Przynajmniej raz w roku zdarza mi się nieostrożność sięgnięcia do wielkich koszy ustawionych w supermarketach, a wypełnionych niechcianymi książkami tuż przed ich zagładą w fabrykach makulatury. Tym razem w moje ręce wpadł
Diabeł na wieży (
Kańtoch Anna)
i choć generalnie nie czytam literatury wampirycznej, to nazwisko autorki nie było mi obce. Zdziwiona najniższą w całym koszu ceną zajrzałam szybko do b-netki, zobaczyłam fantastyczne oceny i postanowiłam zaryzykować całe 3,99 zł, zwłaszcza, że mam w rodzinie taką, co lubi podobne rzeczy.
Hmm, nie przepadam za historiami o zjawiskach nadprzyrodzonych, ale pierwsze z opowiadań, tytułowy "Diabeł na wieży" sprawiło nie najgorsze wrażenie. Wprawdzie odrobinę raziła nadmiernie współczesna w zastanych okolicznościach narracja, a zagadkę odgadłam zbyt szybko, to odległe i niewyraźne analogie do takich powieści gotyckich, jak np.
W kleszczach lęku (
James Henry)
wzbudziły we mnie pewne zainteresowanie.
Niestety, kolejne opowiadania nie dorównują pierwszemu. Historie są naciągane, pogmatwane, nadmiernie nieracjonalne, a błędy językowe, na jakie natrafiłam, całkowicie mnie odrzuciły:
"Ojciec Sauvin ... odłożył kubek cienkiego wina..." (111) - że też mu się nie wylało? W moim świecie odkładamy widelce, a kubki odstawiamy.
"... w każdym bądź razie ..." (169) - no właśnie
Błędy rażą tym bardziej, że Kańtoch jest filologiem, więc oczekiwałabym nie tylko oczywistej u absolwentki studiów humanistycznych znajomości języka ojczystego, ale też wrażliwości językowej, wyczucia, a tego niestety zabrakło. Znalazłam też mnóstwo drobniejszych niezgrabności lingwistycznych, co w połączeniu z brakiem dbałości o konieczną w tym przypadku korektę są moim zdaniem dyskwalifikujące i oceniam nisko, choć gdybym bardziej lubiła ten gatunek i mniej zwracała uwagę na język powiedziałabym, że czyta się dość gładko.
Nieco śmieszy główny czarownik-detektyw Jordan, który nie wierzy, ale wierzy: nieco kształcony i znający się na czarach i medycynie, niektóre fakty uznaje za podejrzane bzdury i wtedy drąży, a inne, równie nieracjonalne, traktuje poważnie.
A na koniec interesujący cytat:
"- A chrześcijańskie miłosierdzie? - przypomniał Jordan
- Diabła tam warte miłosierdzie - warknął Inian, rzucając mu nieprzychylne spojrzenie. - Jeśli ludziom siłą miłości i szacunku do Boga w gardło nie wepchniesz, to żyć będą w grzechu jak zwierzęta." (125) - cytat jest świetny, bo oddaje wtłaczanie każdej ideologii, niekoniecznie związanej z jakąkolwiek religią, bo czymże jest nachalna reklama czegokolwiek, jak nie współczesnym 'wpychaniem do gardła'?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.