Dodany: 04.02.2018 04:08|Autor: J

Czytatnik: #?!

2 osoby polecają ten tekst.

Pilnuj swego wartownika


Idź, postaw wartownika (Lee Harper) (4,0)


Historia z pojawieniem się tej książki jest cokolwiek tajemnicza. Harper Lee, znana całemu światu autorka jednej tylko, ale za to słynnej powieści, u schyłku długiego życia, po półwieczu literackiego milczenia, postanowiła upublicznić drugą. Początkowo próbowano reklamować ją jako kontynuację "Zabić drozda", koniec końców stanęło chyba jednak na tym, że była to tylko jej wstępna wersja, odrzucona przez wydawcę. Pojawiły się nawet podejrzenia, że sędziwa autorka, po wylewie i z pewnym upośledzeniem zmysłów, mogła nic nie wiedzieć o całej sprawie rzekomo odnalezionej powieści sprzed lat, a "największy literacki powrót" został zorganizowany przez jej przyjaciółkę i prawniczkę.

W "Idź, postaw wartownika" Jean Louise Finch ma 26 lat i mieszka w postępowym Nowym Jorku. Przyjeżdża na Południe, w rodzinne strony, na urlop. Doznaje szoku, gdy odkrywa, że jej ojciec i stary przyjaciel, któremu właśnie przyznała status kandydata na męża, biorą udział w zebraniach Rady Obywatelskiej, niedwuznacznie kojarzącej się dziewczynie z rasizmem i przemocą. Trauma jest tak wielka, bo obraz ojca był wyidealizowany niczym u małego dziecka. A tymczasem Atticus Finch, owszem, zawsze był przyzwoitym facetem, ale jednak tylko człowiekiem. Zrozpaczona Jane postanawia zerwać wszelkie kontakty z rodziną i wyjechać na zawsze.

Tutaj na scenę wkracza wuj Jack, cokolwiek szurnięty miłośnik literatury wiktoriańskiej, ale jednocześnie bardzo mądry człowiek. Z pomocą takiego mentora Jean Louise udaje się dokonać kilku ważnych odkryć, mianowicie:
– że musi odbrązowić swego ojca i zacząć traktować go jak zwykłego śmiertelnika;
– że jest odrębną osobą z własnym "wartownikiem", czyli sumieniem, które wcale nie działa tak samo, jak sumienie ojca;
– że jej ojciec nadal jest porządnym człowiekiem, ale niekoniecznie w taki sposób, w jaki ona sobie to wyobrażała;
– że ogólnoamerykański spór o segregację rasową nie jest tak (nomen omen) czarno-biały, jakby się jej mogło wydawać;
– i w końcu że to posegregowane Południe to jest jej świat, którego ojciec broni przed rozpadem, a ona przecież wcale nie chce, żeby ten świat się rozpadł.

Sednem powieści jest domknięcie procesu dojrzewania Jean, zaś sam problem rasizmu i segregacji jest tylko tłem i nie ma pierwszorzędnego znaczenia. Dzieci na pewnym etapie zwykle odkrywają, że ich rodzice nie są wszechwiedzącymi, nieomylnymi ideałami, ale nasza bohaterka jakoś przeoczyła właściwy moment, więc musiała się z problemem skonfrontować w wieku dorosłym. Musiała zrozumieć, że jej ojciec jest odrębnym bytem, którego moralny kompas nie musi pokrywać się w 100% z jej własnym.

Kolejny aspekt osiągania dojrzałości to porzucenie młodzieńczej bezkompromisowości w ocenach i zrozumienie, że za ludzkimi postawami i poglądami na rozmaite sprawy kryje się cała gama rozbieżnych interesów i motywacji, które niekoniecznie muszą być z gruntu złe – mogą być po prostu inne; a nawet jeśli są głupie czy błędne, to ludzie mają do nich prawo. Tak na przykład dla Atticusa główną motywacją uczestniczenia w owym rasistowskim (zdaniem Jean) gremium było jego silne poczucie legalizmu i przekonanie, że sąd najwyższy naruszył konstytucję, znosząc segregację rasową (zresztą Jean to przekonanie podzielała, tylko dla niej równouprawnienie kolorowych było mimo wszystko większą wartością). Z drugiej strony pan Finch przywołał też szereg klasycznych argumentów (tudzież sofizmatów) o konieczności utrzymania segregacji: że jej zniesienie doprowadzi do obniżenia poziomu nauczania w szkołach; że Murzyni są jak dzieci i nie są w stanie sprostać obowiązkom obywatelskim; że nie mają umiejętności do rządzenia np. hrabstwem, a mogą wygrać, bo głosują stadnie, jak im aktywiści NAACP każą; że my tylko bronimy naszego stylu życia; i w końcu że o n i chcą nas zniszczyć.

W książce dostrzegam też przesłanie natury politycznej, apoteozę starych, dobrych amerykańskich wartości: indywidualizmu, zasady "żyj i pozwól żyć", bezwzględnej wierności konstytucji, szerokiej autonomii poszczególnych stanów i ograniczenia prerogatyw rządu federalnego; postulat, że nawet słuszne skądinąd zmiany winny być wprowadzane stopniowo, metodą małych kroków, poprzez pracę u podstaw; nie zaś narzucane z rewolucyjną gwałtownością przez władze centralne, oderwane od lokalnych realiów, za to z jakichś względów zawsze podatne na argumenty niewielkich, acz hałaśliwych grup "postępowców".


Moje ogólne wrażenie z lektury? Dwa w jednym. Harper Lee pióro ma lekkie, a książkę czyta się szybko i przyjemnie, lecz dotyczy to części, powiedziałbym, nastrojowo-wprowadzających, jak amerykańska sielanka w retrospekcjach z dzieciństwa czy randka Jean i Hanka. Gdy zaś autorka przechodzi do meritum, styl zmienia się diametralnie w umiarkowanie ciekawą, na poły sokratejską debatę mistrza-wuja i mistrza-ojca z uczennicą. Jestem więc gotów uwierzyć, że gdy dawno temu wydawca dostał tekst do oceny, to rzeczywiście zachęcił autorkę, by nową wersję książki rozwijała w takich kierunkach, które lepiej jej wychodziły.


Garść cytatów.
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu



Zobacz też: Jotowy luty 2018

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 374
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: