Dodany: 15.04.2018 12:35|Autor: misiak297

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Krótka wymiana ognia
Rudzka Zyta

4 osoby polecają ten tekst.

Między matkami, córkami a rzeką


W pierwszej scenie „Krótkiej wymiany ognia” blisko siedemdziesięcioletnią poetkę Romę Dąbrowską nagabuje młody człowiek, wyraźnie nią zafascynowany. Ona niby się nie łudzi, a jednak rodzi się w niej nadzieja – ma nadal „pretensje do miłości. Takiej łajzowatej. Fizycznej. Łatwo przenośnej”[1].

Jednym z tematów tej odważnej powieści jest właśnie seksualność kobiet, zwłaszcza starszych. Ten temat to często tabu – i w literaturze, i w życiu. Zyta Rudzka przełamuje je odważnie, ale i z pisarską klasą. Erotykę pokazuje drapieżnie, trochę ironicznie. Nawet jeśli balansuje na granicy dobrego smaku, nigdy jej nie przekracza. Ma pomysł na opisy.

„Człapię do lustra. Dyszę. Rozbieram się. Jak przed plutonem. Pokancerowana. W plamach. Liszajach. Wyżłobieniach. Koroduję. Kwilę w strupkach szarych. Sflaczała i obrzmiała. Spocona, obśliniona od myśli. Przyglądam się sobie. Nawet jednej duszy w promieniu całego ciała. Co mam z tym chłopaczyskiem zrobić? Spakowałam się już na drogę do grobu, może się rozpakuję, chociaż na trochę.
Idę do szafy, zawracam, znowu idę i nie pamiętam po co. Wyliniała, bezzębna hiena, co samą siebie ma za padlinę.
Głaszczę się. Uspokajam.
Spałam w trumnie, żeby się przyzwyczaić, ale może trzeba będzie wrócić na łóżko, położyć się na wznak, jeszcze rozłożyć nogi. Kamasutrą już nie polecę. Moje ulubione pozycje z powodu bólu krzyża nie wchodzą w rachubę. Chociaż kapliczka pewnie ciągle całkiem, całkiem”[2].

Jednak „Krótka wymiana ognia” nie jest historią romansu młodzika ze starszą poetką. To swoista saga rodzinna, w której matka, córka i wnuczka poszukują swojej tożsamości. W różny sposób – matka Romy pozostaje przypisana do miejsca, w którym zawsze żyła, i tkwi zaplątana w swoich monologach kierowanych do studni. Jest tak, jakby ta prosta kobieta, niepotrafiąca radzić sobie z życiem, chciała „przegadać” własne traumy. Roma wyjeżdża do Warszawy, a jej córka – złote dziecko, obdarzone słuchem absolutnym, mające przed sobą obiecującą karierę muzyczną – rusza w nieznane. Ta strata położy się cieniem na życiu Romy i Mateusza. Będą mieli „ataki córki. Tak jak inni mają ataki astmy. Migreny. Wyrostka. Idiotycznego śmiechu bez śmiechu”[3]. Główną bohaterką – i częściową narratorką - pozostaje wszakże Roma, która walczy z życiem, wchodzi w związki z kolejnymi nieodpowiednimi i nieodpowiedzialnymi mężczyznami. Próbuje odnaleźć i zrozumieć siebie:

„Uczucie samoobcości jest niezmienne. To jedyne wrażenie, które odczuwam na każdym etapie życia”[4].

Powieść ciekawi na poziomie fabuły, przekonuje głębią psychologiczną, którą udaje się Rudzkiej osiągnąć mimo stosunkowo skondensowanej formy. Jednak tym, co zachwyca najbardziej, pozostaje w moim odczuciu język, świetnie współgrający z bohaterką i z tą historią. Niejednokrotnie ma się ochotę zatrzymać przy lekturze i smakować urodę języka, podziwiać pomysłowość autorki, narracyjną swadę, indywidualny rys. Czasem chodzi tu o świetnie ujęty szczegół („Nosi dziecięcy dres z aplikacją Myszki Miki. Gryzoń z Ameryki strzępi się na uszach, ale nadal klaszcze, wypuszczając z rękawic haftowane życzenia Happy New Year!”[5]; „Zbierała lalki w strojach ludowych, dziwne, sztywne, nie do zabawy, brzydkie etnograficzne Barbie”[6]), czasem o błyskotliwy, cierpki humor („Mam coraz bardziej jasne wrażenie, że Cyryl patrzy na mnie tak, jakbym przyszła dopożyczyć trochę do emerytury. Jestem pewna, dopiero teraz, w świetle dziennym zobaczył mój PESEL”[7]; „Cyryl patrzy na mnie jak na wazę Etrusków. Dobrze, że nie siedzimy w muzeum, wychodząc, uruchomiłabym alarm”[8]), a czasem o drapieżny opis, jak ten ukazujący nadejście nowego roku:

„Dwunasta. Zegar dochodzi, cały świat ma udawany orgazm. Krzyczą, całują się, brawa, wiwaty, armatnie wystrzały. Kiedy jest smutno, niech będzie chociaż wesoło. Rozrywki zastępcze, kiedy brakuje gilotyn”[9].

Najnowsza powieść Zyty Rudzkiej jest pierwszą tej autorki, jaką przeczytałem –˜ więc nie wiedziałem, czego się spodziewać. Czekało mnie miłe zaskoczenie. „Krótka wymiana ognia” to przykład naprawdę dobrej, wywołującej sporo emocji, napisanej z wyczuciem i szacunkiem dla czytelnika współczesnej literatury. To intelektualna uczta, której nie powinno się przegapić.


---
[1] Zyta Rudzka, „Krótka wymiana ognia”, wyd. WAB, 2018, s. 51.
[2] Tamże, s. 38.
[3] Tamże, s. 76.
[4] Tamże, s. 18.
[5] Tamże, s. 16.
[6] Tamże, s. 97.
[7] Tamże, s. 45.
[8] Tamże, s. 48.
[9] Tamże, s. 53.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2421
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Anna125 28.04.2018 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: W pierwszej scenie „Krótk... | misiak297
Zastanawiając się nad fenomenem Mroza zawędrowałam przypadkiem do krainy odległej, krainy stylu pisania, sposobu opowiadania historii i używania języka.
Natrafiłam na recenzję książki „Krótka wymiana ognia” autorstwa Marcina Bełzy. Ależ ciekawa recenzja! Podzielam jego wątpliwości:
„...Widzę w tej prozie przede wszystkim szybko obracające się kółka hermeneutyczne (mój dopisek - znaczenia, skojarzenia) – na tyle szybko, żeby nie pozostawiać czytelnikowi czasu do namysłu. W przeciwnym razie mógłby odkryć zmyślną metodę, obnażyć pustkę rytmu i języka, które wyłącznie mnożą przez siebie zastane tematy i figury...”

http://malyformat.com/2018/04/zimne-ognie/
Użytkownik: koczowniczka 02.08.2018 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: W pierwszej scenie „Krótk... | misiak297
Zgadza się, że autorka podejmuje temat seksualności starych kobiet. Z tym że bohaterka nie jest typową staruszką: przez całe życie była bardzo rozrywkowa i pobudliwa, a teraz, dobiegając siedemdziesiątki, nadal myśli tylko o jednym i złości się, że nie może znaleźć partnera. Mężczyzn traktuje bardzo instrumentalnie. Oto jedna ze scen: były mąż odwiedza Romę, chcąc porozmawiać o ich zaginionej córce, a Roma nie może się skupić na rozmowie i mówi do niego tak: „Wezmę go sobie, co, namawiam, tak szybko do buzi, wiesz...”. Mąż na to: „Przestań! Wyrywa się. Idiotka! Opanuj się! Zboczona!” (str. 80). Jednak mało która staruszka tak się zachowuje...

Według mnie autorka niekiedy przekracza granicę dobrego smaku. Na przykład słowa „Kiedyś byłam ciepła i wilgotna, sprawna w cipce i synapsach. Teraz nie wiem, gdzie cipka i czy mi została chociaż jedna synapsa” (str. 51) odbieram jako wulgarne. Bohaterka Rudzkiej – cóż tu dużo mówić – jest wulgarna i obleśna. I choć tak się użala nad sobą, w ogóle nie jest mi jej szkoda. :)
Użytkownik: ktrya 02.08.2018 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadza się, że autorka po... | koczowniczka
Ale w tej wulgarności pojawiają się nieoczywiste dylematy: jak to będzie z tym seksem po śmierci, skoro w trumnie nie zdoła rozłożyć nóg :P.
Ale zgadzam się, również czułam często niesmak podczas lektury.
Użytkownik: jag07 18.12.2018 19:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Zastanawiając się nad fen... | Anna125
Podpisuję się pod recenzją Marcina Bełzy obiema rękami :)
Użytkownik: Monika.W 27.04.2020 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale w tej wulgarności poj... | ktrya
Jest sporo ciekawych tekstów. Ale jak dla mnie toną w przewadze wulgarności. A szkoda. Po lekturze pamięta się głównie tę wulgarność. Taki absmak pozostaje.
Nie mam większej ochoty sięgać po kolejne książki Rudzkiej.
Użytkownik: reniferze 12.05.2021 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: W pierwszej scenie „Krótk... | misiak297
Hmmm.. dla mnie nie było tam wulgarności. Była refleksja nad własnym ciałem, własnymi postępkami, własną przeszłością. Czasem dość brutalna i bezpośrednia, ale przecież prawdziwa. Ta książka jest przykładem takiej nieoczywistej szczerości. I językowo bardzo mi się podobała, mimo używania gwary w niektórych rozdziałach.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: