Dodany: 17.04.2018 19:43|Autor: Pampasowiec

Książki i okolice> Książki w ogóle

Co sądzicie o rynku książek


Nauczony jeszcze przez babcię oraz rynek międzynarodowy staram się aby mój księgozbiór (obecnie około 3000 pozycji 860 skatalogowanych, składał się głównie z pierwszych wydań, egz.numerowanych, najczęściej nakład nie przekracza 10000 egz., częściej 5000.). Zauważyłem jednak, że w naszym kraju jedynie pozycje z przed 1939 roku mają znaczenie i w tych pozycjach przykłada się wagę do wydania. Natomiast wszystko co powstało później wrzucono do jednego wora i wyceniono hurtem na średnio 30 złotych i nie ważne czy jest to 151 wydanie Pana Tadeusza w 100 tyś egz, czy wydana w 2000 egzemplarzy biografia G.B.Shaw.
Pytanie dlaczego tak jest powstało w momencie w którym publikację której cena na zachodzie przekracza 1000, kupiłem w Polsce za 50 złotych, pomimo tego że w Polsce jest jeszcze trudniej dostępna.
Czy rzeczywiście polski rynek książek jest tak słaby?
Czy może to "super sprzedawcy" celowo psują rynek?
Czy może to tylko moja wyobraźnia?
Chętnie poznam wasze opinie na ten temat.
Wyświetleń: 659
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: rollo tomasi 03.05.2018 15:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nauczony jeszcze przez ba... | Pampasowiec
Rynek książek antykwarycznych to - mimo historycznej wartości niektórych z nich - dla klientów przede wszystkim rynek wtórny, a więc gorszy. Mimo oczywistości faktu istnienia "białych kruków" - przed ich zakupem istotne jest dla klienta obejrzenie stanu używalności danego egzemplarza - a więc preferowany byłby zakup bezpośredni, w antykwariatach, które mogą fundować sobie jedynie zawężone, kurzące się grono odbiorców. Portale internetowe pośredniczące w takim handlu książkami używanymi to zawsze ryzyko kupna "kota w worku" dla klienta.

Samo zachowanie się publikacji przedwojennych budzi respekt samo w sobie, z przyczyny ich przetrwania mimo ognia wojny. Zarówno przywiązanie klienta do książki nieużywanej, jak i sentyment do 20-lecia międzywojennego podkreślają dwie charakterystyczne cechy Polski po 89 roku - resentyment do przedsocjalistycznej historii Polski łącznie z przedrozbiorową kulturą sarmackich dworków szlacheckich; do kultury międzywojennej demokracji, a w zasadzie autokracji z krótkim epizodem demokratycznym, a także klasowa dywersyfikacja rynku - sprawia ona, że kultura literacka podzielona została na publiczne, wyłączone z rynku biblioteki i nieregulowany wolny rynek, który - jeżeli istnieje oficjalnie - obejmuje sieci księgarni - a także handel zamienny-niefiskalny, o którym nie wiemy, ale musimy zakładać jego istnienie, n.p. w rodzinach z tradycjami.

Temat antykwariatów wydzielony z rynku książki, a w zasadzie istniejący równolegle do niego (książki wciąż bywają sprzedawane na bazarowych stoiskach wraz ze starymi czasopismami) wydaje się istnieć pomimo "super sprzedawców", którzy tego segmentu rynku raczej nie dotyczą. (Literackie dyskonty obracają w 99% książkami wydanymi po 1989 roku i nieużywanymi). Handlarze książkami używanymi zaś najczęściej skupują całe kolekcje - najczęściej zbywane całościowo dla nowych właścicieli uzyskujących je w spadku. Stąd nie ma w Polsce kultury "białych kruków", zdaje się nawet, że nie istnieją niekomercyjne blogi poświęcone antykwarycznym książkom, ani żaden wortal - przemawia to nie tyle za słabością rynku, co za jego anachronicznością. Istnieją jednak wciąż aukcje książkowe, n.p. w Warszawie - Lamus według Pawła Podniesińskiego (Kultura Liberalna, wywiad z nr 329) potrafi generować obroty rzędu 45-55 proc. w skali całego kraju, w Krakowie Rara Avis oraz Wójtowicz.

Chciałbym wierzyć w to, że słabość polskiego rynku antykwarycznego wynika z faktu, że nie liczy się fizycznie posiadanie książki, ale jej jednorazowe przeczytanie - ale jak wiemy, badania czytelnicze raczej tego nie potwierdzają.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: