Dodany: 07.08.2010 15:19|Autor: erendiss
Ach, ten żółtawy fiolet...
Dwukwiat i Rincewind. Dwie główne postacie książki, dwie z głównych postaci Świata Dysku, a ja spotykam się z nimi po raz pierwszy. Rincewind ratuje (nieco z przymusu) Dwukwiata, turystę, z płonącego Ankh i Morpork. Chcą uciec jak najdalej, ale wszystko im w tym przeszkadza, cały czas słyszą chrzęst rzucanych kości do gry, którymi bogowie Dysku grają o ich życie bądź śmierć.
Jest to pierwsza książka z cyklu o Świecie Dysku, więc wypadałoby zacząć od dotknięcia tematu podstaw, samych trzewi ziemi, czegoś, na czym cały Świat Dysku się opiera. Po przeczytaniu tej książki mogę już wygłosić swoje zdanie w tej kwestii. Otóż intuicja mi mówi, że Wielki A’Tuin jest samicą. W „Kolorze magii” przez wszystkie strony przetaczają się nieme pytania właśnie o płeć wielkiego Żółwia, o źródło magii na Dysku, o prawdziwy kolor magicznego koloru – oktaryny, o to, w jaki sposób Bagaż może chodzić albo w jaki sposób w jednym drzewie może znaleźć się cały świat zielonych ludzi. I jak zwykle wartka, pocięta fabuła, ciekawy humor... Sięgnij po tę książkę!
...A gdy już przeczytasz…
Kilka moich subiektywnych odczuć.
Cieszę się, że nie zaczęłam swojej przygody z Pratchettem właśnie od tej książki, bo miałabym nieco gorsze wspomnienia. Po pierwsze - Śmierć. Śmierć jest tutaj bardzo złośliwy, a nie takiego Go lubię. Tutaj Śmierć zabija w złości niewinne owady, jeśli nie może zabić Rincewinda. Po drugie, za duże.. natężenie bajkowo-fantastycznych elementów? Walki na smokach, postacie z wody, nimfy, statek kosmiczny… Jako zwolenniczka późniejszych książek powiem: za mało Ankh-Morpork. : )
I na zakończenie zagadka dla tych, którzy książkę już czytali.
Zastanawia mnie niezmiernie jedna rzecz - może jej wyjaśnienie umknęło mi podczas lektury, więc byłabym wdzięczna, gdyby ktoś mnie oświecił.
Na 94 stronie książki autor serwuje nam pośredni opis Barbarzyńcy we fragmencie:
„Hrun wskazał Bagaż.
- To – oznajmił. Tak długa rozmowa musiała go zmęczyć. Po chwili dodał tonem, który sugerował stwierdzenie faktu, żądanie, groźbę i ultimatum:
- Mój”[1].
Natomiast tylko 30 stron dalej czytamy wypowiedź tego samego bohatera:
„- Smoków nie ma – odparł stanowczo Hrun. – ostatniego zabił dwieście lat temu Codice z Chimerni. Nie wiem co widzieliśmy, ale to nie smoki”[2].
Najpierw Hrun potrafi wypowiedzieć tylko dwa słowa, a za chwilę składa całkiem logiczne i długie zdania? Znalazłam jeszcze kilka nieścisłości w „Kolorze magii”, dlatego to chyba najgorsza[3] z przeczytanych przeze mnie książek Pratchetta.
---
[1] Terry Pratchett, „Kolor magii”, tłum. Piotr W. Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, 2002, strona 94.
[2] Tamże, strona 124.
[3] „Najgorsza” w przypadku tego twórcy nadal oznacza: „warta przeczytania”! :)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.