Dodany: 22.03.2018 09:32|Autor: Isgenaroth

„Porzuć swój strach”


Pomimo tego, że byłem bardzo usatysfakcjonowany debiutem Roberta Małeckiego, drugi tom cyklu o Marku Benerze jakiś czas leżakował na czytniku, czekając, aż mój wzrok skieruje się na niego. Czas, który upłynął od przeczytania powieści „Najgorsze dopiero nadejdzie” nie osłabił mojego zapału do poznawania kolei losu dziennikarza „Głosu Torunia”, nie brakowało mi go bowiem, kiedy otwierałem pierwszą stronę „Porzuć swój strach”.

Przy książkach należących do cykli zawsze mam obawę, że moja zawodna pamięć przysporzy mi problemów podczas lektury kolejnego z tomów. Przecież to, co stało się we wcześniejszej opowieści bardzo często ma ogromny wpływ na akcję następnej. Jednak, jak szybko się okazało, niepotrzebnie się tym martwiłem, dość szybko przypomniałem sobie najważniejsze wydarzenia. A te, których nie mogłem wydobyć z mgieł mojej pamięci, autor dyskretnie naszkicował. Nie miałem zatem żadnych problemów z kojarzeniem faktów, z których oczywiście najważniejszym było poszukiwanie zaginionej w tajemniczych okolicznościach Agaty – żony głównego bohatera.

W „Porzuć swój strach” Robert Małecki przygotował dla Benera i jego współpracowniczki Aldony Terleckiej skomplikowaną sprawę zaginięcia Moniki Żelaznej, córki znanego biznesmena. Sprawa wydaje się Benerowi o tyle dziwna, że w chwili, gdy Krzysztof Żelazny opowiadał mu przez telefon o zaginięciu dziewczyny, ona sama przebywała w redakcji „Głosu Torunia”, gdzie czekała na rozmowę z tym, któremu zlecano właśnie jej poszukiwanie. Niestety, nie mogąc się doczekać, kiedy redaktor znajdzie dla niej czas, wyszła. I od tej pory faktycznie nikt jej już nie widział. Zgłębiający sprawę Bener natyka się na coraz większą górę kłamstw, którymi karmi go nie tylko zleceniodawca, ale, jak się okazuje, także jego najbliżsi. Sprawa Moniki coraz mocniej wiąże się bowiem z tą, która spędza mu sen z powiek, czyli zaginięciem jego żony. Kto mówi prawdę, czy bohater ma jeszcze jakichkolwiek sojuszników, którzy wspomogą go w poszukiwaniach? Czy zdąży uratować zaginioną, czy dotrze do prawdy dotyczącej żony? Wszystkie tajemnice związane są z ludźmi zamieszanymi w hazard na przestępczą skalę.

Robert Małecki stara się, poci i kombinuje jak może, aby zadowolić żądnych dobrej lektury czytelników. Przyznam, że w sumie mu się to udaje, czytałem drugi tom z zainteresowaniem, jednak chyba nie przykuła mojej uwagi ta książka aż tak, jak jej „starsza siostra”. Jak na mój gust fabuła jest nadto przekombinowana, co sprawia, że nie angażujemy się emocjonalnie. Czytając, odhaczałem sobie w głowie kolejne zwroty akcji i przyjmowałem je do wiadomości. Momentami też Bener zadziwiał mnie krzepą, a jego przeciwnicy – bezmyślnością. Niby taka gangsterka, a trochę przygłupia. Zespół Dżem, który umilał czas także mnie podczas lektury tomu pierwszego, w tej części nasycił mnie jednak swoją obecnością zbyt mocno. „Truskawką” na torcie był dla mnie ten fragment:

„Nagle poczuł się źle. Tak źle, jak tylko można to sobie wyobrazić, kiedy flaki rwą się do twista. Przestał marzyć o jakimkolwiek masażu. Jego wzrok nie łapał już ostrości, spróbował więc przetrwać, zamykając powieki. Udawał, że tańczy, właściwie tańczył jedynie w swojej wyobraźni, bo w rzeczywistości położył sobie rękę na brzuchu i stał na prostych nogach jak filar, który nie tylko, że nic nie podpiera, to jeszcze sam domaga się wspornika. Chciał odejść na drugi krąg, chociaż wiedział już, że jest znacznie poniżej ścieżki zejścia i że jednak pierdolnie w tę pancerną brzozę. Gdyby zatkał sobie gębę i wbiegł do kibla, być może sprawy potoczyłyby się inaczej, a tak zwyczajnie ścięło go w kolanach. Padł i w pozycji podpartej, jak pies, puścił pawia na środku sali. Z siłą wodotrysku”*.

Kiedy moje oczy po nim przebiegły, miałem chęć zostawić książkę. Dobrze, że czytałem wersję elektroniczną, szkoda rzucać czytnikiem. Myślę, że nie jest ważne, jakie kto ma poglądy polityczne, to osobista sprawa każdego z nas. Jednak szacunek zmarłym się należy. Nie wypada, panie Małecki, łączyć ogromu nieszczęścia wielu osób z rzyganiem głównego bohatera. Pozwolę sobie zacytować jednego ze znanych mi osobiście pisarzy, któremu pokazałem ten tekst (zachowam jednak jego nazwisko do własnej wiadomości). Stwierdził krótko: „zgrabnie napisane, ale to gówniażeria”.

Być może moje zainteresowanie sprawą Moniki Żelaznej i Agaty Bener (Majewskiej) oraz posiadanie e-booka, a nie wersji papierowej sprawiło, że wróciłem do lektury. Doczytałem, kryminał uznałem za dobry i przyznam, że będę czekał na zakończenie sprawy związanej z rodziną Benerów.


---
* Robert Małecki, „Porzuć swój strach”, wyd. Czwarta Strona, 2017 (książka w formie elektronicznej).


[Recenzja opublikowana także w portalu Lubimyczytac.pl i UpolujEbooka.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 975
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: