Dodany: 26.02.2018 09:31|Autor: RenKa76

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Duchy Jeremiego
Rient Robert

Znowu mieć dwanaście lat


Czasami zdarzają się książki magiczne – chce się je skończyć i jednocześnie marzy się o tym, żeby nigdy się nie kończyły. Czyta się je powoli, często odkłada, żeby na dłużej starczyło, wraca do poprzednich akapitów. Książki z gatunku „mieć ciastko i zjeść ciastko”. W moim prywatnym rankingu są to te oceniane najwyżej. Wybitne, niezapomniane, ulubione. Do ich wąskiego grona dołączyły właśnie „Duchy Jeremiego” Roberta Rienta.

Jeremi ma dwanaście lat, mieszka z mamą i chodzi do szkoły. Jego zwyczajne życie właśnie zaczyna się rozłazić w szwach. Chłopiec nawet nie przypuszcza, że gdyby jego świat porównać do ulicy, byłaby to ulica unicestwiana dom po domu przez potężny tajfun. Najpierw mama zaczyna coraz częściej chodzić do szpitala na kroplówki. Nikt jeszcze nie wymawia strasznego słowa „rak”, ale odbija się ono w każdym lustrze i unosi nad parą z kubków herbaty. Mama staje się coraz słabsza, dlatego przenosi się z Jeremim na wieś, do domu dziadka. Dziadek jest dziwny; ciągle opowiada o wycieczce na Syberię, ale tylko wtedy, kiedy zmusi się go do gadania, bo tak raczej milczy. To na wsi Jeremi będzie musiał dorosnąć w tempie iście olimpijskim, dowie się o sobie rzeczy, które są trudne do wyobrażenia dla przeciętnego dwunastolatka, będzie zmuszony przemeblować swój mały świat i patrzeć, jak tego świata ubywa codziennie, kawałek po kawałeczku…

Wiecie, z czym mam największy problem? Z recenzowaniem książek, które mnie zachwyciły. Jak opisać nieuchwytne uczucie, kiedy łzy zbierają się pod powiekami, kiedy wiemy, że coś nas poruszyło, chociaż nie do końca potrafimy ubrać to w słowa… Robert Rient może by mi wyjaśnił, bo jak mało który polski pisarz umie oddać słowami uczucia. Opisuje je oszczędnie, delikatnymi muśnięciami pędzla, nie waląc między oczy, ale jednocześnie tak, że każdy zrozumie, o co chodzi, bez przypisów, didaskaliów i dygresji. W „Duchach Jeremiego” posługuje się językiem dwunastolatka, ale bez tego luzactwa, które cechuje innego polskiego pisarza i które tak bardzo mnie drażni. Rient ma styl, i ten styl jest nie do podrobienia. To powieść napisana tak, że chce się ją zjeść, zupełnie jak te ciastka dziadka, które tym bardziej smakują, im więcej ich się je...

„Duchy Jeremiego” roją się od trudnych pytań. Co decyduje o tym, kim jesteśmy: krew, która w nas płynie, papierek z peselem, a może historie opowiadane wieczorem przy herbacie? Czy lepiej pamiętać czy oddać się łasce zapominania wszystkiego, zarówno złego, jak dobrego? Czy wszyscy umrzemy i dlaczego niektórzy szybciej? Czy śmierć można sobie wybrać czy ona wybiera nas? Czy jest jakiś Bóg, a jeśli jest, dlaczego świat został tak głupio urządzony? Czy modlić się do takiego dziwnego Boga, a jeśli tak, to w jaki sposób? A może jest ktoś inny? A z tym innym jak rozmawiać? Myślicie, że tylko dwunastolatek ma takie dylematy? Zajrzyjcie bardzo głęboko w siebie, widać światełko pytania? Pewnie widać, u mnie nawet kilka, migają jak świetliki w jasną noc. Piękne jest to, że tutaj pytania ważniejsze są od odpowiedzi. Pytanie to zawsze początek czegoś ważnego; kto pyta, ten chce myśleć, wiedzieć, doświadczyć. A odpowiedzi zawsze są tak różne, jak nasz wiek, doświadczenia życiowe i rodzinne historie.

„Duchy Jeremiego” są moim małym, prywatnym książkowym zachwytem. Podczas lektury znowu odkryłam w sobie to małe dziecko, które świat potrafił jeszcze zadziwić. Które pytało, smakowało, katalogowało świat. Przytuliłam je, odpowiedziałam na kilka trudnych pytań, pozwoliłam znowu zasnąć. Na jakiś czas, do następnego razu. Do następnej lektury, do kolejnego zachodu słońca. A tytułowe duchy? No przecież są, gdzieś tam, za szybą. Kiedy przyjdzie czas, zjawią się. Bo każdy ma swoje duchy i każdy ma swój czas na duchy.


[Recenzję opublikowałam również na swoim blogu oraz innych portalach]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1866
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Que_Sabe 27.02.2018 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Czasami zdarzają się ksią... | RenKa76
Świetna recenzja! To prawda, co piszesz, że autor świetnie oddaje słowami uczucia - opisy stanów emocjonalnych bohatera są zawsze w punkt. Mnie w tej książce urzekło bardzo poruszające uchwycenie momentu, w którym dziecko przestaje być dzieckiem, bo dociera do niego prawda o ludzkiej śmiertelności. O tym, że mama umrze, że ono samo umrze, że w ogóle umrzeć jest bardzo łatwo, a śmierć jest wszędzie dookoła.

Z drugiej strony jest w tej książce pewna naiwność, która niektórych czytelników może drażnić. No, ale biorąc do ręki książkę z dwunastoletnim bohaterem trzeba zawiesić na kołku swoje zgorzknienie, cynizm i otrzaskanie z oczywistymi prawdami o człowieku.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: