Dodany: 10.03.2018 03:36|Autor: misiak297

Książka: Ania z Szumiących Topoli
Montgomery Lucy Maud

2 osoby polecają ten tekst.

Przeczekać w Szumiących Topolach


„Ania z Szumiących Topoli” – chronologicznie czwarta część cyklu o rudowłosej Ani Shirley – w rzeczywistości powstała jako przedostatnia („wyprzedziła” jedynie „Anię ze Złotego Brzegu”). Jeśli wierzyć datom, Lucy Maud Montgomery, pisząc tę powieść, wróciła do bohaterki po piętnastu latach. To zarazem jedna z ostatnich książek, które wyszły spod pióra kanadyjskiej pisarki.

Jeszcze słowo o jej polskich wydaniach. Przez długi czas w obiegu była mocno okrojona wersja w tłumaczeniu Aleksandry Kowalak-Bojarczuk. Potem powstały inne przekłady. Ja obecnie czytam ten autorstwa Agnieszki Kuc – przygotowany na podstawie amerykańskiego wydania „Anne of Windy Poplars”, zawierającego pewne zmiany w stosunku do pierwotnego zamysłu autorki (wydawca poprosił o nadanie innego tytułu i usunięcie drastycznych fragmentów). Skoro mowa o tłumaczeniach, warto napisać jeszcze o jednym – Rafała Dawidowicza: „Ania z Szumiących Wierzb”; powstało ono na podstawie wydania brytyjskiego (tu wydawca nie miał zastrzeżeń do tytułu ani do tekstu).

Lucy Maud Montgomery opisuje okres, w którym Ania czeka na Gilberta Blythe'a. Jak się okazuje, przez trzy długie przedmałżeńskie lata zajmuje ona posadę dyrektorki szkoły w Summerside. Mieszka w tytułowych Szumiących Topolach, domu dwóch wdów – Katarzyny McComber i Karoliny MacLean oraz ich służącej i przyjaciółki – Rebeki Dew. Zarówno ciocia Kasia i ciocia Lola – bo tak zwraca się do nich Ania – jak Rebeka obdarzają życzliwością swoją nową lokatorkę, starają się jej stworzyć prawdziwy dom. Jednak pobyt w tej miejscowości nie należy do łatwych – młoda nauczycielka musi się zmierzyć z dzierżącym tu nieformalną władzę klanem Pringle'ów (jakże paskudni są dla niej uczniowie pochodzący z tej rodziny!) czy z nieprzystępną Katarzyną Brooke. Przy okazji znajdzie się w centrum waśni rodzinnych, złączy niejednych kochanków, pomoże innym mieszkańcom miasteczka. Ostatecznie zyska powszechną sympatię. Swoje przygody i przemyślenia relacjonuje w licznych listach do Gilberta.

W moim odczuciu ten tom cyklu należy do najsłabszych. Owszem – znajdziemy tu to, za co zazwyczaj kocha się książki Montgomery: cudowną bohaterkę, uwielbianą przez kolejne pokolenia czytelników, pełne ciepła historie, barwne postaci, charakterystyczną aurę romantyczności, wreszcie – trochę prawdy o zmieniającym się świecie. Kapitalne są te ploteczki i plotki o mieszkańcach Summerside – żyjących i zmarłych. Pojawiają się ciekawe scenki i świetnie naszkicowane osoby – najciekawszą psychologicznie jest zdecydowanie Katarzyna Brooke, kobieta doświadczona przez los, która przywdziała kolczasty pancerz chroniący ją przed światem. Dusi się w tym pancerzu i we własnej samotności – to niezwykle przejmujący wątek. Z kolei Elżbieta Grayson – mieszkająca z apodyktyczną prababką i nieprzystępną służącą zwaną „Tą Kobietą” – jest jednym z wielu nieszczęśliwych, zaniedbanych emocjonalnie dzieci, jakie często pojawiają się w prozie Montgomery. Można ją uznać za prototyp Jany Stuart („Jana ze Wzgórza Latarni” ukazałą się rok po „Ani z Szumiących Topoli”). Nie brakuje też portretów błyskotliwie satyrycznych – hipochondryczka i manipulatorka pani Gibson, Ernestyna Bugle, ponura Kassandra lubująca się we własnym czarnowidztwie, nieznośnie egzaltowana, a przy tym niezbyt lotna Hazel Marr, wtrącająca się we wszystko ciotka Kocurka, rodzina Taylorów, która raz na zawsze postanowiła poradzić sobie z tyranizującym ją swymi humorami Cyrusem Taylorem – to tylko niektórzy z przeuroczych bohaterów.

Problem jednak polega na tym, że czytanie „Ani z Szumiących Topoli” przypomina kręcenie się w kółko. Brakuje wyrazistej fabuły, celu, do którego dążyłaby bohaterka (ten sam zarzut można postawić zarówno słabej „Ani z Avonlea”, jak i „Ani ze Złotego Brzegu” – powieści będącej kroniką życia małych Blythe'ów). Kolejne strony zdają się zapełniane nieco na siłę. Ania nie przechodzi żadnej przemiany, bo też nie musi – jest już ukształtowana, trochę za bardzo posągowa (wszyscy dookoła ją podziwiają i kochają, a ci, którzy mają odmienne odczucia, po prostu jeszcze nie zdają sobie sprawy z podziwu i miłości, jakimi darzą tę rudowłosą osóbkę). Inaczej mówiąc: bohaterka, która stoi w miejscu, przestaje być ciekawa. Ta powieść to właściwie zlepek listów, niepowiązanych ze sobą historii (trochę przewidywalnych, ale napisanych z werwą, inaczej niż w przypadku większości opowiadań Montgomery) i – niestety - niekiedy raczej opowiedzianych niż rzetelnie opisanych wątków (w niektórych miejscach akcja po prostu gna). Zabrakło tu pomysłu na całość. Ania w ostatnim liście do Gilberta w ten sposób podsumuje czas spędzony w Summerside:

„Na początku wydawało mi się, że trzy lata to ogromny szmat czasu, Gilbercie. A teraz okazuje się, że minęły one jak z bicza strzelił. Co więcej, były to lata szczęśliwe… może z wyjątkiem tych pierwszych kilku miesięcy potyczek z Pringle'ami. Później życie popłynęło już jak cudowna złocista rzeka”*.

No właśnie – życie płynie, ale niewiele się dzieje, wszystko jest miękkie, lekkie i pozbawione prawdziwego dramatyzmu. To trochę rozczarowuje. Ale może Montgomery świadomie chciała stworzyć właśnie taką powieść: spokojną, wywołującą uśmiech, a jeśli łzy – to tylko radości czy wzruszenia, nigdy smutku. I może dlatego do dziś czytelnicy chętnie wracają do „Ani z Szumiących Topoli”? Po ciepło, po brak zagrożenia? Lubią odwiedzać ten świat, w którym problemy się rozwiązuje dzięki miłości, dobroci i przyjaźni, a przez wszelkie chmury zaraz przebija słońce?


---
* Lucy Maud Montgomery, „Ania z Szumiących Topoli”, przeł. Agnieszka Kuc, Wydawnictwo Literackie, 2014, s. 347.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1304
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: