Dodany: 15.03.2018 17:45|Autor: dot59
Beza bez jajek, bigos z owocami i... tatuaże pani Darii
Blogerka kulinarna, dietetyczka i kucharz podejmują wspólny wysiłek udowodnienia czytelnikom, że można się odżywiać zarówno smacznie, jak i zdrowo, nie dość tego – że da się to osiągnąć nie jedząc glutenu, mleka, mięsa lub w ogóle żadnych białek pochodzenia zwierzęcego. Prócz ogólnie znanych informacji o składzie „piramidy żywieniowej”, o wartościach odżywczych orzechów i kasz, o przewadze awokado nad chipsami czy o rodzajach produktów bezlaktozowych jest tu też nieco ciekawych trików kulinarnych, które mogą się przydać nie tylko osobom wybierającym taką czy inną dietę. Na przykład: z czego zrobić bezę, nie mając białek? Jeśli o mnie chodzi, w życiu bym nie wpadła na pomysł, że z… wody po gotowaniu ciecierzycy. A jak sporządzić krem do rzeczonej bezy bez użycia masła, śmietany i jajek? To jest dopiero wyzwanie! Ale i jemu są w stanie podołać pomysłowi autorzy.
Oczywiście, nie każdy czytelnik zadowoli się kremem z tofu zmiksowanego z sokiem, innemu może nie odpowiadać łączenie smaków słonych ze słodkimi (zupa pomidorowa z ananasem i karmelizowaną cebulą czy bigos, w którym mięso zastąpiono morelami i żurawinami), jeszcze innemu – dodawanie do zbyt wielu dań kminu rzymskiego czy kolendry; generalnie jednak wszystkie przepisy wegańskie, wegetariańskie, bezlaktozowe i bezglutenowe nadają się do wypróbowania także w niedietetycznej kuchni, pod warunkiem, że jej użytkownicy otwarci są na eksperymenty i nowości. I że mają dużo czasu na gotowanie, bo niewiele w tej książce potraw (i przeważnie są to desery), których przyrządzenie zajmie pół godziny lub mniej. Dodawszy do tego typowe dla serii „Kuchnia Lidla” dopracowanie edytorskie – ładny papier, wyraziste fotografie dań i surowców – można by tę pozycję ocenić na piątkę.
Można by, gdyby… dwoje z trojga autorów nie przesadziło z autoprezentacją. Dziś prawie żadna książka nie obędzie się bez wizerunku swego twórcy. No dobrze. Jeśli twórców jest troje, niech będą trzy portrety, niech nawet dojdą do tego jeszcze dwa czy trzy wspólne zdjęcia. Ale sześćdziesiąt (nie licząc tych, na których widać same ręce obok potraw lub surowców)? W dodatku przynajmniej w połowie z gotowaniem niezwiązanych? Zwłaszcza pani Daria nie skąpi czytelnikom swoich fotografii: na rowerze, na łące, na kanapie, na tarasie z rodziną, na schodach z przyjaciółką, w płaszczu, w dżinsach, w sukience, w stroju gimnastycznym, w wymyślnych pozach eksponujących a to imponujące (hm... rzecz gustu) tatuaże, a to fryzurę, makijaż i manicure… Coś się tu chyba komuś pomyliło, to nie Instagram – na który można wrzucić wszystko, co użytkownikowi do głowy przyjdzie – tylko poradnik kulinarny! Trudno, ocena jest za całość, a więc spada w dół o jedno oczko…
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.