Dodany: 08.07.2010 19:07|Autor: zetmarta

Książka: Plaża muszli
Hermanson Marie

1 osoba poleca ten tekst.

Upał serca


Idę po plaży. Parno. Słońce grzeje mi prosto w kark. Mam ociężałe ręce, nogi i głowę. Dryfuję w tej ciężkości. Płynę w gęstym powietrzu. Zanurzam stopy w rozgrzanym morzu, a zaraz potem zakopuję je w parzącym piasku. Idę. Ziarenka przyjemnie przesypują się między palcami stóp. Zmęczonymi od słońca oczami widzę małą, bosą dziewczynkę. Ciemnoskórą. W kombinezonie. Z długimi, ciemnymi włosami. Biegnie. I zaraz potem znika.

Czy naprawdę ją widziałam? Czy to plaża pokazała mi jedną ze swoich głęboko skrywanych tajemnic?

Jestem wprost oczarowana, zaczarowana, słonecznie senna i pełna zapachów, słów, obrazów… Niesamowita książka.

Traf chciał, że czytałam ją na plaży. Szum fal. Słońce. Gorące, prażące. A w tej opowieści wszystko dzieje się latem, słońcem, żarem. Wszystko jest jakby trochę nierealne. Znika, gdy pierwsze liście spadają z drzew i nie wiadomo, czy działo się naprawdę, czy było tylko snem.

Dwie płaszczyzny czasowe, które scala jedna bohaterka – Ulrika. Wciąż zawieszona w tamtych letnich dniach i nocach, gdy była nastolatką, gdy na Plaży Muszli poznała swoją piękną, dziką przyjaciółkę Anne-Marie. Oddała jej swoje myśli, całą siebie, sny i każde uczucie, każde bicie serca. To na poły zakochanie, to jak szaleństwo miłości, pierwszej, dziewczęcej, trochę dziecinnej jeszcze, ale trochę szukającej. Nie, nie były kochankami te dwie leśne nimfy – po prostu Ulrika zapatrzyła się w Anne-Marie, w jej jabłkowo-miodną rodzinę i trochę chciała się z nią przyjaźnić, być jedyną w jej życiu, a trochę chciała być nią, wtopić się w jej piękne, smukłe ciało i zamieszkać w niej, nią się stać i jej rodziców mieć jako swoich. Zmieniała skórę na parę letnich miesięcy, zadomawiała się w cieniu Anne-Marie, by zebrać siły na resztę roku.

Jako dorosła kobieta wraca na Plażę Muszli ze swoimi synami, by pokazać im tęczowe ryby, które zarybiają morze w dużych ilościach, lśniący piasek, przesypujący się między palcami jak perły, jaskinie, leżące tuż nad wodą. Przypomina sobie wszystko, co przeżywała na tej plaży – opowiada samej sobie i nam historię przyjaźni, pierwszego pocałunku i zaginionej Mai.

Maja była przyrodnią siostrą Anne-Marie i jej rodzeństwa. Rodzina Gattmanów znalazła Maję w sierocińcu w Indiach i adoptowała. I Maja, w to lato, gdy Ulrika miała 15 lat, zaginęła. Nie było jej przez sześć tygodni. A potem nagle wróciła…

W swoim dorosłym życiu Ulrika jest naukowcem – bada mity o porwaniach przez trolle. Gdzieś w jej wnętrzu tkwi przekonanie, że mała Maja kiedyś widziała trolla…

Piękna książka, napisana cudnym językiem. Wielowymiarowa. Chociaż wszystkie wątki w pewnym momencie splatają się we włosach Ulriki jak warkocz, tuż przy jej głowie, gdzie rodzą się wszystkie myśli, gdzie dociekania, domysły, wspomnienia.

Postaci psychologicznie prawdopodobne. Jak żywe – ze swoimi obsesjami, marzeniami, nierealnościami, brakiem poczucia własnej wartości.

A tajemnicza, zdziczała postać Kristiny, która pojawia się w osobnych rozdziałach, mogłaby być tworem Olgi Tokarczuk – na pewno dogadałaby się z dojrzałą, tajemniczą wiedźmą (od wiedzieć!) Martą z „Domu dziennego, domu nocnego”.

Polecam. Piękna.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2565
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: norge 27.07.2012 22:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Idę po plaży. Parno. Słoń... | zetmarta
Napisałaś fantastyczną recenzję tej książki. Zgadzam się z każdym słowem :) Najlepiej czytać ją latem. I od czasu do czasu przymykać oczy, aby sobie te wszystkie opisywane widoki wyobrazić. Albo powspominać swoje wakacje sprzed lat...

Potwierdzam, że "Plaża muszli" jest piękną, mądrą powieścią, po którą zdecydowanie warto siegnąć. Na długo pozostanie w mojej głowie. Dodam, że akcja rozgrywa się na wybrzeżu, na północ od Gøteborga, które nazywa się Bohuslänkysten. Jakież to urokliwie miejsce! Wiem, bo sprawdziłam jak wygląda na zdjęciach. Skały, wysepki, szkiery, łodzie, małe letnie domki, dzikie plaże... Wysłuchałam książki w formie audiobooka, bo nigdzie nie mogłam jej dostać, ale to nie ma większego znaczenia. Zaraz "po przewróceniu" ostatniej strony, popędziłam do laptopa, aby sprawdzić, czy jest jeszcze coś tej autorki po norwesku, najchętniej w mojej bibliotece. Znalazłam dwie książki, zatem jest i dla polskich czytelników szansa, że się je przetłumaczy. Ja już będę je miała w ręku niedługo :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: