Jednak się zawiodłam
Gdy zobaczyłam na półce w księgarni nową powieść mojej, z dawnych lat ukochanej, pisarki - już prawie, prawie wyciągnęłam po nią rękę. Potem jednak przypomniałam sobie, że czasy świetnych książek jej autorstwa przeminęły niestety dość dawno, a wszystko, co napisała ostatnio powoduje u mnie przy czytaniu "niestrawność". Nie chcąc do końca popsuć sobie wrażenia pozostawionego po dziełach takich, jak "Wszyscy jesteśmy podejrzani", "Lesio", "Romans wszechczasów", "Krokodyl z kraju Karoliny" czy "Całe zdanie nieboszczyka" - odpuściłam.
Na moje nieszczęście koleżanka, która również zaczytuje się w p. Chmielewskiej, w tej nowej powieści dojrzała ponoć jej istny "come back". W końcu w "Byczkach w pomidorach" powracają dobrzy znajomi z "Wszystko czerwone", czyli kolejnego arcydzieła, którego bohaterkami są znane z innych książek Joanna i Alicja.
Miały więc być one obie, miał być pan Muldgaard i miły domek Alicji z mnóstwem gości, którzy tradycyjnie nawiedzają go stadnie w tym samym czasie. Dodatkowo występować miał charakterystyczny dla Chmielewskiej wątek kryminalny, co zapowiadało obecność przynajmniej jednego nieboszczyka.
Skuszona tym wszystkim, zdecydowałam się na zakup.
A i owszem, koleżanka nie kłamała - wszystko to było, ale jakże inne i o ileż gorsze od pierwowzoru.
Trup pozbawiony życia jakoś tak dziwacznie i właściwie bez wyraźnego motywu. Zabójca znany praktycznie od początku, choć do końca łudziłam się, że może autorka czymś mnie zaskoczy i coś tam pozmienia. Żart jakiś taki na siłę. Peplanie Joanny z Alicją o maślanych brzuszkach kompletnie mnie nie śmieszyło, a zastąpienie przezabawnych wypowiedzi pana Muldgaarda (których w "Wszystko czerwone" było mnóstwo, a w "Byczkach" - jak na lekarstwo) bredzeniem wiecznie pijanego Szweda Olafa było dla mnie po prostu tragiczne. Do tego niekończące się opisy zakupów wszelakich dóbr spożywczych i szczegółowe omawianie sposobów ich zastosowania w kuchni plus całe strony poświęcone późniejszej konsumpcji.
Nie! Nie! I jeszcze raz nie!
Z przykrością muszę stwierdzić, że moja ulubiona autorka straciła lekkość pióra, które kiedyś tryskało humorem, a dziś daje tylko niewielką namiastkę tego, co ówcześnie tak bardzo podziwiałam.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.