Dodany: 06.01.2018 22:09|Autor: misiak297

Powrót do Księżycowego Nowiu


„– Nie chcę się uczyć rozsądku i dobrego wychowania! – wykrzyknęła Emilka drżącym głosem. – Ja… ja chcę, aby ktoś mnie pokochał”[1].


Wracanie do poznanych w dzieciństwie książek, które jednak zatarły się w pamięci, to niezwykle interesujące doświadczenie czytelnicze. Z jednej strony niejako zmuszeni jesteśmy patrzeć na nie „dorosłym” spojrzeniem – łatwiej wtedy dostrzec pewne wady, błędy warsztatowe, rozwiązania fabularne, które po latach nie przekonują, a także treści, które umknęły przy pierwszym czytaniu. Z drugiej – wyobrażam sobie, że nadal jest w nich zaklęte dzieciństwo, jakaś część nas samych. To pozwala wrócić do dawno minionego czasu. Taką właśnie przyjemność zapewniła mi ponowna lektura „Emilki z Księżycowego Nowiu”.

Emilka Byrd Starr jest dzieckiem wrażliwym, inteligentnym i obdarzonym bujną wyobraźnią. Tatuś otacza ją miłością, darzy przywiązaniem i szacunkiem, wyrabia w niej też wysokie poczucie własnej wartości. Szczęśliwy świat wali się w gruzy, gdy okazuje się, że Douglas Starr jest umierający, a dalsze losy Emilki – niepewne. Po jego śmierci dziewczynka staje się żywym kłopotem dla swoich krewnych ze strony matki – Murrayów. Nikt nie ma ochoty przygarnąć wygadanej, wychowanej w niezgodzie z obowiązującymi normami indywidualistki. Odbywa się losowanie, w wyniku którego Emilkę zabiera rodzina z Księżycowego Nowiu. Ciotka Elżbieta – zimna, dumna i surowa, tyranizująca swoich bliskich – traktuje opiekę nad siostrzenicą jak obowiązek. Z kolei serdeczna, ciepła ciotka Laura i kuzyn Jim cieszą się, że dziewczynka trafiła właśnie do nich. Jak ułoży się ich wspólne życie? Początki nie są łatwe.

Kiedy czytam na nowo powieści Lucy Maud Montgomery, zdumiewa mnie, ile w nich treści, których wcześniej nie zauważyłem ze względu na wiek lub skupienie się na fabule. Jako dziecko traktowałem je jako lekką literaturę kształtującą wrażliwość i wkładałem między bardziej realistyczne baśnie. Dziś widzę, jak bardzo się myliłem. Kiedy mówi się o „Ani z Zielonego Wzgórza”, wspomina się przede wszystkim zabawne przygody tytułowej bohaterki, upicie Diany Barry winem porzeczkowym, ufarbowanie włosów na zielono, obrażenie bezpośredniej pani Linde, szczęśliwe chwile spędzone w nowym domu – ale w głębszej warstwie to historia o tym, jak kształtuje się miłość (Maryli i Mateusza do Ani) i o przemianie, jaką może przynieść. „Wymarzony dom Ani” jest właściwie raczej dla dorosłych: skupia się na pierwszych – nie zawsze łatwych – latach małżeńskiego życia bohaterki. Cykl o Pat porusza problematykę chorobliwego przywiązania do miejsca, lęku przed zmianami. W tle „Jany ze Wzgórza Latarni” ukazane są trudne relacje ze świata dorosłych – kobieta zamknięta w złotej klatce przez matkę, która była zdolna w wyniku manipulacji poświęcić miłość. Z kolei „Błękitny zamek” to coś więcej niż romans – to historia usamodzielnienia się młodej kobiety, wyzwolenia spod tyranii rodziny, przekroczenia ram własnego wizerunku. Drugie dno możemy odkryć również w „Emilce…”.

Zdumiewająco dużo w utworach Montgomery autentyzmu. Chodzi nie tylko o to, że zachowała się w nich kultura naturalnie wyparta już przez przemiany społeczne i obyczajowe, i dziś pozostają literackim skansenem minionego świata (obecnie na przykład zdumiewa, że grzywka może zostać uznana za niestosowny element uczesania czy że ktoś może naprawdę sądzić, iż długie gęste włosy odpowiadają za spadek żywotności danej osoby). Oczywiście nie brakuje również elementów, które się nie zmieniły. Przykładowo to społeczne przekonanie – pomimo upływu lat – nadal jest bardzo silne:

„Ale mężczyzna, jeżeli ma do wyboru głupią i mądrą kobietę, zawsze wybierze głupią. (…). Ja udawałam głupią. Zapamiętaj to sobie, Emilko. Jeśli masz rozum, to się z tym nie zdradzaj. Twoje kostki u nóg prędzej przyciągną mężczyzn niż rozum”[2].

To książki autentyczne również psychologicznie. Ich autorka świetnie umiała przenikać emocje, sposób myślenia dziecka. Stworzone przez nią postaci dorosłych również są ciekawe i nie tak jednoznaczne, jak mogłoby się wydawać (ciocia Laura, choć pokorna, potrafi się buntować, ciotka Elżbieta pod powłoką surowości i dumy skrywa wciąż bolesne traumy. Jej niechęć do Emilki bierze się z poczucia żalu w stosunku do ukochanej siostry, która kiedyś ją porzuciła). Problematyka poruszona w „Emilce z Księżycowego Nowiu” jest naprawdę poważna. Cóż za koszmarna sytuacja. Oto dziecko przeżywa osobistą tragedię i nagle trafia w obce miejsce, do właściwie obcych ludzi, musi się też przystosować do reguł, których nie zna. Mało kto mu współczuje, takie były wtedy koleje losu sierot. Ellen uświadamia dziewczynce, która chciałaby sama zadecydować o sobie:

„– Obawiam się, że nie będziesz miała wyboru. Możesz tylko być wdzięczna, że ktoś chce cię przygarnąć. Pamiętaj, że nie jesteś nikim ważnym”[3].

Emilka przy tym wszystkim ma dużo szczęścia – trafia na ludzi wymagających, ale potrafiących się wykazać zdrowym rozsądkiem, dbających o swoją podopieczną – choć wzajemne docieranie się jej i ciotki Elżbiety to długi, skomplikowany proces. Są tu też inne dramatyczne historie dzieci. Ilza, córka miejscowego doktora (jedna z najciekawszych postaci), musi płacić za błąd swojej matki, który sprawił, że ojciec nie potrafi się do niej zbliżyć (rozwiązanie tego wątku jest naprawdę pomysłowe). Ted tkwi w toksycznej relacji z zaborczą matką (to zostało zaledwie naszkicowane, ale i tak robi wrażenie). Nie brakuje przejawów okrucieństwa dzieci wobec dzieci czy nauczycieli względem uczniów.

Oczywiście, „Emilka z Księżycowego Nowiu” pozostaje w gruncie rzeczy historią dość pogodną, być może dlatego trudniej zauważyć głęboki dramatyzm, który w niej tkwi. Sporo tu bardzo błyskotliwego humoru. Wprowadza go sama bohaterka, która – jakież to ujmująco dziecięce! – dopiero uczy się świata i nie zawsze pojmuje pewne zasady. Oto scena, w której przyznaje się do czytania zakazanej książki:

„– Zabroniłam ci czytać powieści, Emilio Starr, powinnaś o tym pamiętać. Są szkodliwe, nic dobrego z nich nie wynika.
– Okazała się nudna – zwierzyła się Emilka, jakby nuda i szkodliwość miały przeciwstawne znaczenie. – Kiedy ją czytałam, czułam się nieszczęśliwa. Każdy kochał się w niewłaściwej osobie. Postanowiłam, ciociu, że się nigdy nie zakocham. Wynikają z tego tylko same kłopoty.
– Nie mów o sprawach, których nie rozumiesz i o których dzieci nawet myśleć nie powinny. To są właśnie skutki czytania powieści. Powiem doktorowi Burnleyowi, aby zamknął na klucz swoją bibliotekę.
– Ciociu, nie rób tego, bardzo proszę! – wykrzyknęła Emilka. – Już więcej powieści tam nie ma. Wzięłam sobie właśnie stamtąd bardzo interesującą książkę. O wszystkim, co jest wewnątrz człowieka. Teraz czytam o wątrobie i związanych z nią chorobach. Bardzo ciekawe są ilustracje. Pozwól mi, ciociu, przeczytać ją do końca.
Było to o wiele gorsze niż powieść. Ciotka Elżbieta się przeraziła. Nie wolno czytać o wnętrznościach człowieka.
– Czy ty doprawdy nie masz wstydu, Emilko? Jeśli nie masz, to ja się wstydzę za ciebie. Małym dziewczynkom nie wolno czytać takich książek.
– Dlaczego, ciociu? Przecież mam wątrobę… i serce, i płuca… no i żołądek… a także…
– Dosyć, Emilko. Ani słowa więcej”[4].

A tu inny zabawny fragment:

„Ted pożyczył mi trzy tomiki poezji. Jeden z nich to poezje Tennysona. (…) Drugi to poezje pani Browning. Jest cudowna. Chciałabym ją poznać. Myślę, że mi się uda, ale dopiero po śmierci, musi jeszcze upłynąć dużo czasu”[5].

Nie brakuje też humoru sytuacyjnego. Oto fragment jednego z przejmujących (choć i budzących uśmiech) listów Emilki do zmarłego ojca:

„[Czytałam] »Pamiętnik Anzonetty B. Peters«, która nawróciła się jako siedmioletnia dziewczynka, a zmarła mając dwanaście lat. Zawsze, kiedy zadawano jej jakieś pytanie, odpowiadała wersetem z hymnu. Oczywiście po nawróceniu. Ciotka Elżbieta mówi, że powinnam się starać być taka jak Anzonetta. (…) Jestem przekonana, że gdybym mówiła wierszami hymnów, to tylko bym się ośmieszała. Raz spróbowałam. Ciotka Laura spytała mnie, czy na przyszłą zimę wolałabym pończochy w niebieskie czy czerwone prążki, a ja odpowiedziałam jak Anzonetta: »Jezu, Twoja krew i prawość/ Są moim pięknem i wspaniałą szatą«. Ciotka Laura wykrzyknęła, że oszalałam, a ciotka Elżbieta, że jestem przewrotna. Wiem już, że to nie ma sensu”[6].

„Emilka z Księżycowego Nowiu” to świetna książka. Ciekawa, spójna fabularnie, głęboka, a zarazem zabawna i ciepła. Niektóre sceny są psychologicznie bardzo mocne. Mówi się, że to najbardziej autobiograficzna z powieści kanadyjskiej pisarki – i tu widzę jej jedyną słabość. Emilka jest kreowana na kogoś absolutnie wyjątkowego. Nie przeczę, to bohaterka nietuzinkowa – problem tkwi w pewnej uporczywości narzucania mi jako czytelnikowi tego wizerunku. Nie wiem, czy w jakimkolwiek innym przypadku Montgomery była równie nachalna w podkreślaniu wrażliwości postaci, jej trudnej sytuacji i niesprawiedliwości, jakiej doznaje, w mówieniu czytelnikowi wprost (i w sposób dosyć moralizatorski), co ma myśleć. Mało brakowało, a krzyczałbym na narratora: „przestań się wtrącać i pozwól akcji po prostu się toczyć”! Odniosłem wrażenie, że autorka tak bardzo sympatyzowała z bohaterką, że zabrakło jej odrobiny niezbędnego dystansu, który uchroniłby Emilkę przed pewną nieznośną „posągowatością”. A jednak, choć jestem świadom tej niemałej wady, nie mogę odmówić „Emilce z Księżycowego Nowiu” uroku. Pozostałem oczarowany.

Jestem przekonany, że warto odkrywać powieści Lucy Maud Montgomery na nowo.


---
[1] Lucy Maud Montgomery, „Emilka z Księżycowego Nowiu”, przeł. Ryszarda Grzybowska, Wydawnictwo Literackie, 2014, s. 29.
[2] Tamże, s. 296.
[3] Tamże, s. 29.
[4] Tamże, s. 258-259.
[5] Tamże, s. 213-214.
[6] Tamże, s. 121.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3555
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 26
Użytkownik: porcelanka 09.01.2018 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: „– Nie chcę się uczyć roz... | misiak297
Ja też jestem przekonana, że warto odkrywać powieści Lucy Maud Montgomery na nowo;)

Emilka to moja ulubiona postać stworzona przez Montgomery. Rzeczywiście jest kreowana na osobę wyjątkową - zwłaszcza, że wielokrotnie podkreślane jest jej pochodzenie - "bycie Murrayówną", które ma ją czynić kimś lepszym od innych. Jednak wydaje mi się, że mimo wszystko jest mniej wyidealizowana niż Ania Shirley,a jej przygody nie są tak niewinne i często wynikają z jej uporu, a nawet złośliwości. Emilka jest dumna, harda i niezależna. Potrafi z równą zawziętością nienawidzić, co kochać. Przez to wydawała się zawsze "żywsza" i prawdziwsza niż Ania.

Zaciekawiło mnie określenie "posągowatość", co przez nie rozumiesz?;)
Użytkownik: misiak297 09.01.2018 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też jestem przekonana,... | porcelanka
"Posągowatość" - rozumiem to pojęcie jako pewnego rodzaju idealizację postaci. Tzn. nawet jeżeli bohater ma jakieś wady, pod piórem danego autora zamieniają się w zalety.

Emilka stylizowana na "dumną Murrayównę" zupełnie mi nie przeszkadza, to jest ciekawe. Dla mnie Emilce (zarówno jako postaci, jak i jako książce) narracja zrobiła bardzo dużą krzywdę. Nie pomnę dokładnych cytatów, ale co i rusz jest podkreślana wrażliwość Emilki, pojawiają się też zalatujące moralizatorstwem wstawki w rodzaju (cytaty z pamięci): "nie powinno się tak traktować wrażliwego dziecka", "to było za dużo jak na tę biedną dziewczynkę". Mam wrażenie, że w innych swoich książkach Montgomery pokazywała to samo, ale poprzez akcję - ciszej, dyskretniej. Nachalność nie jest dobra.

Z przyjemnością sięgnę w lutym po kolejny tom "Emilki". Mam cichą nadzieję, że tam narrator przestanie mi narzucać swoje postrzeganie postaci.
Użytkownik: Anna125 09.01.2018 23:10 napisał(a):
Odpowiedź na: "Posągowatość" - rozumiem... | misiak297
No nie wiem, czy będzie lepiej w znaczeniu „posągowosci”, raczej gorzej jak pamiętam. Iekawe jak Ty to odbierzesz? :)
Użytkownik: misiak297 09.01.2018 23:48 napisał(a):
Odpowiedź na: No nie wiem, czy będzie l... | Anna125
Wiem na pewno, że będzie gorzej w znaczeniu jakości - dlatego daruję sobie lekturę trzeciego tomu. Pamiętam swój niesmak, wrażenie totalnego napisania na kolanie.
Użytkownik: hburdon 10.01.2018 00:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem na pewno, że będzie ... | misiak297
Ja mam pierwszy tom oceniony na 4, ale pozostałe na 2. :(
Użytkownik: misiak297 10.01.2018 08:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja mam pierwszy tom oceni... | hburdon
Mogłabyś napisać coś więcej o swoich "Emilkowych" wrażeniach?
Użytkownik: hburdon 10.01.2018 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogłabyś napisać coś więc... | misiak297
Mniej więcej dwa lata temu powtórzyłam sobie "Błękitny zamek" i "Jankę z Latarniowego Wzgórza", obie oceniłam na 5. Potem przeczytałam pierwszy tom "Emilki" i pisałam o nim tak:

***
— Emilka ze Srebrnego Nowiu (Montgomery Lucy Maud) (4)
Powtórkowo, ocena bez zmian. Chociaż nie wiem, czy sprawiedliwie, chyba nie jest gorsza od "Zamku" i "Jany", tyle że trzecia pod rząd, to entuzjazm mi trochę opadł.
***

A potem było gorzej:

***
— Emilka dojrzewa (Montgomery Lucy Maud) (2)
Tu się zdrażniłam i ocenę opuściłam z 3 na 2. W zasadzie powtórzenie wszystkich wątków i dowcipów z tomu pierwszego. Do tego Dean, trzydziestolatek, który zakochuje się w dwunastolatce. Kiedyś byłam jednak bardziej tolerancyjna.
***

Rzeczywiście wątek Deana jest z dzisiejszego punktu widzenia trochę szokujący. Oczywiście kiedy Emilka ma 12 lat, do niczego jeszcze nie dochodzi, ale Dean już wtedy planuje ich przyszły związek -- dorosły mężczyzna po prostu nie powinien mieć takich odczuć w stosunku do dziecka...

O trzecim tomie napisałam tylko tyle, że nie był wart czytania.
Użytkownik: misiak297 10.01.2018 16:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Mniej więcej dwa lata tem... | hburdon
O trzecim tomie napisałam tylko tyle, że nie był wart czytania.

Nie ująłbym tego lepiej!
Użytkownik: hburdon 10.01.2018 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: O trzecim tomie napisałam... | misiak297
Tak mi wynika z tych notatek, że jeśli czytać wszystkie, to nie jednym ciągiem!

Użytkownik: Anna125 09.01.2018 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też jestem przekonana,... | porcelanka
Moja też ulubiona:)
Użytkownik: Artola 22.10.2019 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: „– Nie chcę się uczyć roz... | misiak297
Właśnie kończę czytać Emilkę, planowałam sięgnąć po kolejne tomy, a tu takie niepochlebne recenzje...Ale i tak z ciekawości sięgnę ;)
Użytkownik: Monika.W 07.12.2022 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: „– Nie chcę się uczyć roz... | misiak297
Za mną pierwsza lektura Emilki, ominęła mnie w dzieciństwie.
No i - jestem za stara na takie książki. Nawet "Ania z Zielonego Wzgórza" (czy też z Zielonych Szczytów) w moim przypadku nie zniosła próby czasu, zachwyt dzieciństwa zamieniłam na nudę sztampowością postaci.
I to samo mam tutaj - sztampowość. Brrrr. Jak już raz ktoś został określony z pierwszego spojrzenia, to takim pozostał. Rysy psychologiczne są powierzchowne, a charakterystyki oparte o dumę jednego rodu czy pychę innego - są po prostu płytkie.

W następnej kolejności powtórzę sobie "Błękitny Zamek". Może chociaż on się obroni?
Użytkownik: Artola 08.12.2022 07:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Za mną pierwsza lektura E... | Monika.W
Przeczytałam dwa tomy Emilki (2 i 3) miesiąc temu. Wielkie rozczarowanie. Zdecydowanie wolę Anię, "Błękitny zamek", z nawet Janę. Książki o Emilce wydają mi się romansowo-nijakie.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 08.12.2022 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam dwa tomy Emi... | Artola
O, a dla mnie odwrotnie – cały cykl o Emilce przeczytałem (i to będąc już dorosłym, parę lat temu) z zainteresowaniem, uznałem bohaterkę za charakterną – a "Ani" przeczytałem tylko pierwszy tom i dla mnie jest bardziej mydłkowatą bohaterką…
Użytkownik: Artola 08.12.2022 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: O, a dla mnie odwrotnie –... | LouriOpiekun BiblioNETki
Na pewno Emilka jest bardziej "charakterna", dumna i nie raz pyszna niż Ania, ale patrząc na całokształt-cykl o Ani jest dużo lepszy. Tam się coś dzieje, akcja jakoś się toczy, są piękne opisy przyrody...Dla mnie cykl o Ani jest wytchnieniem i lekiem na całe zło do dziś :)
Użytkownik: misiak297 08.12.2022 13:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno Emilka jest bard... | Artola
A ja powtarzam sobie cały cykl o "Ani" i właśnie jestem rozczarowany, choć sentyment wygrywa.
Mam wrażenie, że w tych pierwszych tomach Montgomery nie bardzo miała pomysły na fabuły, które czyniłyby te historie spójnymi. "Ania z Zielonego Wzgórza" jest spójna, "Wymarzony Dom Ani" też, podobnie jak "Rilla ze Złotego Brzegu" czy "Dolina Tęczy" (gdzie Ani tak naprawdę nie ma).

W "Ani z Avonlea" czy w "Ani na uniwersytecie" pojawiają się jakieś historie poboczne - na przykład zeswatanie bohaterów - które nie mają nic wspólnego z Anią i gdyby je wyciąć, nikt by się nie zorientował. Tak jest na przykład w "Ani na uniwersytecie". Istnieją jakieś wątki poboczne rozpisane na 2-3 rozdziały, a sam związek Ani z Robertem (Royem) Gardnerem jest streszczony, a on sam wypowiada się chyba tylko w kluczowej scenie.

Zwróć na przykład uwagę, że w "Ani na uniwersytecie" (czytałem niedawno) nie widzimy w ogóle Ani zdobywającej wiedzę, nie ma jej w roli uczennicy. Semestry mijają, a Montgomery bardziej interesują inne sprawy. Sam trzon fabuły totalnie mnie nie przekonuje (a już motyw z Anią, która próbuje zabić kota to po prostu jedno wielkie nieporozumienie, chyba największa wtopa całego cyklu). A to, co psychologicznie bardzo ciekawe, pozostaje gdzieś na trzecim planie - ślub Diany i zmiana relacji z Anią, historia Ruby Gillis itp.

Fabularnie cykl o Emilce w moim odczuciu jest dużo lepszy, a bohaterka się rozwija. Choć trzeci tom jest za bardzo postreszczany.





Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 08.12.2022 14:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno Emilka jest bard... | Artola

>jest wytchnieniem i lekiem na całe zło do dziś

Jeśli szukasz czegoś takiego, to w takim razie muszę polecić: Słoneczne wino (Bradbury Ray (Bradbury Raymond Douglas))
Użytkownik: Artola 09.12.2022 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: >jest wytchnieniem i le... | LouriOpiekun BiblioNETki
Nie, nie szukam. W przypadku Ani na pewno działa sentyment. Po prostu w razie potrzeby chowam się w ciepełko sprawdzonych przyjaciół. Podobnie ma się rzecz z Borejkami :) Nie szukam nowych przyjaciół ;)
Użytkownik: Monika.W 10.12.2022 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Na pewno Emilka jest bard... | Artola
"Tam się coś dzieje, akcja jakoś się toczy". Dobra uwaga. Cały czas miałam wrażenie, że nic się nie dzieje, nie ma sensu, ładu i składu. Jakby oderwane od siebie kolejne obrazki. Wciąż Emilka i Emilka, a nie wiadomo, co się dzieje dookoła, jaka pora roku, kto, co robi, jak żyje okolica, itd.
To bardzo Emilkocentryczna powieść.
Użytkownik: misiak297 08.12.2022 13:19 napisał(a):
Odpowiedź na: O, a dla mnie odwrotnie –... | LouriOpiekun BiblioNETki
Przypomnij mi, jakie tłumaczenie "Ani" czytałeś. Bo to może jest właśnie kwestia tłumaczenia. Ja pokochałem "Anię" w tłumaczeniu Bernsteinowej, ale mam wrażenie, że Agnieszka Kuc lepiej oddała charakter tej powieści (i chyba o tamtej bohaterce nie dałoby się powiedzieć, że jest "mydłkowata"). Przekład Bańkowskiej też był ciekawy.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 08.12.2022 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Przypomnij mi, jakie tłum... | misiak297
Czytałem to zielone wydanie z Literackiego, tłum. Agnieszka Kuc.
Użytkownik: Monika.W 10.12.2022 08:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przypomnij mi, jakie tłum... | misiak297
Te tłumaczenia, to chyba w ogóle poważny problem. Ja słuchałam w Audiotece, tam niestety nie podają tłumacza - ale cały czas miałam wrażenie, że tłumaczenie jest słabe.
Użytkownik: misiak297 08.12.2022 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Za mną pierwsza lektura E... | Monika.W
Kurczę, a ja wciąż czytam Montgomery:)
Widzisz, dla mnie postaci w cyklu o Emilce były ciekawsze niż większość drugoplanowych postaci w cyklu o "Ani". Sama Ania w pewnym momencie przestaje się rozwijać jako postać. Ostatnio przeczytałem ponownie "Anię na uniwersytecie" w nowym tłumaczeniu i to było duże rozczarowanie.
Emilka przez cały cykl się rozwija, kroczy bardzo pisarską ścieżką - może dlatego mam słabość do tego cyklu.

A może spróbujesz dylogii o Pat? To bardzo ciekawe powieści. Może ich jeszcze nie czytałaś.
Użytkownik: Artola 08.12.2022 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Kurczę, a ja wciąż czytam... | misiak297
Rzeczywiście Emilka kroczy pisarską ścieżką, co może być interesujące dla "ludzi pióra" :) Mnie osobiście nudziły jej ciągłe rozterki co do zbyt długich zdań czy stylu pisania opowiadań ;) W Ani dzieje się dużo więcej "życiowo" :D
A już trzeci tom Emilki wyjątkowo mnie osobiście rozczarował i znudził, po prostu mdłe młodzieżowe romansidło, kto na kogo spojrzał, kto o kim co powiedział, kto kogo kocha i jak to ukrywa...Gdyby to skrócić do 30 stron, nie byłoby wielkie straty ;)
Użytkownik: Monika.W 08.12.2022 21:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście Emilka krocz... | Artola
Chyba tak, chyba nie dla mnie rozterki ludzi pióra.
Ale Misiak jest w pełni usprawiedliwiony :).
Użytkownik: Monika.W 08.12.2022 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Kurczę, a ja wciąż czytam... | misiak297
Nie czytałam serii o Pat. Ale na razie dam sobie spokój. Za jakiś czas - powtórzę "Błękitny zamek".

Zgodzę się z Tobą, że 2 plan ciekawszy niż w Ani. Ale Ania przy powtórce po 30 latach - była ogromnym rozczarowaniem. Nie zostało nic z oczarowania młodych lat.

Na pewno Elżbieta dużo ciekawsza niż Maryla. Właściwie - to ją nawet lubiłam. I to cały czas, a nie tylko pod koniec.

Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: