to jakoś wyważyć. Mróz chyba ma z tym problem i stąd ta, jakże ciekawa, dyskusja.
Użytkownik: ketyow 28.04.2018 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisarz, lekarz, twórca cz... | lutek01
Wciąż nie widzę czemu problemem Mroza miałoby być wyważenie między ekonomią a jakością dóbr. Skoro Mroza czytają to najwyraźniej to my mamy znacznie większe oczekiwania ponad ogół i nie możemy oczekiwać, że on nagle zacznie pisać ambitniej, przez co straci część czytelników i pieniędzy. Książka to nie jest dobro, w którym można manipulować poważnie ceną. Architekt to mocno odmienna rzecz - nawet kiepski jak ma znajomości może zarobić w państwówce, wtedy wszyscy będą jego dzieło oglądać a on dostanie pieniądze w pewnym sensie niesłusznie. Mróz zarabia jednak swoimi książkami i to na tych, którzy chcą je czytać a do tego przymusu nie ma - ja nie czytałem. W internecie dość jest opinii bym je omijał. Dla ambitnych książek miejsca wciąż u nas nie ma - popatrz na wydawnictwo MAG, któremu ambitne i niecodzienne przynoszą straty. Wtedy wydawnictwo musi mieć swoich Mrozów, aby zwyczajnie zarobić pieniądze i część z nich przeznaczyć na misję - wydanie ambitnych pozycji, nawet jeśli to nie działa finansowo na ich korzyść i wiąże się z ryzykiem.

Na marginesie popatrzcie na ilość wydanych przez Ćwieka książek w 2017 r. oraz ich oceny. Zapewne część z nich to tylko stare opowiadania, ale mimo wszystko... Nie zabierałbym tu głosu, gdyby to jakiś użytkownik Mroza atakował, ale robi to głośno na cały internet pisarz i to nie jakiś najwyższych lotów. Mam wrażenie, że po prostu przyganiał kocioł garnkowi.
Użytkownik: Izzy 27.04.2018 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Moim zdaniem nie da się napisać dobrej książki w dwa lub trzy miesiące, tak że tu się zgadzam z autorem listu. Tylko co to znaczy "dobra książka"? Dla każdego co innego. Osobiście przeczytałam tylko jedną książkę p. Mroza,co okazało się po jakimś czasie, ponieważ była napisana pod pseudonimem i muszę przyznać, że nie mam dobrego zdania na jej temat.
Użytkownik: mchpro 27.04.2018 11:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Przeczytałem jedna książkę p. Mroza i wystarczy. Ocena: 3,0.
Jego książki święcą triumfy na listach bestsellerów? Dziwne.
Użytkownik: Stormbringer 27.04.2018 12:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Jeszcze zanim Mróz na dobre stał się synonimem szybkiego pisania nabyłem jego "Turkusowe szale" (rzecz o polskich lotnikach w UK)- może się wreszcie zmobilizuję do przeczytania, żeby mieć jakiekolwiek pojęcie, o czym ludzie dyskutują. :)
Użytkownik: ketyow 27.04.2018 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Jak ktoś chce to czytać to nie widzę problemu. Nie przeczytam nigdy żadnej jego książki, bo już z góry wiadomo, że nie ma w nich krzty ambicji, ale dopóki jest popyt to nie widzę problemu, chyba ludzie wiedzą na co wydają swoje pieniądze. Udało mu się nawet wykreować wizerunek poczytnego pisarza. Chyba należałoby bić brawo za sukces, nawet jeśli osobiście jestem uprzedzony do tego typu literatury. Inna rzecz, że Ćwieka nie czytam z dość podobnych powodów.
Użytkownik: janmamut 27.04.2018 17:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Trudno się zdecydować, bo autor zabił mi tym artykułem takiego ćwieka, że aż mnie zmroziło. ;-)
Użytkownik: jml2000 27.04.2018 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Popieram w stu procentach. Brawa dla Jakuba Ćwieka.
Użytkownik: Anna125 28.04.2018 09:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Jeszcze jedna rzecz przyszła mi do głowy.
Związana jest z konkretem i metaforą. Wydaje mi się, iż w coraz mniejszym stopniu rozumiemy metafory, niejako tracimy, en masse, umiejętność/możliwość takiego odbioru rzeczywistości i opowiadania świata poprzez metaforę. Szukamy dosłowności, policzalności, faktów i „nie łapiemy” metafor, nawet jeśli z tych faktów wynikają. Znajduje to swoje odzwierciedlenie w uproduktowionej literaturze. Książki czytamy dosłownie. „Zabili go i uciekł”, dowiadujemy się kto, kiedy, gdzie, w jaki sposób i zamykamy książkę.
Olga Tokarczuk w wywiadzie prowadzonym przez Natalię Szostak (GW 28.04.2018) mówi o tym tak:
„...Literatura ma ciągle zdolność komunikowania na nieoczywistych poziomach. Dobra literatura nie mówi wprost, ale wybudza nas z poczucia komfortu.
Niestety, mam wrażenie, że z czytaniem też dzieje się coś niedobrego. Że ludzie mają coraz większe problemy z rozumieniem metafor.
Film czy książkę traktuje się jak coś dosłownego. Zauważyłam to przy okazji filmu „Pokot” na podstawie mojej powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Wielu ludzi uważało, że to jest agitka opowiadająca o złych myśliwych i szalonej kobiecie, która nawołuje do zabijania...”

http://wyborcza.pl/7,75517,23331310,olga-tokarczuk-w-naszym-swiecie-granica-miedzy-fikcja-a-faktami.html
Użytkownik: videodrom 28.04.2018 10:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Przeczytałem z ciekawości książkę Mroza "Kasacja". Po tym całym zamieszaniu z jego osobą spodziewałem się czegoś chociażby zbliżonego poziomem do Nesbo, Lackberg, Grishama. Nic z tego.

W tej książce nie istnieją charakterystyki postaci, autor bierze jakieś 3 proste cechy i wałkuje je na kolejnych stronach, np. to że Chyłka słucha Iron Maiden. O pogłębionej charakterystyce, informacjach o przeszłości bohaterów można zapomnieć.

Świat w którym rozgrywa się akcja jest niewiarygodny, to wygląda tak jakby świat został dopasowany do fabuły, a nie odwrotnie. Realia pracy prawników, policji nie są przedstawione prawdopodobnie.

Napięcia, nastroju, wyszukanych opisów lokalizacji, co budowało by klimat też nie stwierdziłem.

Moim zdaniem "Kasacja" broni się tylko jako książka dla młodzieży lub komedia ale nie jako thriller prawniczy. Gdzie tu thriller?
Użytkownik: iks9 28.04.2018 11:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Ja nie przeżywam takich rozterek ponieważ 90-95% czytanej przeze mnie literatury pochodzi z okresu do 1989 roku. Przyznam szczerze: nie mam pojęcia kim są panowie Mróz i Ćwiek, i nie mam ochoty tracić czasu na zgłębianie ich biografii...
Użytkownik: Nixx 28.04.2018 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Protekcjonalne pitolenie (Remku?!) jednego słabego pisarza do drugiego. Co Ćwieka obchodzi ile kolega pisze rocznie tekstów? Co to w ogóle za zarzut? Niech sobie pan Mróz pisuje nawet pierdylion i sprzedaje drugie tyle, na zdrowie! Znalazł sobie czytelników, więc widocznie komuś się podoba jego pisanie. Nie jojczcie o wielkiej misji literatury, w dzisiejszych czasach to tylko rozrywkowy produkt, autorzy nie są nam nic winni poza poprawną polszczyzną. Mieliśmy Kraszewskiego, to możemy mieć i Mroza, a pan Ćwiek ma ból anusa - gdyby jemu szło jak Mrozowi, ani słowa by nie było o kompulsywnej potrzebie bazgrania.
Użytkownik: Anna125 29.04.2018 01:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Protekcjonalne pitolenie ... | Nixx
Protekcjonalne, a może nie? Łatwo skreślić, trudno stanąć „za”. Piszę tak, poniewaź zdaje mi się, że aktualny zwycięzca zgarnia zawsze całą pulę. Dla mnie kolega, koleżanka zawsze moźe zwrócić uwagę, coś powiedzieć i to jest super, że chce mu się to napisać, zareagować. I nie chodzi o misję literatury, ponieważ będzie jak będzie, lecz o reakcję „na”.
Naczytałam się różnych recenzji o powieściach R. Mroza, nasłuchałam się wywiadów z nim. Efekt - jest produktem naszych czasów. Ani to dobrze, ani źle, tak po prostu jest. Czy gorzej lub lepiej bywało? Różnie, gdyż bywały okresy mniej komercyjne. Moźe i z Mroza coś się wykluje, przy takim tempie pisania, morderczej dyscyplinie i Myśliwskim jako wzorcu, sądzę, że to prawdopodobne.
Co do wypowiedzi jednego pisarza w stosunku do drugiego to z całego serca popieram i chciałabym, aby Mróz odpowiedział. Dla mnie literatura nie jest kebabem i wpasowywaniwm się w realia.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 29.04.2018 09:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Protekcjonalne, a może ni... | Anna125
Ale wiesz, Chomiku, gdyby ten kolega był prawdziwym kolegą, to by mu uwagę zwrócił niekoniecznie przy udziale szerokiej publiczności. "Słuchaj, stary, dopatrzyłem się w twoich książkach tego i tamtego, co redaktorzy chyba przeoczyli. Pilnuj się przy następnej, bo się czytelnicy doczepią". Udawanie, że zwraca się do niego, podczas gdy w rzeczywistości chce się pokazać wszem i wobec swój krytyczny stosunek do adresata, nie jest szczególnie eleganckim zagraniem. A poza tym nie robi na mnie dobrego wrażenia język użyty przez autora listu. Z chwilą, gdy wypowiedź ma charakter publiczny, a ma taki, bez dwóch zdań, wszelkie k...y i wk...y powinny z niej zniknąć.
Uczciwiej i sensowniej byłoby, gdyby zamiast listu Ćwiek napisał recenzję tej powieści, która wzbudziła u niego określone zastrzeżenia. Albo, jeśli takich utworów było więcej, esej krytyczny o twórczości Mroza. Ale z wypunktowaniem konkretnych usterek. Taki sygnał zwrotny bywa skuteczny, nawet w odniesieniu do młodych, uskrzydlonych powodzeniem autorów - przykładem Lingas-Łoniewska, która najpierw obrażała się na forach na słowa krytyki, ale potem najwyraźniej wyciągnęła naukę ze stawianych jej zarzutów, bo ostatnia jej książka, jaka mi wpadła w ręce, nie miała praktycznie żadnych mankamentów technicznych, które tak raziły mnie i innych czytelników w jej wczesnych powieściach.
Ten cykl Mroza, który znam, tj. z Chyłką i Zordonem, nie zdegustował mnie jakoś szczególnie; może nie jestem w pełni obiektywna, bo Chyłka u mnie automatycznie zapunktowała za Iron Maiden, ale tak to jest z bohaterami, jak się ich polubi, to się łatwiej przymyka oczy na ewentualne niedoskonałości. W temacie niedociągnięć merytorycznych się nie wypowiem - może są, ale ja ich nie wyłapię, bo na prawie się nijak nie znam, w stolicy rzadko bywam, samochody używane przez bohaterów to nie moja liga, więc nawet jako pasażer takimi nie miałam okazji jeździć... Fabularnie jedne powieści z tego cyklu są trochę lepsze, drugie trochę słabsze, ale w dalszym ciągu jest to typowa lektura rozrywkowa, w moich oczach nie gorsza od wielu innych tego gatunku, czy to polskich, czy zagranicznych (np. Pattersona, jednego z najlepiej zarabiających amerykańskich autorów thrillerów; w ocenach mam tylko jedno jego dzieło, bo kilka innych czytałam dawno i... nic z nich nie pamiętam). Oczywiście, że istnieją utwory jakości wyższej o jedną czy dwie klasy. I niższej też. W tym cały urok literatury. Gdyby nie było tych słabszych, to byśmy nie doceniali tych bardziej dopracowanych.
Użytkownik: Anna125 30.04.2018 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale wiesz, Chomiku, gdyby... | dot59Opiekun BiblioNETki
„Boksowałam się” ze swoimi myślami i Twoją odpowiedzią.
Masz rację Dot, pewnie nie są kolegami, początkowo szli niejako „łeb w łeb”. Poza tym, może uwagami się przejmie, może już się przejął i jego kolejne książki będą lepsze. Z drugiej strony zmian dokonywać nie potrzebuje, skoro nakłady rosną. I chyba to mnie w tym wszystkim uwiera. Jakieś zakleszczenie wydawnictw, marketingu, blogerów (części), kształtowanie produktu - pisarza. Rozumiem intencje, wydawnictwa nie są charytatywnym biznesem lecz szukałabym innego patentu, nieprzeniesionego wprost z kosmetyków, czy jogurtów. Tego trendu nie podzielam.
W gruncie rzeczy lubiłabym żyć w czasach, kiedy ludzie spieraliby się o jakość książek, idee w nich zawarte, problemy o których traktują, źle/dobrze napisane, o błędy w nich się pojawiające, o fabuły. To trudne i rozumiem pracowników wydawnictw, rzeczy mają się same sprzedawać, a pisarze sami się produkować, prowadzić bloga, mieć interesujące życie, epatować, być skrojeni produktowo. Czasami odbieram to jako zmowę milczenia, rodzaj poprawności politycznej, ktora w tym przypadku mnie denerwuje. Ktoś pisze, że książka jest przesycona głębokim humanizmem, a kiedy go zapytasz jak to rozumie - zapada cisza. Jestem teraz na etapie „odrywania naklejek” i sprawdzania, co się pod nimi kryje. Odnoszę wrażenie, że magia poziomu sprzedaży i „o gustach się nie dyskutuje” zamyka usta.
Pattersona lubię, kilka książek czytałam, też są lepsze i gorsze (tak jak napisałaś). Nie czytałam Mroza, niestety, i nie mogę mieć tutaj nic do powiedzenia, lecz odzywam się, ponieważ uważam, że kultura musi żyć, a bez komentowania pisarzy, czytelników, recenzentów, bllogerów jest to niemożliwe. Nie wiem, w gruncie rzeczy, był bardzo sztywny w wywiadzie z Nogasiem lecz to nic dziwnego przecież, a jego ulubiona polską książka jest „Traktat o łuskaniu fasoli”. Wydał właśnie drugą część „political fiction”, jednak od tego nie mogę zacząć po obejrzeniu z nim wywiadów, tj. przeczytać, ponieważ z pewnością mnie wnerwi, sposób przetworzenia przez niego rzeczywistości z napisem na okładce „polskie House of Cards”. Zacznę więc od Chyłki :). Czy pierwszy tom, czy inny, jak myślisz?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 30.04.2018 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: „Boksowałam się” ze swoim... | Anna125
Oj, masz rację w tych uwagach o traktowaniu książki jako produktu. Pamiętasz może, w "Czytaniu wzbronionym" Ugreśić jest taka seria felietonów na ten właśnie temat - jak wydawcy wymagają od autora konspektu utworu, jak autorzy mają sprzedawać swoje dzieła podczas pięciominutowej rozmowy - wydawało mi się to przerażające, ale wygląda na to, że w tej chwili wszędzie ten "przemysł" funkcjonuje tak jak w Stanach. To zachwalanie książek w blurbach (święty Augustynie, patronie drukarzy i wydawców, spuść manto tym, co ten paskudny termin wepchali w polszczyznę!) niemających wiele wspólnego z treścią, to wypisywanie na okładce, ile egzemplarzy powieści sprzedało się tu czy tam albo ile autor dostał zaliczki na poczet jeszcze nienapisanego kolejne dzieła (słowo honoru, sama widziałam coś takiego, ale chyba nie mam zanotowane, gdzie. Pewno to było coś Dana Browna...), to określanie każdego rokującego nadzieje pisarza "nowym polskim (albo czeskim, albo chińskim) X-em", gdzie X = nazwisko amerykańskiego, rzadziej innej narodowości autora, plasującego się w czołówce pod względem zarobków i/lub nakładów...
Ja mojego pierwszego Mroza wzięłam do ręki tylko dlatego, że wszedł w skład wygranej w Dixitowym konkursie na jednym z poprzednich zlotów. A akurat dzień wcześniej w ramach tegoż zlotu poleciła mi inny jego tytuł jedna z koleżanek jako fajne sensacyjne czytadło. Do tamtej pory nawet się nie natknęłam na jego nazwisko, więc z pewnością nie uległam wpływom marketingowej machiny. I w rzeczy samej, czytadło nie było gorsze, niż dziesiątki innych czytadeł, a ja należę do tego rodzaju czytelników, że może mi sprawić frajdę i coś, co obiektywnie oceniam na 3-3,5, bo mi się podoba bohater/-ka, albo akcja toczy się w znanym mi i ładnie opisanym miejscu, albo jeszcze coś innego. I bywam łaskawa dla banalnych fabuł, dla stereotypowych postaci, bo akurat potrzebuję tylko określonego rodzaju emocji. Jedyne, co zawsze bez wyjątku mi zatruwa lekturę, to rażące niedopracowanie stylistyczno-językowe i/lub nadmiar turpizmów względnie wulgaryzmów. A tym akurat Mróz nie grzeszy.
Jeśli masz ochotę zapoznać się z Chyłką, zdecydowanie najlepiej zacząć od początku, bo potem pewne fakty z części pierwszej wypływają przy kolejnych i psuja napięcie.
Użytkownik: Anna125 30.04.2018 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, masz rację w tych uwa... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję :), pożyczę w bibliotece jego pierwszą powieść o Chyłce.
Nie czytałam „Czytania zabronionego” ale znajdzie się natychmiast w schowku, w książkach do przeczytania. Niewiele wiem, nie mam osobistych doświadczeń z książkowego biznesu, przypatruję mu się z boku, dzięki Wam, lecz o marketingu niestety mam coraz gorsze zdanie. Ten klincz: książki, wydawanie, czytanie, edukacja coraz bardziej mi doskwiera. Z drugiej strony kiedy rozmawiam ze studentami większość nie jest obojętna, z wypiekami na twarzy dyskutujemy. Ten kawałek i inne sprawiają, że przysłowiową szklankę widzę do półowy pełną.
Tam, gdzie pracuję, z marketingiem niestety też jest słabo i nie zmienią tego kolejne, dodawane zera, bo obecnie obowiązuje marketing 3.0. W zasadzie nigdzie nie jest lepiej. Pewnie zdarzają się wyjątki, lecz nie są one rodem z marketingu. Dziwna to dziedzina. Przychodzi mi do głowy skojarzenie ze szkoleniami, treningami umiejętności. Uczy się ludzi technik przekazywania wiedzy, coachingu, ale przecież najpierw trzeba mieć coś do przekazania. Opakowanie jest wtórne lecz wysuwa się na plan pierwszy, a potem jest płacz jak w „Mszy za miasto Arras” Szczypiorskiego.
Użytkownik: ketyow 30.04.2018 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: „Boksowałam się” ze swoim... | Anna125
Ale to się dzieje w całej popkulturze. Kolejne filmy o superbohaterach biją rekordy oglądalności i, co najbardziej przerażające, zbierają wysokie oceny także od krytyków. Próbowałem kilku, wszystkie to gnioty z dialogami, które mógłby ułożyć gimnazjalista. W literaturze też obniżenie lotów - takie nadeszły czasy. Ba, to postępuje nawet w przypadku gier komputerowych. Idiokracja. W przypadku literatury jest jednak jedna różnica - gniotowate, ale chętnie kupowane książki nie wypierają zupełnie ambitnych, a wręcz przeciwnie - pozwalają wydawcom przeżyć. A że wydawcy to też czytelnicy, zapewne nie cieszący się z tego, że to taka literatura robi furorę, na szczęście wciąż jeszcze raczą nas pozycjami ambitnymi. Na które mogłoby nie być miejsca, gdyby wydawcy nie zarobili najpierw na książkach raczej przeciętnych lotów.

Nie można mieć pretensji do pisarza, że pisze byle jak. Gdyby czytelnicy byli ambitni to zginąłby szybko na rynku czytelniczym.
Użytkownik: Anna125 30.04.2018 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale to się dzieje w całej... | ketyow
Jasne, niektóre biją rekordy. Czasami jest to prawda, czasami fake i trzeba byłoby się głębiej pochylić. Dla mnie statystyka jest w dużej części martwa i jeśli sama nie sprawdzę to nie wierzę, aczkolwiek kula śniegowa się toczy. Zaczynam mieć już kłopot z przyswajaniem informacji, staram się starannie wybierać źródła, lecz udaje się to nie zawsze.
Puls popkultury jest ciekawy, ponieważ może pokazywać trendy, możemy szukać co „w duszy gra”. Jestem raczej typowym czytaczem, fascynuję się, czytam różne rzeczy, fascynuję się X-Man’em.
Pewnie, źe nie można mieć do pisarza pretensji, źe sformatował się do wydawnictw i publiczności. To racjonalne zachowanie. Biję się chyba o coś innego, o to aby otwarcie rozmawiać na ten temat - „idzie na ilość”, „pod publiczkę”, „brednie wypisuje”, biję się o to, aby nie zamykać ust, kiedy kiedy słyszę „ale on ma największe nakłady”, burzę się czytając, że jest „największym polskim pisarzem” i biję się chyba też o gusty, o których się nie wolno dyskutować, ponieważ są osobiste więc nietykalne. Dla mnie o wszystkim można rozmawiać.
Z kolei z tym przeżyciem - masz rację. To moźe być koszmar wydawnictw. Ciagle pamiętam słowa Jandy, kiedy powiedziała, że ambitne spektakle finansowane są z tych popularnych. Jednak wiesz, ja też lubię popularne i nie widzę w tym nic złego, jednak pytanie, czy trzymamy poziom, czy jest nam wszystko jedno. Jestem za tym, aby nie było nam wszystko jedno.
Użytkownik: ketyow 01.05.2018 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne, niektóre biją reko... | Anna125
No, i generalnie się z Tobą zgadzam. Choć list Ćwieka wydaje się nie na miejscu (ale jako list akurat jego i w formie, którą zaprezentował, bo przecież stwierdzenie że Mróz to pisarz raczej przeciętny, jest opinią nierzadko spotykaną), to jego plusem jest na pewno to, że trochę bardziej ożywione dyskusje wymusił. Co chciałbym widywać częściej.
Użytkownik: sowa 30.04.2018 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale wiesz, Chomiku, gdyby... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jeśli mogę się wtrącić: list otwarty pisze się – jak sądzę – bo się uważa, że kwestia w nim poruszona nie jest sprawą jednostkową/osobistą i chciałoby się, żeby nie tylko adresat się z nim zapoznał. Ćwiek o takiej właśnie sprawie mówi (bo właśnie wydaje mi się, że chodzi o problem, nie o człowieka), a że tekst skierował do konkretnej osoby, wszyscy chętniej zapewne go czytają i o nim dyskutują, niż gdyby napisał esej czy recenzję. No i może znajomość Panów Pisarzy nie jest tego rodzaju (o ile się znają osobiście), żeby mogli prywatnie udzielać sobie konkretnych dobrych rad?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 30.04.2018 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli mogę się wtrącić: l... | sowa
No, niby wiem, niemniej jednak we mnie ta forma jakoś zawsze budzi kontrowersyjne uczucia. I nadal podtrzymuję twierdzenie, że nie powinna zawierać wulgaryzmów. I zdaje mi się, że jeśli ktoś się do kogoś publicznie zwraca na "ty", używając zdrobniałej formy imienia, to chyba jednak zna go dostatecznie dobrze, czyż nie?
Użytkownik: ketyow 30.04.2018 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: No, niby wiem, niemniej j... | dot59Opiekun BiblioNETki
A to zdrobnienie jest chociaż poprawne? Nie powinno być "Remiku"?
Użytkownik: janmamut 30.04.2018 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A to zdrobnienie jest cho... | ketyow
Zdrobnienia rządzą się swoimi prawami. W przeciwnym razie nie byłoby choćby Basika z "Kolumbów".
Użytkownik: sowa 01.05.2018 00:11 napisał(a):
Odpowiedź na: A to zdrobnienie jest cho... | ketyow
Remik – Remiku; Remek (też można, czemu nie? Mamut ma rację co do zdrobnień) – Remku.
Użytkownik: sowa 01.05.2018 00:09 napisał(a):
Odpowiedź na: No, niby wiem, niemniej j... | dot59Opiekun BiblioNETki
Za naszych czasów (a co, kurczę) i co do wulgaryzmów, i co do zdrobnienia sprawa byłaby jasna (w sensie, co komu kiedy gdzie wolno i wypada). Ale teraz?...
Użytkownik: Klosterkeller 29.04.2018 16:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Zawiść to paskudna wada... :-(
Użytkownik: robinslav 01.05.2018 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Zawiść to paskudna wada..... | Klosterkeller
Tak, masz rację!
Użytkownik: melania35 30.04.2018 09:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Jest takie powiedzenie:

'Nie to jest ładne co ładne ale co się komu podoba"

I jeszcze jedna refleksja - dlaczego nie mieć pretensji do tych co czytają tylko i wyłącznie harlekiny a nie "poważną" literaturę ?
Użytkownik: robinslav 01.05.2018 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest takie powiedzenie: ... | melania35
Nic dodać, nic ująć Melanio35!
Użytkownik: robinslav 01.05.2018 16:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Autor czyli Mróz powinien list Ćwieka czy też mamrotanie innych niezadowolonych mieć głęboko w d...
Nie bardzo rozumiem co chciał tym listem jego autor osiągnąć!? Wydawnictwa mają przestać wydawać książki Mroza, on sam ma przestać pisać lub pytać się Ćwieka i jemu podobnych ile książek w roku pozwala mu się łaskawie napisać? Są wydawnictwa, którym odpowiada styl uprawianego przez Mroza pisarstwa i są rzesze czytelników, które te produkty czytają, Mróz i wydawnictwa zarabiają na tym dobre pieniądze, do skarbu państwa wpływają podatki więc nie bardzo rozumiem o co tak naprawdę chodzi!? Od takich "listów" i "liścików" to już chyba krótka droga do stosów z płonącymi książkami. Nikt przecież nie zmusza mnie w czasie moich licznych wizyt w księgarniach do kupowania książek z serii Harlequin, serii Harry'ego Pottera, Cejrowskiego, Coelho, Dana Browna, pani Steel etc., których "nie trawię". Pan Mróz ma swoją wizję świata i system, w którym przyszło nam żyć pozwala mu ją realizować. Na zdrowie więc Panie Mróz! Uwielbiam takie pozycje jak choćby Biblia jadowitego drzewa (Barbara Kingsolver), Henderson, król deszczu (Saul Bellow), Ściana (Marlen Haushofer), Zbieracze ziół (Anatolij Kim) ale nie spodziewam się tego, że wyjdę kiedyś z domu a tam na zewnątrz, na każdym przystanku tramwajowym, w każdym wagonie i poczekalni każdy trzyma w ręku i pochłania wzrokiem którąś z wyżej wymienionych książek. C'est la vie!
Użytkownik: zamileo 01.05.2018 17:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Przeczytałem jedynie "Behawiorystę" tego pana i była to pierwsza i ostatnia książką tego autora. Jedyne, co w niej było fajne to tytuł.
Użytkownik: Kuba Grom 04.05.2018 23:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Do tej pory nawet mnie... | WiadomościOpiekun BiblioNETki
Trudno żądać od płodnego pisarza aby zwolnił. Natomiast dobrze jest wymagać poświęcenia większej uwagi fabule. Gdy przeczytałem pierwszą część cyklu farerskiego, to poczułem się oszukany, bo pokazane wyjaśnienie zagadki ani jest wiarygodne, ani klei się z samymi wydarzeniami.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: