Dodany: 02.04.2018 21:35|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

2 osoby polecają ten tekst.

Czytatka-remanentka III 18


Tym razem większość lektur tutaj, bo czasu mało; tych, z których udało mi się napisać recenzje, nie było wiele, a w dodatku większość z nich może trafi do Biblionetki... kiedyś, ale to nie ode mnie zależy.

Dom nad jeziorem (Morton Kate) (4)
Powieści Morton, jak się zdaje, wszystkie oparte są o podobny schemat: w życiu pewnej rodziny wydarza się coś dramatycznego – mija wiele lat – ktoś z rodziny lub spoza niej przypadkiem wpada na trop tamtego zdarzenia i postanawia dociec prawdy, a przy okazji rozwiązuje jakiś własny problem. Jest w tym nutka sensacji, ale nacisk położony jest raczej na zależności między poszczególnymi postaciami dramatu, na odczucia wybranych bohaterów (czy raczej bohaterek) i na wiarygodność tła historyczno-obyczajowego. To, owszem, czytadła, ale nie w pejoratywnym tego słowa znaczeniu, bo choć łatwe w odbiorze, nie przytłaczające zbyt mroczną analizą psychologiczną, nadmiarem kwestii filozoficznych czy zbyt ciężkim stylem – równocześnie są dobre technicznie, nie nudzą, nie rażą naiwnością. Taki jest i „Dom nad jeziorem”.

Świat po niewidomemu (Boguszewska Helena) (5)
Króciutki, lecz wymowny reportaż literacki z czasów, kiedy ludzie niepełnosprawni mieli o wiele mniejsze możliwości edukacji i adaptacji w społeczeństwie. Jedna z powstałych wówczas placówek – Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niewidomych w Laskach – istnieje do dziś. Tam właśnie autorka na początku lat 30 ubiegłego wieku wielokrotnie odwiedzała małych pensjonariuszy, zawierając z nimi znajomości, obserwując ich zachowania, poznając obawy, troski i marzenia. Spisała swoje wrażenia ładnym, prostym, ale wyrazistym językiem, przekazując czytelnikom najważniejszą prawdę: że człowiek pozbawiony wzroku (co można interpolować i na inne rodzaje niepełnosprawności) nie pragnie, by się nad nim użalano i we wszystkim go wyręczano, ale by mu udzielono wsparcia w dochodzeniu do jak największej samodzielności. Bardzo to wartościowa lektura, i choć dziś edukacja i rehabilitacja niewidomych osiągnęły znacznie wyższy poziom, sporo można się z niej dowiedzieć i sporo odczuć emocji.

Ślub zaraz po maturze (Dańkowska Maria) (4)
Sympatyczna, zgrabnie napisana opowiastka (czy może raczej zbeletryzowany reportaż) o młodzieży wchodzącej w dorosłość gdzieś w połowie lat 70 ubiegłego wieku, obserwowanej oczyma przedstawicielki poprzedniego pokolenia. Przedstawicielki dobrze do tego przygotowanej - dziennikarki interwencyjnej młodzieżowego czasopisma z wykształceniem socjologicznym i zamiłowaniami pedagogicznymi. Narratorka i autorka zarazem stara się nie oceniać, nie moralizować – pokazuje po prostu młodych takich, jacy najczęściej w tym wieku bywają, rozbudzonych intelektualnie, ale jeszcze niezorganizowanych wewnętrznie, niegotowych na życiowe wyzwania. Jakże to dobrze pamiętam…

Bracia Burgess (Strout Elizabeth) (3,5)
A to chyba największe rozczarowanie czytelnicze tego roku, mimo że ocena na to nie wskazuje. Bo po Strout spodziewałam się znów czegoś takiego, jak „Okruchy codzienności [Olive Kitteridge]”, ostatecznie jak „Mam na imię Lucy” – czegoś wnikliwego i przenikliwego, żywego, dramatycznego (ale nie przesadnie udramatyzowanego). A dostałam – trzeba to przyznać, że opowiedzianą doskonałym stylem i językiem – historię złożoną z wielu elementów, jakie zazwyczaj sprawdzają się w powieści psychologiczno-obyczajowej czy społeczno-obyczajowej (życie z brzemieniem odpowiedzialności za spowodowaną nieumyślnie tragedię; rywalizacja między młodszym a starszym bratem; relacja między parą bliźniąt różnej płci; syndrom pustego gniazda + męski kryzys wieku średniego; postawa małomiasteczkowej wspólnoty wobec imigrantów i stosunek imigrantów do gospodarzy; nieproporcjonalny – bo rozdmuchany przez media – oddźwięk społeczny niestosownego wybryku ociężałego umysłowo nastolatka), posplatanych techniką, która się również praktycznie zawsze sprawdza (ukazywanie kolejnych sekwencji w czasie rzeczywistym na przemian z retrospektywnymi, z punktu widzenia kilku czy kilkunastu postaci), lecz akurat nie w tym przypadku. Zamiast pełnowymiarowego dramatu rodzinnego wyszła autorce płaska, blada układanka, w której jedyne żywsze fragmenty (obejmujące może dwadzieścia stronic ze sponad czterystu) to te z udziałem postaci najmniej znaczącej, jedynej spoza rodziny Burgessów i zarazem jedynej, która stara się młodego winowajcę nie osądzić ani wybronić, lecz zrozumieć i mu wybaczyć – Somalijczyka Abdikarima.

Ciotka Zgryzotka (Musierowicz Małgorzata) (4,5)
Niech sobie namiętni krytycy „Jeżycjady” mówią, co chcą – ja tam dostałam to, czego mi było trzeba. W paru miejscach ryknęłam gromkim śmiechem, ze dwa, a może nawet trzy razy zrobiło mi się mokro w oczach (na sekundę, bo to od pozytywnych wzruszeń) i poczułam się ogólnie docieplona emocjonalnie. Lubię Borejków, nawet tych, którzy mnie denerwują. Dziadek Ignacy mędrkuje, Ida ma świra dietetycznego i paple jak nakręcona, Gaba uwielbia się poświęcać, ale właśnie to jest w nich takie fajne, że są niedoskonali, a mimo to umieją się nawzajem tolerować i akceptować; że są zarazem przeciętni i nieprzeciętni, z jednej strony tacy, jak dziesiątki rodzin, które znałam i znam, bez nadzwyczajnych problemów – bez nałogów, bez jakichś zatwardziałych wzajemnych uraz, bez agresji i przemocy – a z drugiej trochę niezwykli w tym swoim oderwaniu od rzeczywistości, praktycznie niekorzystający z mediów (prócz internetu), w kółko słuchający muzyki klasycznej (jak się zdaje, zamiłowanie Józinka do cięższych metalowych brzmień było nader krótkotrwałe) i czytający klasyczną literaturę… Lubię z nimi poprzebywać i nawet nie przeszkadza mi, że autorce się czasem jakiś detal pomyli (tym razem tuż po przyjściu na świat najmłodszej wnuczki Gaby „Róża (…) zadzwoniła do doktora Kowalika. Zaraz przyszedł i pozwolił jej być przy Agnieszce stale”. Po pierwsze, doktor Kowalik w roku 1977, gdy zamieszkała u niego Aniela, liczył sobie lat 33, więc z prostego wyliczenia wynika, że czterdzieści lat później ma 73, i co, nie jest na emeryturze? Po drugie, jeżeli nawet jeszcze pracuje w szpitalu choćby na kawałek etatu, to przecież jest chirurgiem, a nie ginekologiem, więc na oddziale położniczym jest takim samym gościem, jak Róża czy Gaba i nie ma tam nic do „pozwalania” – co najwyżej może się uśmiechnąć o takie pozwolenie do ordynatora lub lekarza dyżurnego).
Mały minus to zbyt liczne i zbyt długie maile, wskutek których akcja staje się zbyt mało dynamiczna, ale poza tym ogólnie miło.

Źle urodzone: Reportaże o architekturze PRL-u [2012] (Springer Filip) (5)
Zbiór opowieści o ludziach, którzy stworzyli scenerię życia codziennego dla mojego pokolenia – osiedla mieszkaniowe, dworce kolejowe, domy handlowe i wszelkie inne budowle użyteczności publicznej. Pouczający, przypominający o wielu absurdach i wielu sukcesach tamtych czasów, a przede wszystkim świetnie napisany.

Kamyki w brzuchu (Bauer Jon) (4)
Poruszająca historia jedynaka, którego rodzice uznali za życiowy priorytet zajmowanie się cudzymi dziećmi, opuszczonymi przez własne rodziny lub zabranymi od nich na drodze wyroku sądu. Mały Michael schodzi na dalszy plan, bo ważniejsze jest dobre samopoczucie podopiecznych. Dla niego są zakazy i nakazy, obcym dzieciom się pobłaża. W chłopcu narasta zazdrość i agresja, czego nikt zdaje się nie zauważać; prędzej czy później doprowadzi to do tragedii… To smutne dzieciństwo powraca we wspomnieniach dorosłego Michaela, który po latach wrócił do rodzinnej miejscowości zaopiekować się matką, dogorywającą na nowotwór mózgu. I nie da się nie zauważyć zadry tkwiącej w jego duszy, dewastującej jego życie emocjonalne i już chyba niemożliwej do usunięcia. Ale o ile retrospektywne partie tekstu są świetne, doskonale obrazujące przeżycia skrzywdzonego i krzywdzącego innych ośmiolatka, o tyle rozdziałom przedstawiającym dzień dzisiejszy bohatera brakuje dynamiki, niektóre są wręcz nudnawe.

Z leśnych ostępów (Pazourek Vladimír) (5,5)
Pięć barwnych opowieści z życia tatrzańskich drapieżników, spisanych pięknym, obrazowym językiem, przywodzących na myśl po trosze prozę Curwoooda i Dyakowskiego. Ze względów osobistych najchętniej czytałabym w kółko historię niedźwiadka, ale wszystkie są równie przekonujące; dla początkującego czytelnika, który jeszcze niewiele wie o obyczajach dzikich zwierząt, mogą mieć też ogromną wartość poznawczą.

Inne ochoty (Pilch Jerzy, Pietrowiak Ewelina) (5)
Druga część obszernego wywiadu-rzeki nawet lepsza niż pierwsza, bo mniej o piłce nożnej, a więcej o innych kwestiach: o warsztacie pisarskim, o upodobaniach muzycznych, literackich, kulinarnych, o religii, chorobie, starości, z nieustającym przywoływaniem wspomnień z rodzinnej Wisły. Mądre, trafne, nostalgiczne, a miejscami bardzo zabawne.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 758
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Pingwinek 21.02.2019 18:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym razem większość lektu... | dot59Opiekun BiblioNETki
Napisałaś o "Świecie po niewidomemu" wszystko co najważniejsze. Dziś przekonałam się sama, jak piękna i dobra to lektura.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: