Potęga Cimcirymci
„Iwona księżniczka Burgunda” zaliczana jest do młodzieńczego okresu twórczości Gombrowicza – czasu, w którym zagadnieniu Formy, zwłaszcza jako determinanty życia człowieka, poświęcił najwięcej refleksji i uwagi. Wydrukowana w „Skamandrze” rok po opublikowaniu „Ferdydurke”, rzecz mignęła niemal niezauważona. A szkoda, bo to czyni ją ciekawszą, że nie tylko porusza problem istnienia i niemożności niezależnego bytowania człowieka w świecie owładniętym Formą, lecz jako dramat przenosi całość na scenę, która swoimi nieodłącznymi atrybutami – teatralnością i kostiumem – uwypukla i podkreśla wymowę utworu.
Jak zbudował świat tego utworu Gombrowicz? Oto mamy dwór królewski, parę królewską i ich syna, następcę tronu Filipa, który spotyka na spacerze istotę niepociągającą, nieinteresującą i deprymującą go każdą cząstką swego istnienia – Iwonę. Nudna, trwożliwa dziewczyna prowokuje księcia i jego towarzyszy do zabawy jej kosztem, jednak Filip nie może pogodzić się z tym, że dziewczyna musi go denerwować tylko na mocy stereotypu i zdobywa się na iście młodzieńczy bunt: odrzuca myśl, że zainteresowaniem darzyć należy jedynie panny ładne i pociągające i postanawia pokochać Iwonę. W tym celu przedstawia ją rodzicom jako swą narzeczoną i zabiera na królewski dwór, który od momentu jej przybycia ulega powolnemu rozkładowi – do tego stopnia, że rodzina królewska zaczyna dyszeć chęcią mordu nieszczęsnej Cimcirymci. Dlaczego? Przyczyna tkwi w Iwonie – główna bohaterka, paradoksalnie, wypowiada w dramacie raptem parę słów, zdaje się również nie reagować na słowa do niej skierowane. Jej niezdolność do nawiązania jakichkolwiek konwencjonalnych kontaktów z otoczeniem, postawa pełna negacji wszystkiego, nie wpisuje się w żaden znany plan postępowania. Iwona istnieje jednak w dramacie, jakoś się przecież zachowuje i zachowanie to wyraża czasem zniechęcenie, czasem obrazę, a także miłość. Książę Filip, nie mogąc znieść, że stanowi obiekt tak niewdzięcznego uczucia, pragnie ją odesłać. Paraliżuje go jednak myśl, że nie może nią pogardzać, jeśli jest jej ukochanym. To, że Iwona zamknęła go w sobie, w swojej myśli i swoim wnętrzu sprawia, że następca tronu żywić zaczyna to samo pragnienie co pozostali mieszkańcy dworu. Iwona bowiem swym istnieniem apeluje do wszystkiego, co w każdej osobie niewydarzone, przywodzi na myśl własne braki, brudy i grzeszki. Z tego właśnie powodu dwór mobilizuje wszystkie swoje siły, blaski i wyższości i – właśnie, co?
Siła utworu tkwi w niezwykle trafnym doborze miejsca i sytuacji – uniwersalność dworu królewskiego, czczącego doskonałość Formy, pozwala na skrupulatną weryfikację społecznych stereotypów. Bo tym jest właśnie w tym utworze (podobnie zresztą jak w „Ferdyturke”) Forma – zbiorem społecznych nakazów, które nie pozwalają na swobodę w wyborze postępowania. Nie poddaje się im jednak Iwona, która nie chcąc przyjąć żadnej narzucanej jej roli sprawia, że Forma, pozbawiona punktu odniesienia, pożera samą siebie. Jej milczenie jest tu tarczą przeciwko światu, który ją krzywdzi, wyraża więcej niż słowa, jest swego rodzaju mową negatywną.
Nie jest jednak łatwo o właściwą ocenę postaw bohaterów: czy Iwona jest tylko wewnętrznym problemem Filipa, czy też pełnokrwistą postacią, outsiderem, który swe klęski ponosi w interakcji z otoczeniem? A sam Filip – jest buntownikiem przeciwko społecznemu porządkowi, któremu odwrót od Iwony dyktuje czysty konformizm, czy może romantykiem, szukającym uczucia w relacji dotychczas niepoddanej skodyfikowaniu, który szybko przekonuje się, że nie ma mowy o swobodzie i suwerenności nawet w tak bardzo niekonwencjonalnym związku? To już czytelnik musi ocenić sam.
„Iwona księżniczka Burgunda” to ważkie przemyślenia podane iście po gombrowiczowsku, wciągająca fabuła, przystawalność do każdego miejsca i czasu, zadziwiająca współczesność i nowoczesność. Z tego też powodu polecam serdecznie.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.