Dodany: 22.07.2010 18:19|Autor: ciotka

Zamiast ciastka na deser...


Czasami my, kobiety pragniemy się odprężyć przy książce niekoniecznie wzbudzającej w nas intensywne odczucia, zmuszającej do refleksji nad własnym postępowaniem czy też celem życia. Z początku uznałam, iż lekki współczesny romans ocieplający serce będzie idealną pozycją na rozgrzanie się i sięgnięcie już po nieco poważniejszą literaturę.

Niestety, powieść Jayne Ann Krentz "Świt nad zatoką" nie ma w sobie niczego ciepłego, jest po prostu przesłodzoną herbatą. Główni bohaterowie, Lillian Harte i Gabriel Madison, znają się od dziecka. Ich dziadkowie niegdyś prowadzili wspólnie interesy. Jednak z powodu uroku drobnej rudowłosej kobiety wspólna firma upada, niszcząc zarówno więzi biznesowe, jak i przyjacielskie. Od tej pory istnieją dwa zwaśnione rody, których dzieci i wnuki charakteryzują się podobnymi cechami osobowości. Jednakże Lillian i Gabriel stanowią wyjątki. Ona - artystka niegdyś prowadząca biuro matrymonialne, on - zajęty z pozoru jedynie rozwojem firmy Madison Commercial. Dwa inne światy łączą się wspólnym uczuciem.

O ile sam zarys losów jest ciekawy, to dialogi, opisy są bardzo proste, lakoniczne. Postacie nie mają w sobie żadnej tajemniczości. Zachowują się jak nastolatkowie, grając niedopowiedzeniami, rzucając wobec siebie dziecinne oskarżenia. Wszystko przypomina telenowelę. Związek Lillian i Gabriela oparty jest na kilku prostych słowach i seksie.

Niebywale irytujące stało się zdanie powtarzane jak mantra, iż Gabe jest inny niż wszyscy z rodziny Madisonów. A wątek Arizony i jej zagadki wszech czasów wcale nie wprowadza lekkiego dreszczyku emocji. Zaś nasza para się w niego angażuje z sentymentu do lekko zakręconej starszej pani, mimo iż nie są już dziećmi i mają ważniejsze sprawy na głowie.

Czytanie tej książki było po prostu nieprzyjemne. Naciągana akcja, infantylne zachowanie prawie wszystkich postaci (jedynie Marilyn była w miarę dojrzała w tym gronie), zwłaszcza decydowanie dziadków o wyborach miłosnych dorosłych już wnuków. Przypominanie w każdym rozdziale o konflikcie dwóch rodzin byłoby znośne, gdyby autorka starała się go pogłębić o inne wydarzenia z przeszłości, stosunek dzieci, wnuków, otoczenia - lecz tego nie uczyniła. Było tylko mówienie o istnieniu różnicy, bez zagłębiania się w szczegóły.

Książka nie daje ciepła czy też siły. Również nie doszukałam się żadnego przesłania, jakie nakierowałoby w działaniu współczesne kobiety. Postaci jedynie delikatnie naszkicowane, bez głębi i wyrazu, przez co nie utożsamiłam się nawet w ułamku z jakimkolwiek bohaterem, zatem cała historia straciła dla mnie autentyczność. Wiele nie oczekiwałam po romansie, ale aż tak ubogiego w słowa, wydarzenia i szczere uczucie jak dzieło „Świt nad zatoką” nie czytałam już dawno.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1516
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: