Dodany: 27.01.2018 01:36|Autor: misiak297

Książka: Króliczek Piotruś i inne historyjki
Potter Beatrix

1 osoba poleca ten tekst.

O spóźnionych wizytach w dziecięcych krainach


Jakoś mnie ominęła w dzieciństwie twórczość Beatrix Potter. Poznawałem lekturowo mnóstwo króliczków, żabek, myszek, kotków – ale akurat nie te, które wyszły spod jej pióra. Możliwe, że nasze drogi mogły się jeszcze przeciąć – później byłem jednak zbyt „dorosły”, aby doceniać literaturę dziecięcą, brawura i niezdrowa ciekawość pchały mnie w stronę literatury dla dorosłych – kryminałów Agathy Christie, horrorów Stephena Kinga, zaprawionych realizmem magicznym (którego to terminu wówczas nie znałem) powieści Jonathana Carrolla. W obliczu tych „poważnych” książek tamte przeznaczone dla dzieci i młodzieży musiały stracić na atrakcyjności. Dopiero gdy miałem lat już nie „naście”, a „dzieścia”, usłyszałem szum wierzb z opowiadań Grahama, zajrzałem do Narnii, do „Chatki Puchatka” i do Doliny Muminków, a także do pokoju z zabawkami, gdzie starzał się Aksamitny Królik. W końcu poznałem i Beatrix Potter. Jakże urocze są te historyjki! Człowiek się czuje znów tak, jakby miał lat nie „-dzieści”, a tyle, że wystarczą palce obu rąk, aby je policzyć. I żadnych przedrostków.

Oto nieposłuszny Króliczek Piotruś, łamiąc matczyny zakaz, wybiera się do ogrodu pana McGregora. Zuchwały Chrupuś – wiewiórka – drażni starą sowę Benonę, buntując się przeciwko uległości brata i kuzynów. Droczą się kotka zwana Panną Pusią i Mysz (niepomna na to, że tu idzie o życie). Lusia – tym razem reprezentantka homo sapiens – w poszukiwaniu zagubionych chusteczek i fartuszka trafia do domu praczki – pani Mrugalińskiej. Tymczasem pan Jeremiasz – żaba – wybiera się na ryby, chcąc czymś ugościć swoich przyjaciół. A każda z tych historii została pięknie zilustrowana.

Wbrew pozorom nie są to cukierkowe opowieści. Piotruś Królik wpada w prawdziwe tarapaty (i kto wie, czy nie skończyłby jak jego ojciec (pani Królikowa, przestrzegając dzieci przed odwiedzinami w ogrodzie pana McGregora, mówi: „Wasz ojciec miał tam wypadek. Pani McGregor przyrządziła z niego pasztet”[1]), a Chrupuś zostaje ukarany za swe zuchwalstwa. Pan Jeremiasz mający apetyt na rybkę omal sam nie zostaje przez nią zjedzony:

„Nadpłynął z pluskiem wyjątkowo duży pstrąg – chla-la-la-la-lap – i połknął go - (…) po czym zawrócił i pomknął w stronę dna. Był jednak tak zdegustowany smakiem płaszcza, że po niespełna minucie wypluł pana Jeremiasza. Tylko kaloszki zdołał przełknąć… Pan Jeremiasz dobił do powierzchni – całkiem jak bąbelki i korek wyskakujące z wody gazowanej – i co sił w łapkach popłynął na skraj stawu”[2].

Ale nawet jeśli nie dzieje się nic dramatycznego, te teksty śledzi się z przyjemnością. Wiele czaru ma w sobie na przykład spokojna, pełna barwnych szczegółów opowieść o jeżu-praczce. Dziewczynka Lusia trafia do innego świata i dobrze się w nim czuje:

„[Pani Mrugalińska] zaczęła rozwieszać różnego rodzaju rzeczy we wszystkich rozmiarach: małe brązowe mysie płaszczyki, czarną aksamitną krecią kamizelkę, czerwony frak bez ogona należący do wiewiórki zwanej Chrupusiem, bardzo skurczony błękitny kubraczek króliczka Piotrusia oraz nieoznaczoną halkę, która zagubiła się w praniu. I w końcu kosz był pusty!
Potem pani Mrugalińska zaparzyła herbatę: filiżankę dla siebie i filiżankę dla Lusi. Usiadły na ławce przy kominku i spoglądały jedna na drugą. Dłoń pani Mrugalińskiej była bardzo, bardzo brązowa i bardzo, bardzo pomarszczona od mydlin; a z całej jej sukienki i czepka sterczały ostro zakończone kolce, więc Lusia nie chciała siedzieć zbyt blisko”[3].

Myślę ze zdumieniem, że te opowieści powstały tuż przed tym, zanim XX wiek pogrążył się w wojennych katastrofach. Powstały w czasie, gdy miał on szansę być lepszy od innych (można by powiedzieć, nawiązując do wiersza Szymborskiej). Chciałbym (idealistycznie i chyba trochę naiwnie) widzieć w nich spokój, który nie musiał zapowiadać burzy. Niewinny świat dzieciństwa – przyjazny, ciepły, choć nie ckliwy – zaklęty w zdaniach, w kolorowych ilustracjach. Tchnący bezpieczeństwem. Żałuję, że nie poznałem go wcześniej. Że nie kibicowałem Piotrusiowi w jego ucieczce, nie wpadłem na herbatkę do pani Mrugalińskiej, nie obserwowałem pojedynku Panny Pusi i Myszy. Jednak myślę, że opowieści Beatrix Potter bardzo łatwo pokochać – i nieważne, ile ma się lat.


---
[1] Beatrix Potter, „Króliczek Piotruś i inne historyjki”, przeł. Anna Matusik-Dyjak, Barbara Szymanek, Wydawnictwo Oleksiuk, 2017, s. 13-14.
[2] Tamże, s. 88.
[3] Tamże, s. 63-64.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 661
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: