Dodany: 31.07.2010 17:00|Autor: ćpun
Jak to straszy, skoro nie straszy?
Rozpoczynając czytanie "Dziecka Rosemary" liczyłem na odczucie grozy, niepewności albo chociaż zaskoczenia nagłymi zwrotami akcji. Niestety, moim zdaniem, książka nie sprostała takim niewielkim wymaganiom.
Powieść zaczyna się banalnie - ot, młode małżeństwo wprowadza się do nowego mieszkania. Już na początku dowiadujemy się, że dom ma złą opinię - wielu jego mieszkańców było posądzanych u uprawianie czarów i wiarę w szatana. Czy po takim początku ktokolwiek może wierzyć, że poznawani sąsiedzi to normalna, nieszkodliwa rodzina? Dalsza część książki jest do bólu przewidywalna. Autor próbował wprowadzić motyw snów bądź urojeń, jednak czytelnik nie ma wątpliwości, co naprawdę dzieje się na jawie i jest faktem.
Czy w książce są zaskakujące zwroty akcji? Cóż, ja znalazłem jeden, szkoda, że dopiero w ostatnim rozdziale.
Czy w książce jest atmosfera niepewności? Można powiedzieć, że jest, jednak niepewność czują tylko bohaterowie książki. Czytelnikowi od początku do (niemalże) zakończenia wszystko wydaje się oczywiste, a wręcz banalne.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Podsumowując, całkiem niezły pomysł na książkę został zmarnowany przewidywalną akcją i nieudolnymi próbami budowania atmosfery grozy. Niestraszny horror staje się opowiastką nadającą się co najwyżej do straszenia dzieci. Według mnie, taki los spotkał "Dziecko Rosemary".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.