Dodany: 24.01.2018 19:32|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Listy, które ogrzewają na odległość


To niewiarygodna wręcz historia: dziewczynka marząca o zagraniu głównej roli w ekranizacji jednej ze swoich ulubionych powieści pisze list do sławnej pisarki (niebędącej zresztą autorką wspomnianej książki) z prośbą o pomoc w realizacji tego marzenia. Nadawczyni jest impulsywną dwunastolatką pełną pretensji do świata (nie bez powodu). Adresatka, o dwa pokolenia starsza, ma dorosłe dzieci i gromadkę wnuków, ale co istotniejsze, codziennie zasypuje ją grad listów od małoletnich czytelników; wydaje się oczywiste, że nie jest w stanie korespondować z każdym dzieciakiem, który do niej napisze – brakłoby jej czasu na składanie tych opowieści, za które ją tak kochają. Jednak list Sary, naiwny, egzaltowany, pełen podkreśleń i wykrzykników, ma w sobie coś takiego, że Astrid (Astrid, nie żadna „Szanowna Pani”, bo Szwedzi już dawno przestali się stosować do wyśrubowanych europejskich norm korespondencyjnego savoir-vivre'u. U nas taka bezceremonialność nawet dziś bywa niełatwa do zaakceptowania…) odpisuje nie zwyczajową banalną formułką: „droga X, dziękuję i pozdrawiam”, ale obszerniej, z pewną dawką dyskretnych morałów, lecz i z zachętą do dalszej wymiany listów.

I oto zaczyna się znajomość, która potrwa plus minus dwie dekady. Listy krążą z różną częstotliwością: czasem kilka w ciągu kilku tygodni, czasem jeden na parę lat, ale zawsze są pełne wzajemnego zaufania i życzliwości. Ileż cierpliwości ma starsza pani do tej buntowniczej nastolatki, której dorastanie to jedna wielka kontestacja otaczającej ją rzeczywistości! Sara nie znosi szkoły, jej kontakt z rodzicami jest na tyle fatalny, że w pewnym momencie mówi się nawet o pobycie w rodzinie zastępczej, w środowisku rówieśników też sobie nie najlepiej radzi, nie chcąc się „przypochlebiać tym, co mają władzę (popularnym koleżankom)”[1]. Skutkiem są ucieczki z domu i rozmaite wyczyny na granicy konfliktu z prawem, a w konsekwencji pobyt w oddziale dla „dwunasto–osiemnastolatków z problemami”[2]. Astrid wyczuwa, że ma do czynienia z wrażliwą i zagubioną duszą, bo „ci, co pozostają obojętni i przeważnie myślą tylko o tym, żeby czas płynął najprzyjemniej, jak to możliwe, tacy nigdy nie wylądują w żadnej klinice psychiatrycznej dla młodzieży”[3]. Więc znów odpisuje, starając się jak najdelikatniej przekazać swojej młodej znajomej, że wagarowanie i lekceważenie nauczycieli nie zaprowadzi jej tam, dokąd dojść pragnie. Zachęca do dobrych wyborów (w tym celu posługuje się nawet swego rodzaju przekupstwem: obiecuje trzynastoletniej Sarze, że jeśli ta powstrzyma się od palenia papierosów do ukończenia 20 roku życia, otrzyma od niej tysiąc koron! I słowa, jak się później dowiemy, dotrzymuje), podnosi na duchu, dzieli się wspomnieniami z dzieciństwa i refleksjami z obecnego życia. Towarzyszy dziewczynie z oddali, gdy ta na jakiś czas przeprowadza się do dziadków, gdy przeżywa swoje pierwsze miłości, gdy z ulgą kończy szkołę podstawową i podejmuje kolejne prace, gdy jako dwudziestolatka przeżywa okres głębokiej fascynacji religijnej. I od trzydziestoparoletniej już mężatki i matki otrzymuje zapewnienie, na jakie próżno czeka niejeden rodzic: „Wiesz, na to wpadli w ramach psychologii – żeby być dostrzeżoną i braną na poważnie, taka bezwarunkowa miłość. TO dałaś mi rzeczywiście dzięki swoim listom”[4]. Potem korespondencja się urywa, po części chyba dlatego, że dojrzała Sara trochę się wstydzi swojej przeszłości, „szczególnie tych listów o nawróceniu. I szczególnie tego, w którym żebrzę o te pieniądze za niepalenie”[5], a może i dlatego, że w tym okresie umiera jej ojciec, z którym udaje jej się niemal w ostatniej chwili pogodzić. Dwa ostatnie listy do Astrid powstają już po śmierci pisarki. Ten późniejszy i obszerniejszy zawiera wzruszające słowa: „nie wiesz, jak dużo myślałam o tobie i zastanawiałam się, co sprawiło, że ty znaczyłaś dla mnie tak dużo. Sądzę, że to była twoja odwaga. (...) pisałaś dla wszystkich, którzy zachowali w sobie dziecko: ja jestem tym dzieckiem, które mogło wejść na chwilę i usiąść z tobą przed tą zapaloną świeczką. I tak się dzieje, że siadam tam nadal”[6].

Jakież szczęście miała ta dziewczyna, że wybrała sobie taką mentorkę, i jak cudownym człowiekiem była Astrid, że samymi listami potrafiła utrzymać w pionie nastolatkę, której niewiele brakowało do zupełnego zmarnowania tkwiącego w niej potencjału! Dla odczucia tej bliskości, tego promieniowania ciepła i mądrości warto ich korespondencję – prowadzoną zwyczajnym, czasem wręcz potocznym językiem – przeczytać.


---
[1] Astrid Lindgren, Sara Schwardt, „Twoje listy chowam pod materacem. Korespondencja 1971-2002”, przeł. Anna Węgleńska, wyd. Nasza Księgarnia, 2015, s. 21.
[2] Tamże, s. 20.
[3] Tamże, s. 24.
[4] Tamże, s. 219.
[5] Tamże, s. 232.
[6] Tamże, s. 232.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1170
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: misiak297 25.01.2018 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: To niewiarygodna wręcz hi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Co za historia!
Piękna recenzja.
Użytkownik: jolekp 25.01.2018 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Co za historia! Piękna r... | misiak297
Książka równie piękna :)
Użytkownik: misiak297 17.10.2018 15:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka równie piękna :) | jolekp
Nie minęło znów tak dużo czasu i przeczytałem tę książkę - z ciekawością, ze wzruszeniem. Cóż za piękna historia, cóż za spotkanie tak odmiennych światów - pisarka, która osiągnęła spektakularny sukces, już starsza wiekiem, doświadczona i nastolatka tak bardzo nastoletnia w swoim zachowaniu: krnąbrna, niezadowolona ze swoich relacji z najbliższymi, z rówieśnikami, trochę zuchwała, przeżywająca wszystkie emocje do potęgi drugiej. I przy okazji obdarzona ogromną wrażliwością, która wyróżnia, ale też sprawia kłopoty.

Niesamowicie autentyczne są te listy - uderza kontrast między wyważoną dojrzałą kobietą, a Sarą-dzieckiem. I ten pomost pełen podziwu, życzliwości, wzajemnego szacunku. Wszystko układa się w piękną opowieść, która porusza. Niejeden pisarz chciałby się doczekać takiego czytelnika!

Dziękuję, Dot, za recenzję i, Niedźwiedziu, za pożyczankę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: