Dodany: 23.03.2018 00:54|Autor: bartek968

Nuda i egzystencjalizm w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej


„Koniec drogi” to była dla mnie wymagająca książka. Chociaż nie – określenie „wymagająca” jest eufemizmem. To była męczarnia. Najlepszym tego świadectwem niech będzie fakt, że doczytałem ją do końca dopiero za trzecim razem. Nie bez znaczenia jest również, iż nieprzypadkowo znalazłem ją porzuconą w schronisku górskim (złośliwcom wyjaśniam od razu, że jej sobie nie przywłaszczyłem). John Barth nie zadbał o przyjemną formę, a to, co miał do powiedzenia, wyłożył niezwykle konkretnie i „gęsto”. Sam już tego nie jestem pewien, ale nastrój, jaki u niego znalazłem (introwertyczny, obserwujący, taki jak na obrazach E. Hoppera), być może sam wytworzyłem dla wspomożenia się w walce z pojawiającymi się mieliznami.

Fabularnie dzieje się tu bardzo niewiele: samotny, trzydziestoletni nauczyciel przyjeżdża do przypadkowego miasta na prowincji amerykańskiej, podejmuje pracę w szkole, a następnie poznaje małżeństwo, z którym nawiązuje wyrafinowaną relację. Tak lapidarny opis nie wynika z mojej złośliwości – wiele książek można streścić w jednym drwiącym zdaniu, tu jednak nie o to chodzi. To powieść, w której fabuła stanowi jedynie pretekst do spreparowania pewnego problemu.

„Koniec drogi” jest niewdzięczną, nieatrakcyjną formalnie, ale… (i tu recenzent dokonuje zamierzonej wolty) jednocześnie wartościową pozycją, bowiem brak gładkiej formy, zwodzenia pomysłem lub nastrojem nie może dyskwalifikować tego, co autor ma do powiedzenia. A John Barth porusza m.in. tak niezwykle ciekawe kwestie, jak:
– moralne granice dążenia do prawdy i konsekwencje uporczywego trzymania się zasady obiektywizmu,
– relatywizm przekonań i przyznawanie się do braku wyraźnych pobudek niektórych działań, przeciwstawione próbom racjonalizowania i uchwycenia stałych punktów odniesienia,
– pytanie o to, czy jako jednostki zostaliśmy wyposażeni w zestaw stałych cech, czy jednak zawsze jesteśmy trochę kimś innym w zależności od okoliczności,
– pytanie o niezbędność przyjmowania konwencji (masek) dla zdrowego funkcjonowania jednostki w społeczeństwie,
– utrata danych o świecie rzeczywistym podczas procesu wyrażania myśli za pomocą języka,
– nacisk na podejmowanie decyzji (a w konsekwencji także działanie, i nie ma tu większego znaczenia, jakie to jest działanie), co ma konstytuować człowieka jako odrębny byt,
– przypomnienie o centralnej roli seksu i kwestia kulturowej obudowy tej sfery,
– racjonalizowanie uczuć.

To ważne, właściwe dla literatury egzystencjalnej tematy, które warto sobie uświadomić lub przypomnieć. A że nie każdy potrafi pisać o podobnych sprawach równie wciągająco co A. Camus lub bardziej odległy formalnie W. Gombrowicz, jest oczywiste. Jeśli znajdzie się więc ktoś, kogo wymienione tematy autentycznie interesują, powinien mieć z lektury „Konica drogi” umiarkowaną satysfakcję. W końcu cukierek smakuje także wtedy, gdy nie został owinięty w ładny papierek.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 750
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: