"Longiery" się nie sprawdzają
Nie doczytałem pierwszego cyklu, czyli "Miecza Prawndy", a już zabrałem się za pierwszy tom drugiego cyklu:
Pani Śmierci (
Goodkind Terry)
. Obiecałem sobie, że ten pierwszy też jeszcze kiedyś przeczytam, albo przesłucham, no ale utkwiłem pomiędzy trzecim i czwartym tomem i chyba na dłużej mi wystarczy.
Tym razem przygody Nicci ciąg dalszy. Teraz ona występuje w roli głównej bohaterki. I... jest jakaś dwuwymiarowa. Chyba autorowi skończyła się już wena na portrety psychologiczne swoich bohaterów, których - prawdę mówiąc - wielkim malarzem nie jest.
Podróżujemy więc, idziemy z czarodziejem Nathanem i jakimś przybłędą, który sprawia wrażenie idioty lub najprostszego prostaczka, nwet bowiem odwaga w nim jest głupawa. Jeżeli czytać ten wątek jako komedię, to może da się go znieść, ale nie w takim natężeniu.
Nie oszczędza też autor dziewczynek, które swoją dojrzałością przebijają naszych niezłomnych łysych chłopców, o prezydencie nie wspomnę.
Seksu, jak zwykle, mało i oszczędnie. Wręcz purytańsko, cochiaż się o nim napomyka.
Co tu jeszcze pisać? Zapomnieć? Nie, przynajmniej odnotować.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.