Dodany: 13.02.2005 10:36|Autor: Krzysztof

Historia, Grecja i Europa


Rzadko zdarza się, aby wybitny naukowiec był świetnym pisarzem i jednocześnie popularyzatorem osiągnięć swojej dziedziny wiedzy - jak autor tej książki. Aleksander Krawczuk, profesor, filolog, romanista i hellenista, uczeń Kumanieckiego, realizując swoje dzieło zapoznania szerokiego kręgu czytelników z epoką starożytną, napisał, obok wielu innych książek, "Ostatnią olimpiadę".

Popularyzatorska pasja Krawczuka ma swe źródło w jego pojmowaniu historii jako nauki, która nie może pozostać zamknięta w archiwach instytutów. Owoce żmudnej pracy naukowców nie są celem samym w sobie, a jedynie pierwszym etapem procesu, którego celem jest zrozumienie mechanizmów przemian dziejowych, i zapoznanie z wnioskami społeczeństwa. Tukidydes napisał swoją "Wojnę peloponeską", aby nie zaginęła pamięć, ale jednocześnie pokazał, jak wojna niszczy w ludziach to, co ludzkie; Krawczuk proponuje nam przystanąć na chwilę, pochylić się nad minionymi wiekami, ludźmi wtedy żyjącymi, ich dążeniami, i wtedy, mając właściwą perspektywę, zastanowić się nad swoim celem i systemem wartościowania.

Przy takim pojmowaniu celów badań historycznych, mniej ważną staje się data intronizacji kolejnego władcy, a znaczenia nabiera zrozumienie przyczyn i skutków - także tych dalekich i szeroko rozgałęzionych - oraz ich wpływu na kolejne stulecia, aż do dzisiaj. Bo nasze dzieje, zdaje się mówić Krawczuk, to nieprzerwany ciąg, włókno, które każdy z nas ciągnie za sobą nawet wtedy, gdy nie ma świadomości jego istnienia. W tym sensie wydarzenia opisywane w tej książce, mimo upływu tylu wieków, są nam bliskie. W jakiejś mierze dzieją się nadal.

W "Ostatniej olimpiadzie" autor opisuje czas ostatniej olimpiady starego świata, czas przełomu. Koniec nie tylko odbywających się od ponad tysiąca lat igrzysk, ale i starożytności, a z nim - przemianę oblicza Europy. Krawczuk, wyborny znawca i miłośnik antyku, stawia tezę - i szeroko ją uzasadnia - że właśnie lata ostatniej olimpiady, a nie kres cesarstwa na Zachodzie, są końcem starożytności i początkiem mroków średniowiecza. Łącząc koniec igrzysk olimpijskich z radykalnymi przemianami na naszym kontynencie, autor wskazuje Grecję jako źródło tego wszystkiego, co określa się mianem europejskości.

Każdy, kto latami obcuje z greckimi i rzymskimi mistrzami słowa, poddając się ich urokowi, zaczyna myśleć, mówić i pisać jak oni. Te starożytne powinowactwo słychać w języku Krawczuka. Lekkość, prostota, ale i precyzja w wyrażaniu myśli, bez przytłaczania czytelnika faktami encyklopedycznymi, sprawiają, że tę książkę, historyczną przecież, czyta się jak powieść.

Cofnijmy się więc o szesnaście wieków, by zobaczyć, jak niszczeje materia, gdy zabraknie ożywiającego ją ducha. Ducha starych ideałów greckich.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8604
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: norge 19.02.2011 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko zdarza się, aby wy... | Krzysztof
Zaczynając czytać "Ostatnią olimpiadę" od razu zwróciłam uwagę na znany mi już wcześniej specyficzny język i styl pisania Krawczuka. Pomyślałam sobie, że coś mi on przypomina, budzi jakieś dalekie skojarzenia. Kiedy zerknęłam do twojej recenzji, uświadomiłam sobie, że to chyba właśnie jest to, co tak celnie wypunktowałeś:
"Każdy, kto latami obcuje z greckimi i rzymskimi mistrzami słowa, poddając się ich urokowi, zaczyna myśleć, mówić i pisać jak oni. Te starożytne powinowactwo słychać w języku Krawczuka."
Słychać, naprawdę...

Niedawno, przy innej biblioNETkowej okazji toczyła się mała dyskusja na temat stosunku starożytnych do ludzkiego ciała. Pamiętam, ze Czajka napisała takie zdanie: "[...] grzeszne postrzeganie ciała nie zostało wynalezione w pierwszym wieku naszej ery". "Ostatnia olimpiada" pełna jest rozważań na ten temat. Krawczuk z nieubłagalną logiką zauważa:

"Mógłby ktoś rzec, że potępienie ciała i spraw jego spotyka się także w pełni czasów klasycznych i u najtypowszych przedstawicieli pogańskiego świata. Przecież już wtedy, w zaraniu kultury antycznej, ukuto powiedzenie, że jest ono grobem duszy; pogląd uzasadniany następnie i rozwijany bardzo pomysłowo przez wielu antycznych myślicieli z Platonem na czele. Prawda. Lecz pamiętać należy, że tego rodzaju twierdzenia stanowiły tylko rodzaj poetyckiej przesłanki do dumań metafizycznych. W praktyce i we własnym życiu innym hołdowano zasadom."
Użytkownik: Krzysztof 19.02.2011 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Zaczynając czytać "Ostatn... | norge
Witaj, Diano we włosach:)
Idziemy swoimi śladami: w domu przeczytałem po raz kolejny „Stąd do starożytności”, oczywiście Krawczuka. W tej książce także pisze o stosunku do seksualności (więc także i do ciała) w starożytności, dobitnie wskazując różnice niemożliwe już – według niego – do zniwelowania, oraz wskazując sprawcę tych głębokich zmian: religie z ich niechęcią do tej sfery życia człowieka. Według niego zadziałał tutaj znany mechanizm psychologiczny: to, co zakazane pociąga ludzi, budzi na ogół niezdrowe emocje, tworzy podziemia i zwyrodnienia. Zaznaczam, że nie cytuję tutaj słów Krawczuka, piszę swoimi słowami. Grzeszność ciała… Znaczna część znanych mi posągów antycznych przedstawia nagich ludzi, a nie ma w nich erotyki, jest tylko uroda ludzkiego ciała; w czasie ich oglądania dostrzega się piękno i czuje zachwyt - bez żadnych „grzesznych” myśli. Znowu przypomniał mi się niekompletny posąg Hebe widziany w londyńskim muzeum: podziwiając go czułem, że mimo znacznych uszkodzeń, w tej bryle marmuru nadal tkwi urok, który chciał ukazać nam rzeźbiarz – zgodnie z misją sztuki umożliwiającej nam zobaczenie świata takiego, jakim widzi go twórca. A jak jest z Dawidem Michała Anioła, z jego jeńcami wychylającymi się z bloku marmuru? Przecież tak samo!: nadal tkwi w nich podziw artysty.
Któryś z pisarzy, niewykluczone że Krawczuk, napisał, że wcale nie rzadko malarz zdobiący wazy dodawał napis „piękna, piękny” obok namalowanej ludzkiej sylwetki. Ujmujące i urocze. Widzisz tego artystę zdobiącego wazy? Namalował sylwetkę nagiego młodzieńca biegnącego z oszczepem, albo dziewczyny szykującej sobie kąpiel, i nie może się rozstać z wazą, patrzy z radością na ten prosty przecież rysunek, ledwie obrys, patrzy i widzi urok ludzkiego ciała. W końcu sięga po pędzelek i dodaje to jedno słowo..
Muśnie jeszcze dłonią wazę, nim ją odstawi i sięgnie po następną.
Widzisz go?
Wiem, że zdarzały się naczynia codziennego użytku zdobione napisami i rysunkami, które teraz byłyby uznane za pornografię; wtedy nikogo nie gorszyły, i co ważne nie z powodu rozpasania, a odwrotnie: niewinności. Tak jak niewinne są te chwile między dwojgiem ludzi, dopóki my sami nie przydamy im grzechu.
Ten sam Platon, który snuł swoje metafizyczne dumania o grzeszności ciała, był szerokim w barach zapaśnikiem, co nota bene dało mu jego imię.
Do Ostatniej olimpiady na pewno także wrócę – dla przypomnienia sobie tych wszystkich, rozlicznie wymienionych i szeroko uzasadnianych tam związków końca starożytności z końcem olimpiad. Właśnie tego rodzaju wnioski, takie szerokie spojrzenie na historię, wykazanie niezliczonych związków czasów obecnych z przeszłością, wpływów na nas zdarzeń i idei zdawałoby się dawno zapomnianych – to wszystko jest dla mnie najcenniejsze u Krawczuka.
Oczywiście jego prosty, a tak jasny, elegancki i jednocześnie potoczysty tok opowiadania też:)
Dziękuję, Diano.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: