Dodany: 30.07.2010 00:27|Autor: misiak297

Książka: Anastazja
Kurth Peter

Kim była Anna Anderson?


[Chciałbym na wstępie uprzedzić, że w swojej recenzji dokonuję praktycznie streszczenia książki, a raczej biografii Anny Anderson]


17 lipca 1918, Jekaterynburg. Po schodach do piwnicy domu Ipatiewa pod wodzą Jurowskiego schodzi jedenaście osób – ostatni car Rosji, Mikołaj II Romanow z synem Aleksym na rękach, jego żona Aleksandra Fiodorowna, ich śliczne córki, Wielkie Księżne: Olga, Tatiana, Maria i Anastazja (podobno wszystkie płakały, jakby przeczuwały swój koniec). Towarzyszyli im też doktor Botkin, pokojówka, lokaj i kucharz. Muszą się schronić w piwnicy ze względu na rzekomo grożące im niebezpieczeństwo. Caryca Aleksandra prosi, aby zostały wniesione dwa krzesła – dla niej i chorowitego carewicza Aleksego. Jurowski odczytuje tekst pomyślany jako wyrok śmierci, po czym jednym strzałem zabija cara. Caryca Aleksandra i Wielka Księżna Olga zdążyły się jeszcze przeżegnać, zanim cały oddział zaczął strzelać do zgromadzonych w piwnicy więźniów. Jednak córki cara nie zginęły od razu - pociski zamiast trafiać, odbijały się od nich. Według raportu Sokołowa Anastazja przeżyła salwę karabinową i dopiero później została dobita ciosami bagnetów i uderzeniami kolb karabinów. Okazało się, że Wielkie Księżniczki miały wszyte w gorsety drogocenne kamienie, które amortyzowały kule, a właściwie przedłużyły tylko męczarnie carskich córek. Odarte z odzieży ciała poćwiartowano, polano kwasem i po spaleniu wrzucono do nieczynnych szybów znajdujących się w lesie za Jekaterynburgiem. To miał być epilog ostatnich Romanowów.

17 stycznia 1920, Berlin. Z Landwehrkanal zostaje wyłowiona nieznana kobieta. Podczas pobytu w szpitalu w Dalldorfie Fraulein Unbekannt, czyli Nieznana Panna - jest zamknięta w sobie, odmawia odpowiedzi na wszelkie pytania, obawia się o swoje życie. W końcu jedna z pensjonariuszek zakładu, niemiecka krawcowa Klara Peuther, poznaje w niej Wielką Księżnę Tatianę, która przecież powinna była zginąć podczas masakry w domu Ipatiewa. Tak zaczyna się niezwykła historia Frau Czajkowskiej czy też Anny Anderson, która twierdzi, że jest jedną z cudem ocalałych córek ostatniego cara Rosji, jednak nie Tatianą, lecz Wielką Księżną Anastazją. Książka Petera Kurtha to biografia tej niezwykłej kobiety, poprowadzona od odratowania w Berlinie aż po jej śmierć ponad sześćdziesiąt lat później.

Historia Anny Anderson – bo tak zwykło się nazywać rzekomą Anastazję – jest niezwykle fascynująca. Jej biografia to walka nie o majątek pozostawiony w spuściźnie przez Romanowów, ale dążenie do uznania własnej tożsamości. Ścieżka Anastazji była wyboista – wciąż zjednywała sobie nowych przyjaciół, którzy bez trudności poznawali w niej najmłodszą córkę cara, wciąż też napotykała ludzi, którzy widzieli w niej przebiegłą oszustkę i wyrachowaną uzurpatorkę. Była jeszcze trzecia grupa – na czele z matką cara - która uważała, że ostatni Romanowowie w ogóle nie zostali zabici.

1927. Dokonuje się istny przełom w historii rzekomej Anastazji. Kobieta uratowana od utonięcia siedem lat wcześniej zostaje rozpoznana jako panna Franciszka Szanckowska, polska robotnica. Anna Anderson przez wiele lat będzie musiała borykać się z tym oskarżeniem - dopiero wiele lat później postępowanie sądowe ostatecznie wykluczy jakikolwiek związek między nią a Szanckowską.

Ta wojna o uznanie należnej pozycji ciągnęła się do końca życia Anny Anderson – nawet gdy większość osób dramatu, czy to jej popleczników, czy to przeciwników - odeszła z tego świata. Sprawa o potwierdzenie tożsamości trafiła nawet do sądu – jednak nie zdołano dojść do porozumienia. Żaden sąd nie mógł jednoznacznie orzec, że Anna Anderson jest córką Mikołaja II. Żaden również nie mógł temu zaprzeczyć.

Pytanie, które przez całą książkę nurtuje Petera Kurtha: „Czy Anna Anderson to Anastazja Romanow?”, nurtuje też czytelnika. Jest to zasługa nie tylko prawdziwej historii, ale również sprawnego pióra Autora. Kurth wykonał naprawdę rzetelną pracę – jego dzieło jest pełne przypisów, zdjęć, cytatów z dokumentów, listów czy pamiętników. Jednak – co ważniejsze – ta historia wciąga bardziej niż niejedna powieść, śledzi się ją z wypiekami na twarzy. Anna Anderson była postacią na pewno bardzo niejednoznaczną – z jednej strony niezwykle dumna, inteligentna i obyta (i to sprawiało, że wszyscy sytuowali ją w arystokratycznych kręgach), z drugiej - wybuchowa i kapryśna, pogrążająca się w manii prześladowczej. Znała rozmaite szczegóły z życia carskiej rodziny, o których nie mogła nigdzie przeczytać. Wiele anegdot czy faktów, które przytaczała, znajdowało swoje potwierdzenie. Ludzie, którzy ją spotkali, nie mieli żadnych wątpliwości, że to carska córka (przeciwnicy Anny Anderson zazwyczaj nigdy nie widzieli jej na oczy), gdyż ona sama mogła to udowodnić nie tylko podobieństwem wyglądu czy wrodzoną dystynkcją. Z drugiej strony wątpliwe, aby ktoś przeżył tragedię w Jekaterynburgu. Poza tym Anna Anderson nie byłą pierwszą kobietą, która widziała w sobie cudownie ocaloną córkę cara. Również w latach dwudziestych pojawiła się Marga Boodts, która utrzymywała, że jest Wielką Księżną Olgą. Według niektórych Wielka Księżna Tatiana miała być uratowana i ewakuowana do Anglii, gdzie żyła jako Larissa Tudor. Znalazły się również fałszywe Marie (np. Ceclava Czapska) oraz cała rzesza łże-Aleksych. Samych Anastazji było ponoć osiemdziesiąt (z ważniejszych: Eugenia Smith, Nadieżda Wasiljewna czy rozstrzelana przez rosyjskie służby bezpieczeństwa Maria Boczkariowa). Sam Peter Kurth unika jednoznacznych wniosków (choć przyzna w epilogu, że wierzył pannie Anderson), niczego nie narzuca, po prostu w rzetelny sposób zestawia fakty. Jednak trudno nie wierzyć tej Anastazji – biorąc pod uwagę liczbę rozpoznań, jej szczegółową wiedzę, którą zdobywała sobie kolejne rzesze wyznawców. Zresztą samym zachowaniem przypominała członków rodziny Romanowów: kuzyni odnajdywali w niej cechy ciotek, kochanki cara – jego oczy, przyjaciółki carycy – jej upór, koleżanki Anastazji – jej śmiech i spojrzenia. Czytając tę książkę można starać się zachować chłodny obiektywizm, jednak trudno nie przyznać racji stronnikom Anny Anderson, zwłaszcza w obliczu coraz to nowych dowodów i rozpoznań:

„Wciąż jestem pewna, że to ona Kiedy tak na mnie spojrzała, rozumie pan, tymi oczyma… to był on. To był car. I nie mówię tego ot, tak sobie. Nie, tak właśnie myślę… Dokładnie to samo spojrzenie. To było spojrzenie cara. Ktokolwiek patrzył kiedyś w jego oczy, nigdy nie zapomni tego spojrzenia”[1].

„- Poznałam ją z wyglądu, i intuicyjnie, po znakach, które nie mogą mylić. (…) Kiedy wychodziłam i obejrzałam się, żeby jeszcze raz na nią spojrzeć, powiedziała »Do widzenia, do widzenia«, a sposób, w jaki to robiła, trafił mi prosto do serca, bo powiedziała to dokładnie tak, jak mówiła to caryca…”[2].

„[Anastazja] Chwyciła butelkę wody kolońskiej i wylała trochę na dłoń Szury. (…) Szura otwarła ze zdziwienia usta i nagle zaczęła śmiać się do łez. Później wyjaśniła: »To była właśnie cała księżna Anastazja Mikołajewna, która była troszeczkę szalona, jeśli chodziło o perfumy. Dawnymi czasy często oblewała nimi Szurę tak, że ta pachniała jak bukiet kwiatów«”[3].

„Nie mogę tego objąć rozumem, ale serce mówi mi, że ta mała to Anastazja”[4].

„Czytaliśmy, graliśmy w warcaby, a na górze był nawet stół bilardowy
Anastazja przerwała mu natychmiast: - Nie, nie na górze! Bilard był na dole. Nie pamięta pan? Maria grała dobrze, ja całkiem źle.
Dassel pamiętał; pamiętał, gdzie stał stół bilardowy, jak kiepsko córka cara radziła sobie z kijem, i że nie mogła wymyślić, jak oszukiwać, by wygrać”[5].

Tym bardziej zdumiewa proces, do którego w końcu doszło, a raczej jego wynik. Podczas tegoż procesu (pasjonującego niczym z powieści Grishama) jednoznacznie dowiedziono, że twarz Anny Anderson niczym nie różni się od twarzy Wielkiej Księżnej Anastazji – te osoby były identyczne. Dodatkowo analiza grafologiczna wykazała, że „w piśmie pani Anderson występują wszystkie cechy, które były do zaobserwowania w piśmie młodej Anastazji”[6]. Mimo to wyraźnie stronniczy sędzia nie wydał jednoznacznego wyroku, tożsamość Anastazji nie została potwierdzona, jak również jej nie zaprzeczono. To wydarzenie okazało się istnym skandalem i być może udałoby się składać następne apelacje, gdyby sama powódka – już stara i schorowana – nie zrezygnowała z dalszego postępowania. Bo napisana z prawdziwym rozmachem „Anastazja” to nie tylko rzetelne przekazanie kawałka historii, ale również przedstawienie walki o swoją tożsamość, znalezienie swojego godziwego miejsca w świecie. Zarówno zsumowanie wszystkich faktów, jak i przedstawiona przez Kurtha dokumentacja pozwala czytelnikowi przypuszczać, że Anna Anderson rzeczywiście była Wielką Księżną.

To bardzo filmowa historia i szybko też zostaje przez film przechwycona. W kolejnych ekranizacjach dziejów Fraulein Unbekannt/Annę Anderson/Anastazję odgrywają Ingrid Bergman oraz Amy Irving, a w wersji rysunkowej głos tej postaci podkłada Meg Ryan.

12 stycznia 1984 Anastazja Manahan (znana także jako Czajkowska bądź Anderson) umiera – stara, zniedołężniała, popadająca w coraz większy obłęd, a jednak zachowująca ślady dawnej dystynkcji. Jednak dlaczego śmierć miałaby przynieść jej odznaczenie Wielkiej Księżnej Anastazji Romanow, skoro tego odznaczenia skąpiło jej życie?

1991. Po upadku komunizmu zostaje ujawnione przerażające odkrycie: odnaleziono szczątki carskiej rodziny oraz służących. Wśród szkieletów brakowało dwóch – carewicza Aleksego i jednej z młodszych dziewcząt – Marii lub Anastazji. Czy to oznacza, że Anna Anderson była tą, za którą się podawała? Nic podobnego. Przeprowadzone kilka lat później badania DNA jednoznacznie wykazały, że Anna Anderson nie miała nic wspólnego ani z Anastazją, ani z rodziną ostatniego cara Rosji.

2007. Niedaleko Jekaterynburga znaleziono szczątki chłopca i młodej kobiety. Rok później, dziewięćdziesiąt lat po morderstwie dokonanym na Romanowach, jednoznacznie wykazano, że są to Aleksy i jego siostra Maria. Tym samym zdemaskowano wszelkich – nawet najbardziej wiarygodnych – samozwańców. Tym samym wielka tajemnica została rozwiązana – carska rodzina spoczęła w pokoju. Już wiadomo, że nikt nie przeżył masakry w domu Ipatiwewa. Chyba już nie ma niedomówień w tej kwestii. Świat został odarty z jednej z największych zagadek historii. I to w sumie dobrze – choć chciałoby się, żeby któraś z tych pięknych dziewcząt uniknęła tak przerażającej śmierci.

Pozostała jeszcze jedna zagadka do rozwiązania – kim naprawdę była Anna Anderson? Skąd miała wszystkie – potwierdzone przecież - informacje? Dlaczego zwiodła tyle osób? Czy zrobiła to świadomie, czy też nie? Tego już się zapewne nie dowiemy…



---
[1] Peter Kurth "Anastazja", tłum. Tomasz Kowalski, Mariusz Srokol, Warszawa 1993, s. 418.
[2] Tamże, s. 332.
[3] Tamże, s. 133.
[4] Tamże, s. 135.
[5] Tamże, s. 223.
[6] Tamże, s. 373.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9207
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: porcelanka 31.07.2010 15:48 napisał(a):
Odpowiedź na: [Chciałbym na wstępie upr... | misiak297
Wspaniała recenzja! I znowu okazuje się, że historia jest bardziej pasjonująca i zaskakująca niż kryminały;) Książkę dopisuję do listy poszukiwanych.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: