Dodany: 22.12.2017 23:58|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

5 osób poleca ten tekst.

Morderstwo na "Morderstwie w Orient Expressie"


Dziś wybraliśmy się z Lutkiem i Naszą Przyjaciółką Żonkilem do kina - jako wielbiciele Agathy Christie nie mogliśmy przegapić najnowszego "Morderstwa w Orient Expressie". Lutek był pełen zaciekawienia i oczekiwania. Żonkil i ja naczytaliśmy się wcześniej negatywnych recenzji - mimo wszystko oboje podeszliśmy do filmu z pewną dozą zaufania (ostatecznie Żonkilowi film się podobał, a we mnie raz za razem wywoływał niesmak. Najchętniej zatrzymywałbym projekcję co jakiś czas i pytał: "Co takiego?". Ograniczyłem się do wzdychań, które Lutek i Żonkil potrafią prawidłowo odczytać). Ostatecznie okazało się, że najlepsze dla mnie z całego filmu było wspaniałe towarzystwo.

Zacznę od tego, że nie jestem ortodoksyjnym wyznawcą Christie, który każde odstępstwo od oryginału traktuje jak zamach na świętość. W serialu z Suchetem bywały odcinki-gnioty (które z oryginałem nie miały nic wspólnego), ale zmiany względem książkowych pierwowzorów w niektórych filmach świetnie wyszły). Uważam, że Michael Green - autor scenariusza - miał kilka ciekawych pomysłów na tę historię (ale dotyczy to drobiazgów, ukształtowania postaci - na przykład Bouca, w filmie dużo ciekawszego niż w książce. Fantastyczne są też krajobrazy i ujęcia luksusu słynnego pociągu), ale większość to niewypały. Miałem wrażenie, że Christie przewraca się w grobie - ja przewracałem oczami. Mam wrażenie, że każde znaczące odejście od oryginału, było klasyczną wpadką.

Uwaga będą spoilery - książkowe i filmowe.

Zacznijmy od Herculesa Poirota. Oswoiłem się już z myślą, że Kenneth Branagh to nie David Suchet (który JEST Poirotem) - i że będzie odtwarzał własną wersję najsłynniejszego belgijskiego detektywa. Z wyglądu przypominał mi raczej Petera Ustinova, którego Poirot jest dla mnie nie do przyjęcia (taki Poirot to raczej irytujący, rubaszny dziadzio pozbawiony dystynkcji). Branagh nie jest taki zły - jeśli gdzieś widziałbym irytujące idiotyzmy to raczej na poziomie scenariusza. Wyobraźcie sobie Poirota (Poirota Christie!), który wdeptuje w oślą (zdaje się) kupę, po czym z rozbawieniem wdeptuje w nią drugim butem - oczywiście, dla symetrii. Świetny żart.

Wyobraźcie sobie scenę, w której posilający się ciastkiem Ratchett zaprasza do stolika Poirota, a Poirot domaga się podzielenia się deserem. Ratchett oczywiście prosi o drugi widelczyk i tak sobie skubią ciastko z jednego talerza. Oczywiście potem następuje słynny dialog, w którym Poirot odmawia Ratchettowi pomocy, bo nie podoba mu się jego twarz.

Wyobraźcie sobie, że ten sam Poirot ubrany dość lekko spaceruje po pociągu (dosłownie - po dachu pociągu!). Ten Poirot, który siedział w fotelu i zawierzał swoim szarym komórkom, nie miał też nigdy aspiracji, aby być jakimś Jamesem Bondem. Dookoła wielkie śniegi, naszemu bohaterowi nie jest zimno, bo dlaczegóż by miało? Poirot-James Bond udaje się w spektakularny pościg za jednym z podejrzanych (i wówczas wysmakowany kryminał zmienia się w tanie kino sensacyjne).

Wyobraźcie sobie, że Poirotowi dorobiono też utraconą miłość - i nie jest to hrabina Vera Rossakoff, jak można by się spodziewać, a tajemnicza piękna Katherine, którą widzimy na fotografii. To byłbym w stanie zaakceptować - ale już nie Poirota gadającego do ramki i zdjęcia w tonie lamentacyjnym - coś w rodzaju "Och, Katherine, moja kochana! Po raz pierwszy nie wiem, co robić. W tej sprawie wszystko się gmatwa" itp. itd.

Zostawmy na chwilę Poirota, aby omówić głupstwa scenariuszowe - bo właśnie tutaj zawalono na całej linii. Całość jest poprowadzona tak chaotycznie i pospiesznie, że gdybym nie czytał książki, trudno byłoby mi się połapać. Niektóre zeznania są przeprowadzane pospiesznie w korytarzach. Ślady znikają, aby nagle się pojawić (jak chustka ze słynnym "H", o której jakby zapomniano - Poirot wyciąga ją dopiero podczas swego końcowego przemówienia. Kwestia nieznajomości języków ofiary w ogóle nie została poruszona, pominięto ten ślad). Poirot decyduje się na przeszukanie bagaży pasażerów, a w następnej sekundzie (nieomal w jednym zdaniu) stwierdza, że nic nie znalazł. Innymi słowy - rozbudowano film nie tam, gdzie trzeba, zamiast lepiej poukładać to, co jest w centrum tej historii.

Absurdalnym motywem jest także dźgnięcie pani Hubbard w plecy. Niby rana niegroźna, ostrze ominęło płuco, ale ranna kobieta zachowuje się tak, jakby ukłuto ją pinezką. To nawet na ekranie nie przekonuje. No i jeszcze jedno - Poirot przeprowadza kolejne przesłuchanie Mary Debenham nad malowniczą przepaścią - żadnego strachu i zdziwienia.

Ach, i oczywiście strzelanina - wracamy do filmu sensacyjnego. Jeden z ogarniętych histerią bohaterów strzela do Poirota w akcie desperacji (na szczęście chce go tylko nastraszyć). Motyw to zupełnie niepotrzebny, by nie rzec - głupi.

Końcowa bzdura w scenariuszu - Poirot dostaje pilne wezwanie. Ktoś ma go zabrać do Egiptu, gdzie popełniono brutalną zbrodnię. W porządku, to zapowiada ekranizację "Śmierci na Nilu", nad którą trwają prace. Natomiast byłoby ekstra, gdyby nie dodano: "Popełniono morderstwo na samym środku Nilu". Jak pamiętamy z książki, kiedy doszło do tej zbrodni, Hercules Poirot był na pokładzie feralnego statku.

Wiele aktorów zagrało świetnie - Michelle Pfeiffer czy Judi Dench absolutnie po mistrzowsku. Johnny Depp - jakkolwiek nie przypominał książkowego Ratchetta - poradził sobie z rolą. Penelope Cruz - filmowa Pilar Estravados, która zawędrowała do "Morderstwa w Orient Expressie" z "Morderstwa w Boże Narodzenie", hurra - stworzyła przekonującą kreację. Natomiast hrabia i hrabina Andrenyi to jest jedno wielkie nieporozumienie. On wszczyna spektakularne bójki - jak to hrabiowie u Christie, czyż nie? - i nie wiadomo, gdzie podziać oczy z zażenowania. Ona z kolei nie ma w sobie klasy, zachowuje się jak trzpiotka. Odniosłem wrażenie, że mam do czynienia z podrobionymi bohaterami, jakich stworzyłaby Sophie Hannah w swoim cyklu o pseudo-Poirocie.

Było trochę dobrych momentów, nawet chwytających za serce - ale cóż z tego, gdy po wzruszeniach zaraz została tylko irytacja, bo scenarzysta czy reżyser zaliczyli kolejną z wielu wpadek? Doprawdy, przestałem się dziwić negatywnym recenzjom. Nie mam nic przeciwko uwspółcześnieniom czy zmianom, ale jeśli nie są absurdalne i przynajmniej starają się współgrać z duchem oryginału. Z takiego materiału mógł powstać dużo lepszy film. Nie umywa się do wersji z 1974 roku. Uważam, że tę historię zrealizowano także lepiej w serialu z Suchetem.

I aż się boję, co twórcy zrobią ze "Śmiercią na Nilu"...

Morderstwo w Orient Expresie (Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary))

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3391
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: Aquilla 23.12.2017 00:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś wybraliśmy się z Lut... | misiak297
Ach, stare dobre Morderstwo w Orient Expressie - Bacall, Bergman, Perkins, Connery - jakby ktoś się założył ze mną ile moich ulubieńców da radę wcisnąć do jednego filmu. Nie mogliby zamiast brać się za książkę, którą zrobiono doskonale, zekranizować Dziesięciu Murzynków? Też znane, a wersja z 1945 MSZ spartaczona.

Swoją drogą skończyłam Kurtynę i jestem w szoku. Poirot nie jest łysy. Ach, ten wpływ Sucheta na moje wyobrażenia...
Użytkownik: Pani_Wu 23.12.2017 01:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ach, stare dobre Morderst... | Aquilla
Aquillo, przecież Dziesięciu Murzynków", pod tytułem "I nie było już nikogo" zrealizowano w 2015 roku, na 125 lecie urodzin Agathy, w postaci trzyczęściowego miniserialu. Chyba był niedawno w kinach. Świetnie zrobiony, z niesamowitą atmosferą i świetną grą aktorską. Bardzo wierny oryginałowi, co stwierdziłam oglądając premierę w grudniu 2015 na kanale BBC One. Ponieważ angielski znam raczej tak sobie, przed emisją filmu wysłuchiwałam 1/3 audiobooka, żeby być na świeżo z treścią.
Użytkownik: Aquilla 23.12.2017 01:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Aquillo, przecież Dziesię... | Pani_Wu
Zgubiłam go :D A zakończenie jak w książce czy zmienione? Bo w starej wersji było zmienione na takie, którego nie cierpię (chociaż chyba Agata sama je tak przerobiła na potrzeby sztuki).
Użytkownik: misiak297 23.12.2017 02:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgubiłam go :D A zakończe... | Aquilla
Zakończenie odrobinę zmienione Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu i tylko ono mi zaburzyło odbiór tego świetnego serialu.

Kapitalna była też wersja radziecka: http://www.filmweb.pl/film/Dziesięciu+Murzynków-1987-100593

Bardzo wierne zakończenie.
Użytkownik: Pani_Wu 23.12.2017 01:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś wybraliśmy się z Lut... | misiak297
Przyznaj, że zdjęcia były piękne ;)
Użytkownik: misiak297 23.12.2017 02:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyznaj, że zdjęcia były... | Pani_Wu
Zdjęcia były cudowne. A jak Twoje wrażenia?
Użytkownik: Pani_Wu 24.12.2017 16:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdjęcia były cudowne. A j... | misiak297
Wiesz, w dobie przyjęć na tekturowych talerzykach, barszczu instant oraz wszechobecnej opłacalności rozumiem zamysł producenta i realizatorów, aby film uczynić "oglądalnym" dla szerokiej publiczności. "Snoby", "koneserzy", "znawcy Agathy" i wszelka mniejszość, na przykład ortodoksyjni wielbiciele Sucheta, mają stare filmy z jedynie słuszną interpretacją :D
Jako regularny widz szkolnych przedstawień mam dużą tolerancję wobec przeróbek, bród z pakuł i wszelkiej umowności ;)
Ale to nie był prawdziwy Poirot. No jak to tak, bez zachowania klasy? Krzyczał? Odgrywał przedstawienie w stylu Indiany Jonesa? Poirot Agathy nigdy by się tak pospolicie nie zachował.
Ale zdjęcia piękne i na "Śmierć na Nilu" też pójdę, z nadzieją na podobnie cudne plenery egipskie :) Poza tym pójdę, żeby móc się wypowiadać, nawet, jeśli krytycznie :)
Użytkownik: Monika.W 23.12.2017 09:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś wybraliśmy się z Lut... | misiak297
"Końcowa bzdura w scenariuszu - Poirot dostaje pilne wezwanie. Ktoś ma go zabrać do Egiptu, gdzie popełniono brutalną zbrodnię. W porządku, to zapowiada ekranizację "Śmierci na Nilu", nad którą trwają prace. Natomiast byłoby ekstra, gdyby nie dodano: "Popełniono morderstwo na samym środku Nilu". Jak pamiętamy z książki, kiedy doszło do tej zbrodni, Hercules Poirot był na pokładzie feralnego statku."
Oj, pamiętamy, pamiętamy. Od razu sobie pomyślałam, jak naprawią ten błąd w kolejnej ekranizacji. Chyba że nie będą się martwili naprawianiem i po prostu zrobią z widza idiotę.

Co do samego filmu - nie było to złe. Ale oczekiwałam po Branagh'u więcej. Uwielbiam jego ekranizacje Szekspira, zwłaszcza Wiele hałasu o nic. I spodziewałam się czegoś równie spektakularnego. Film jest strasznie płaski i płytki, Nie ma w nim nic z niesamowitej intrygi. Gdybym nie czytała wcześniej książki, nie wiedziałabym, skąd Poirot wie i co właściwie wie.
Użytkownik: obserwatorka 23.12.2017 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś wybraliśmy się z Lut... | misiak297
Jak już zostało powiedziane w czytatce "Żonkilowi film się podobał". No i się podobał, owszem :) Chociaż z wieloma zarzutami Misiaka się zgadzam. Jednak zwyczajnie nastawiłam się ta tego typu kino. Trochę może zbyt amerykańskie, zbyt hollywódzkie, zbyt chwilami przypominające kino sensacyjne. To wszystko prawda. Myślę, że taki był zamysł twórców żeby wyjść trochę poza ramy tradycyjnego kryminału, odciąć się od klasycznego filmu z 74 roku i od serialu z Suchetem (który swoją drogą uwielbiam i jak czytam powtórkowo Christie to jako Poirota widzę właśnie Sucheta)zrobić coś takiego bardziej dla współczesnego widza, a nie tylko dla fanów Christie.
Dlatego, mimo pewnych wad, moje wrażenia są pozytywne.
Użytkownik: Vemona 23.12.2017 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś wybraliśmy się z Lut... | misiak297
Kiedy zobaczyłam plakat, pomyślałam, że pierwszy raz od wielu lat skuszę się i pójdę do kina. Bardzo mi się podobały szekspirowskie realizacje Branagha, uważałam, że i ten film zrobi świetnie. Potem od osób, do których opinii mam zaufanie, usłyszałam, że lepiej dać sobie spokój, a Twoja wypowiedź tym bardziej mnie utwierdza w postanowieniu odpuszczenia. Za bardzo lubię tę powieść, za dobra była stara wersja, żeby sobie psuć wrażenie.
Użytkownik: misiak297 27.12.2017 10:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy zobaczyłam plakat, ... | Vemona
Myśmy wczoraj obejrzeli ponownie "Morderstwo w Orient Expressie" z Suchetem. Ten kinowy film się do niego nie umywa. Nie jest to film idealny (Barbara Hershey nie poradziła sobie tak z rolą pani Hubbard jak Lauren Bacall czy Michelle Pfeiffer, niektóre ślady - jak wycior do fajki - "zginęły" albo zostały niepotrzebnie zmarginalizowane, a pewnych wyjaśnień można się było domyślić jedynie z kontekstu). Natomiast w tym przypadku rozumiem, że film musiał mieć określoną długość jako odcinek serialu. W filmie z Suchetem plenery nie są tak zachwycające, a luksusy pociągu - zmarginalizowane.

Zdumiało mnie ile Kenneth Branagh "ściągnął" z tego filmu. Ale to, co u Branagha wypadło fatalnie, w serialu się świetnie obroniło. Pojawia się motyw próby zabójstwa Poirota przez pułkownika, ale nie ma w sobie nic z taniego kina sensacyjnego, podobnie jak motyw obwinienia McQueena. Dyskusja Poirota na temat moralności i zbrodni tu robi o wiele większe wrażenie (również dlatego, że odbywa się w ciasnej przestrzeni pociągu). Większość uzupełnień scenariuszowych wyszła świetnie - motyw z kamieniowaną cudzołożnicą, modlący się Ratchett (świetna scena!) i modlący się Poirot - to wszystko pogłębiło konflikt. Retrospekcje są bardzo surowe i oszczędne, to dodaje klimatu. Znów - nie wszystkie zmiany wypadły dobrze (zmiana postaci Mary Debenham, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu), natomiast nie ma niesmaku. Co do aktorów - może nie zgromadzono tu gwiazd Hollywoodu, ale większość poradziła sobie naprawdę świetnie.

Tym większą niechęć czuję do najnowszej ekranizacji. Dla mnie jest to film bzdurny.
Użytkownik: Vemona 28.12.2017 13:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Myśmy wczoraj obejrzeli p... | misiak297
Myślę, że dorównać Lauren Bacall musi być bardzo trudno, to była nie tylko aktorka, ale i osobowość. Szkoda, że Branaghowi tym razem to nie wyszło, bardzo liczyłam na ten film, sądząc po innych jego realizacjach.
Zdecydowanie nie będę traciła czasu na wyprawę do kina, po takiej opinii. :)
Użytkownik: jolekp 16.02.2022 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś wybraliśmy się z Lut... | misiak297
"I aż się boję, co twórcy zrobią ze "Śmiercią na Nilu"..."

To ja może trochę poopowiadam:)

Zacznijmy może od wspomnianej końcowej dziury w scenariuszu "Morderstwa w Orient Expressie": "Poirot dostaje pilne wezwanie. Ktoś ma go zabrać do Egiptu, gdzie popełniono brutalną zbrodnię. W porządku, to zapowiada ekranizację "Śmierci na Nilu", nad którą trwają prace. Natomiast byłoby ekstra, gdyby nie dodano: "Popełniono morderstwo na samym środku Nilu". Jak pamiętamy z książki, kiedy doszło do tej zbrodni, Hercules Poirot był na pokładzie feralnego statku".
Otóż w nowym filmie kompletnie to zignorowano, a Poirot udaje się do Egiptu pod zupełnie innym pretekstem.

Jeśli zaś chodzi o sam film, to główny wątek, rozwiązanie i tożsamość mordercy pozostawiono tak jak w oryginale, natomiast sporo namieszano w postaciach i wątkach drugoplanowych. Np. postać Tima Allertona i jego matki zastąpiono znanym z "Morderstwa w Orient Expressie" Boukiem, a wszyscy pasażerowie Karnaka to po prostu goście weselni Linnet. Nie ma też Kornelii i jej rozterek w kwestii zamążpójścia, co jest akurat przykre, bo to był bardzo uroczy wątek w książce. Trudno mi wyliczyć wszystkie zmiany, bo nie pamiętam już książki aż tak szczegółowo, ale ortodoksyjni wyznawcy oryginału będą na tym filmie prawdopodobnie mocno zgrzytać zębami.

Bardzo rozbudowano (moim zdaniem niepotrzebnie) osobisty wątek Poirota. Pierwsze 15 minut to geneza jego wąsów. Co najciekawsze, ten wątek dostaje swoją puentę w finale, która z jednej strony trochę zamyka drogę do dalszych filmów (być może to dobrze;)), choć zostaje zostawiona maluteńka furtka dla "Niemego świadka" - na samym początku filmu Poirot udziela wywiadu na temat niedawno rozwiązanej sprawy pani Arundell, więc teoretycznie mogą zrobić coś w rodzaju prequela. Jeśli naprawdę są takie plany, to nie bardzo rozumiem czym kierują się twórcy, że wybrali do ekranizacji akurat to.

W ogóle Poirot jest w tym filmie taki... niepoirotowy. Zupełnie jakby ktoś mu kazał grać amerykańskiego złego policjanta podczas przesłuchania. Wrzeszczy na tych świadków, jest napastliwy, rzuca im w twarz oskarżeniami. Poirot Branagha a ten książkowy, to jakby porównać dżentelmena w białych rękawiczkach ze słoniem w składzie porcelany, nie ta klasa kompletnie.

Wiele recenzji punktuje, że jest to bardziej melodramat niż kryminał i w sumie trudno się z tym nie zgodzić. Film wygląda jakby robiono go z założeniem, że wyjdzie na walentynki i w związku z tym każda postać drugoplanowa musi mieć tutaj swój tragiczny wątek miłosny (jest nawet jeden LGBT). Mam też wrażenie, że film jest zdecydowanie przeseksualizowany jak na fakt, że dzieje się w 1937 roku. Początkową sekwencję tańca Jacqueline i Simona od gry wstępnej różni tylko parę warstw ubrań. A rzecz nie dzieje się w sypialni, tylko w zupełnie publicznym klubie jazzowym pełnym ludzi. Wydaje mi się, że nawet w dzisiejszych czasach takie zachowanie mogłoby być odebrane jako wulgarne.

Film nie jest może jakiś żenująco tragiczny (tacie, który nie zna książek się podobał), ale jest też jakiś strasznie powolny - zwłaszcza pierwsza połowa wlecze się jak dziad po schodach, a potem z kolei jest nagłe przyspieszenie i właściwie jakby trochę brakowało miejsca na to całe śledztwo. Nie ma też już aż tak gwiazdorskiej obsady (albo może to ja jakaś nieobyta jestem, bo rozpoznałam tylko Annette Benning). Swoją drogą gra aktorska pozostawia tu dużo do życzenia, jest momentami strasznie teatralna i nie przekonuje - w scenie, gdy Simon rozpacza nad ciałem martwej żony obie z mamą zgodnie wybuchnęłyśmy śmiechem, tak bardzo sztucznie to wypadło.

Jeśli oglądać, to na własne ryzyko. Egipskich widoków nie ma aż tak wiele, żeby rekompensowały ewentualne straty moralne;)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: