Dodany: 05.04.2018 09:57|Autor: misiak297

Dom żałobnic


„To mama zawsze tak pamięta o sprawach tych, co umarli – jakby jeszcze trochę żyli. Bo każdy ma przynajmniej rocznicę śmierci, rocznicę urodzin, imieniny, pogrzeb. I tylu jest tych zmarłych w tym domu”[1].


W dramacie Zofii Nałkowskiej z 1930 roku sześć spokrewnionych ze sobą kobiet – babka Celina, Julia, Maria, Tekla, Róża i Joanna – spotyka się w tytułowym domu. Niemal wszystkie są wdowami. Tylko Róża ma status rozwódki – ale sama uważa, że jej sytuacja niewiele różni się od tej, w jakiej znalazły się jej siostra, matka czy ciotki (mówi: „Ja jestem jakby najszczęśliwsza między wami, ja nie mogę się skarżyć, bo mnie nikt nie umarł. Tak się wydaje. Ale jest mi przecież tak, jakby umarł, skoro żyje nie dla mnie, żyje beze mnie”[2]). Żałoba Joanny jest najświeższa – ona straciła Krzysztofa zaledwie parę miesięcy temu i teraz wydaje się pogrążona w dotkliwym bólu, w depresji.

To niby zwyczajny dom – a zarazem miejsce szczególne, odseparowane od świata, od innych ludzi. Ciasna przestrzeń do cierpienia, radzenia sobie ze stratą, swoista „szkoła wdów”. Wydaje się, że dla bohaterek czas się zatrzymał. Że życie jest obok, inni ludzie (dzieci, wnuki) są nieważni, a liczą się tylko zmarli mężowie, którzy dzięki opowieściom, wspomnieniom „jeszcze jakoś żyją”[3]. Tymczasem ich kobiety wiecznie siedzą w tym domu, uwięzione, skazane właściwie na bezczynność i na własną żałobę. Tak jakby zastygły w formalinie. Półmartwe. (Na marginesie – jeszcze odważniejszy i bardziej rozbudowany wariant tego pomysłu Nałkowska zrealizuje w „Niecierpliwych”. Tam w „domu żałoby”, w gronie umarłych, uwięziona będzie cała rodzina).

Każda z nich radzi sobie inaczej. Babce spokój daje ta mądrość, która przychodzi z nieubłaganą starością. Rozgoryczona Tekla – być może najbardziej doświadczona – otoczyła się murem oschłości, za który rzadko kogoś wpuszcza. Nie epatuje swoim bólem. Zauważa:

„Każda z nich tutaj uważa siebie za najnieszczęśliwszą. A nie pomyśli, o ile gorszy los mógł ją spotkać. Nie widzi cierpienia innych. Nie wie, że może być głębsze cierpienie – cierpienie bez łez, bez ataków nerwowych, bez niespokojnych snów…”[4].

Z kolei Maria ucieka w prace domowe, jakby chciała zamęczyć się obowiązkami i w ten sposób odsuwała od siebie zmarłego męża. Julia – nieco komiczna postać – emanuje pogodą ducha, życzliwością dla świata. I ona cierpi (w jej przypadku choroba – prawdziwa czy do pewnego stopnia wyimaginowana – wydaje się „uzupełnieniem” żałoby), ale zarazem wierzy, że „Jeżeli się kocha (…) to śmierć jest bezsilna, śmierć wcale nie jest rozstaniem”[5]. Róża – osoba stosunkowo nowoczesna – stara się patrzeć trzeźwo na swoje małżeństwo, pogodzić się z losem. I tylko Joanna pozostaje nieprzystępna, jej żałoba jeszcze nie daje się oswoić. Czy w jej rozpaczy tkwi coś jeszcze?

Nagle w ten uporządkowany wdowi świat wkracza młodziutka Ewa. Ma w sobie pewną desperację. Koniecznie musi się zobaczyć z Joanną. W bohaterkach narasta niepokój. Skąd w domu żałoby wzięła się ta dziewczyna? Jaki sekret w sobie nosi? I co to oznacza dla Joanny – którą przecież trzeba chronić jak delikatny kwiat? Cóż, w tym dniu wiele spraw się rozstrzygnie. Dojdą do głosu nienazwane dotąd emocje – złość, poczucie winy, wyrzuty sumienia. Zostaną obnażone złudzenia, wzajemne animozje. Wreszcie wyjdą na jaw tajemnice. To zmusi kobiety do konfrontacji ze sobą, z żałobą, z bólem.

W tym dramacie uderza najbardziej właśnie niewiedza o drugim człowieku, tak koszmarnie przez to samotnym. Mądra babka wypowiada myśl, na której autorka kilka lat później zbuduje swą najsłynniejszą powieść – „Granicę”:

„Człowiek żyje jeden obok drugiego lata całe i nie wie o nim nic. Żyje między najbliższymi jak w ciemności. Zaledwie siebie zna – i to źle, źle siebie sądzi. Jakże może sądzić innych? Co można naprawdę wiedzieć o ludziach z ich czynów, z ich słów – kiedy niewiadome są myśli?”[6].

„Dom kobiet”, jak wiele utworów Zofii Nałkowskiej, wydaje się dziś zapomniany – a szkoda. Owszem, ma już blisko dziewięćdziesiąt lat, ale porusza do dziś. Wszak traktuje przede wszystkim o ludzkich emocjach – a te nie dezaktualizują się tak łatwo.


---
[1] Zofia Nałkowska, „Dom kobiet”, w: „Antologia dramatu polskiego 1918-1978”. T. 1, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1981, s. 169.
[2] Tamże, s. 181.
[3] Tamże, s. 169.
[4] Tamże, s. 178.
[5] Tamże, s. 181.
[6] Tamże, s. 175-176.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2315
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: