Dodany: 12.01.2018 13:56|Autor: imarba
Klasyka, bo... z klasą
Kryminały czyta prawie każdy i prawie każdy je lubi, ale też jest całe mnóstwo ich rodzajów, choć nie wszystkie nazwane: medyczne, sensacyjne, obyczajowe – i prawdę powiedziawszy, to kategoryzacja bardzo umowna, żeby nie powiedzieć płynna, bo są medyczne z wątkiem obyczajowym, prawnicze z romansowym, romansowe z sensacyjnym. Każdy jednak pozostaje kryminałem, czyli powieścią (podaję za Wikipedią) „charakteryzującą się fabułą zorganizowaną wokół zbrodni, okoliczności dojścia do niej, dochodzenia oraz ujawnienia osoby sprawcy” – ale czy przede wszystkim?
Po co piszę o tym, co właściwie każdy wie? Otóż istnieje (moim zdaniem) coś takiego jak „czysty kryminał”, klasyczny, nieobciążony innymi wątkami, niezduszony nadmiarem dywagacji filozoficzno-obyczajowych, w którym autor nie zapoznaje nas z dziejami rodu pomocnika detektywa do szóstego pokolenia wstecz ani sytuacją materialną trzeciego syna ósmej kochanki żony sołtysa... No tak, przesadzam, ale do rzeczy!
„Premiery nie będzie” to taki właśnie czysty, klasyczny kryminał, najbliżej mu chyba do twórczości Joe Alexa, którego, czego nie ukrywam, kocham. Jest tu klasyczne „zamknięte” środowiskowo. Odosobniony dom i zbrodnia, której nie mógł popełnić nikt z zewnątrz. To prawie zagadka „zamkniętego pokoju”... Trzy kobiety, trzech mężczyzn i skomplikowane, niejednoznaczne relacje między nimi. Dodajmy do tego, że środowisko jest specyficzne, bo związane z teatrem. Dwie znane aktorki, w tym jedna prawdziwa gwiazda... Próby „Balladyny” w mazurskim maliniaku to może nie awangarda, ale też nie coś całkiem zwyczajnego. Miłość i nienawiść jak w „Balladynie”, tak i w powieści gmatwają ludziom życie... Ktoś ginie, ale czy na pewno musiał zginąć?
Do akcji wchodzi komisarz policji... tu ciekawostka: i jego nastoletnia córka. Ciekawy zabieg, bo dziewczyna trzeźwo, z nieco ironicznym i nastoletnim podejściem do życia komentuje wszystkie wydarzenia, sprawiając, że patrzymy na uczestniczących w nich ludzi zupełnie inaczej niż policjanci.
To bardzo dobrze napisana powieść. Lekki odpoczynek od przegadania i często spotykanych „przedobrzeń”. Książka na jeden wieczór, choćby dlatego, że objętościowo daleko jej do ostatnio obowiązujących 900 stron, może nie nowatorska, ale świetna. Wątek kryminalny doskonale poprowadzony, żadnych udziwnień i rozwiązań w stylu „deus ex machina”. Wątki poboczne potraktowane... hmm... jak należy, czyli pobocznie.
Nic, tylko czytać.
[Recenzję opublikowałam na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.