Dodany: 14.07.2010 14:48|Autor: McAgnes

Miasto niepokoju - dalekie, obce miasto


Skończyłam książkę, odłożyłam ją na bok i zastanowiłam się, czemu czytałam ją tak długo, ponad dwa tygodnie. Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo w sumie żadnych minusów nie zauważyłam.

Pełna, bogata historia miasta Boston wraz z mieszkańcami. Strajk policjantów i to, jak do niego doszło. Stosunek mieszkańców do kolorowych oraz do imigrantów z Europy. Wszystko pięknie, dokładnie opisane, wspierające się na trzech filarach: bohaterach. To Danny, bostoński policjant. Luther, Czarny uciekający przed zemstą. I Babe Ruth, pałkarz w drużynie baseballowej. Autor umiejętnie splata te wątki, fantastycznie odmalowuje tło, świetnie oddaje dynamikę zdarzeń. Wszystko tip top, bez zarzutu. A jednak czytało mi się ciężko, zabrakło magnetyzmu, przyciągania. Zepchnąć to na Boston? Że miasto dalekie, nieznane, mało mnie interesujące? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Zachowam książkę starannie na półce, żeby po nią sięgnąć raz jeszcze kiedyś w dalekiej przyszłości - dalekiej, bo muszę ją częściowo zapomnieć.

Ale jest jedna rzecz, która mnie nastroiła pozytywnie, przychylnie i w ogóle. Mianowicie Danny to jakby Andy Rush z "Przestrzeni! Przestrzeni!" Harrisona (a tego autora bardzo lubię, tę pozycję szczególnie). Andy też jest policjantem, tylko z przyszłości, ale cechy charakteru ma podobne, a do tego zamieszkowe tło (tyle że w Nowym Jorku) jest bardzo podobne.

Oceniłam wysoko, odrobinę na wyrost, na zadatek przyszłego czytania.


[Tekst zamieściłam wcześniej na blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1247
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: