Dodany: 23.01.2018 23:42|Autor: Marioosh

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Krwawa Luna
Bukalska Patrycja

4 osoby polecają ten tekst.

Czarny charakter czy czarna legenda?


Oj, nie spodoba się ta książka Prawdziwym Polskim Patriotom, nie spodoba – jeśli, oczywiście, wezmą ją do ręki; chociaż już nie raz zauważyłem, że zapoznanie się z kontrowersyjnym tematem wcale nie jest niezbędnym warunkiem do oceniania i zabierania głosu. Czemu tak uważam? Autorka podważa zamieszczone w Internecie opinie na temat Julii Brüstiger, słynnej szefowej V Departamentu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w latach 1944–1956. A są one bardzo ostre i radykalne: Krwawa Luna osobiście brała udział w torturowaniu więźniów, czerpiąc z tego seksualną satysfakcję. Patrycja Bukalska spędziła półtora roku na przeglądaniu dziesiątek tomów akt w IPN i w Archiwum Akt Nowych, zakładając, że świadectw okrucieństwa powinno być mnóstwo, zważywszy na jej rozpropagowany wizerunek – tymczasem okazało się, że takich świadectw praktycznie nie ma, a jeśli są, to z rodzaju „gdzieś tam słyszałem” albo „ktoś mi kiedyś powiedział”. Co intrygujące, jedynie historyk Paweł Zaremba zadał sobie trud sprawdzenia tych relacji. Interesujące jest też, że w „Wolnej Europie”, w audycjach Józefa Światły, który zbiegł z Polski w 1953 roku, nie pojawiają się informacje o takich praktykach, a przynajmniej Andrzej Paczkowski w książce „Trzy twarze Józefa Światły” o tym nie wspomina – sprawdziłem. Dlaczego więc Julię Brüstiger nazywano Krwawą Luną? Autorka wysuwa odważną, ryzykowną, ale bardzo logiczną teorię, iż mamy tu do czynienia z klasyczną czarną legendą stworzoną przez jej kolegów z bezpieki. Spójrzmy: w zarządzanym przez nią Departamencie były zaledwie cztery osoby z wyższym wykształceniem, a czterdzieści procent funkcjonariuszy nie miało nawet średniego; można więc śmiało przypuszczać, że nie mogąc znieść kobiety, która ich zdominowała i przewyższała wpływami, stworzyli taki szokujący jej wizerunek. Patrycja Bukalska twierdzi, że nie metody śledcze zadecydowały o stworzeniu tej legendy – przesądziła o tym specyficzna mieszanka władzy i seksualności; kobieta na takim stanowisku nie mogła być po prostu ważna i groźna, musiała jeszcze być rozpasana, zboczona, wulgarna i sadystyczna. Jest to hipoteza dość odważna, ale niepozbawiona sensu: Julia Brüstiger miała doktorat z filozofii, była elokwentna i kulturalna; i tylko ona doczekała się tak wyrazistego pseudonimu – Krwawa Luna, nikt nie mówi choćby o krwawym Józefie Różańskim.

A sama publikacja jest bardzo ciekawa; historia jej powstania również – otóż autorka sięgnęła do materiałów zebranych przez Teresę Torańską, która prawdopodobnie sama chciała napisać książkę, nie wiadomo tylko czy o samej Brüstiger, czy o korzeniach całej formacji. I właśnie tak, jak ja to nazwałem – „po torańsku”, została napisana: spokojnie, bez większego zacietrzewienia, po prostu przedstawienie tezy i udowodnienie jej. Życie Luny opisane jest szczegółowo i metodycznie: dzieciństwo w żydowskiej, galicyjskiej rodzinie, studia we Lwowie, wyroki więzienia za działalność komunistyczną, praca w Departamencie V, działalność literacka, pobyt w szpitalu w Laskach i rzekome nawrócenie. Autorka pisze o jej rewolucyjnym temperamencie i ślepym przekonaniu o roli partii, ale też o fascynacji wiarą w idee skrajnie odmienne od jej zasad, co przejawiło się w uwolnieniu Pawła Jasienicy i dyskusjach z Marią Okońską, bliską współpracowniczką kardynała Stefana Wyszyńskiego. Ciekawe są też rozdziały opisujące życie Julii Brüstiger po odejściu z UB – pisała książki, chodziła na zajęcia z jogi; zdawała sobie sprawę z tego, że jest inwigilowana, zwłaszcza po marcu 1968. Intrygująca jest część książki poświęcona jej pobytowi w Laskach i fascynacji katolicyzmem – jednak na nawrócenie czy chrzest nie ma dowodów, choć mogłoby to być piękne zakończenie tej historii. Ale najbardziej szokuje informacja, że prawdopodobnie przeszmuglowała do Paryża materiały kompromitujące wielu towarzyszy z Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – trudno jednak zweryfikować, czy nie był to blef kobiety świadomej istnienia podsłuchu w jej własnym mieszkaniu. Oczywiście autorka nie wybiela Krwawej Luny, nie kwestionuje tego, że odpowiada ona za cierpienia czy śmierć więźniów, lecz podważa rozpowszechnianą po dziś dzień czarną legendę; a poza tym zadaje pytanie: co spowodowało, że inteligentną, wykształconą kobietę zafascynował zbrodniczy reżim? Dlaczego – nie chcąc podobno iść do resortu bezpieczeństwa – posłuchała nakazu Gomułki i Bieruta i karnie została funkcjonariuszką systemu?

Ciekawa i intrygująca jest ta książka, ale przede wszystkim unika jednoznacznych ani radykalnych osądów. Dobrze jest się z nią zapoznać, by wyrobić sobie zdanie, że nie wszystko jest całkiem czarne lub całkiem białe.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1618
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: