Pamiętacie moją czytatkę
"Nędznicy" o czytaniu? No to tym razem mam fragment z mojego ulubionego Huxleya:
"Pete rozpatrywał teraz uwagi pana Proptera o literaturze. Mówił on jak męczące dla dojrzałego umysłu bywają powieści i sztuki czysto opisowe, którym krytycy rokowali powodzenie. Wszystkie te niezliczone anegdoty, romanse i studia charakterów bez końca, którym brak ogólnej teorii anegdoty, brak wyjaśniającej hipotezy romansu czy charakteru. Jest to po prostu wielki stek faktów o chuci i chciwości, o strachu i ambicji, o obowiązku i o przywiązaniu - same tylko fakty i do tego fakty zmyślone, bez żadnej ujmującej je w ramy filozofii, która by wykraczała ponad zwykły zdrowy rozsądek i konwencjonalizm przyjętych obyczajów, żadnej zasady racjonalniejszego rozplanowania prócz najprostszych kanonów estetycznych. A w dodatku zdumiewające głupstwa, które wygłaszają ci, co podejmują się wyświetlić cały ten bigos ładnie upozorowanych faktów i zmyśleń!"
[
Po wielu latach (
Huxley Aldous)
s.125.]
O tak, jakże brak dziś powieści głębszych, pisanych nie po to, by została "bestsellerem", który zapomina się po kilku dniach, by wzruszała tanią ckliwością czy była tylko sensacyjną/przygodową opowiastką z gatunku "zabili go i uciekł"! Co więcej, wydawać by się mogło, że wiele powieści wykracza poza ów "konwencjonalizm przyjętych obyczajów" - ale jest to najczęściej tylko próba zwrócenia uwagi (niczym w sztuce współczesnej) obrazoburstwem prostackiego szokowania eksplorującego utarte ścieżki atakowania tabu religijnych czy dobrego smaku, ale wszystko to w ramach politycznej poprawności.
Czy współcześnie istotnie nie pisze się już Wielkich Powieści (jak usłyszałem w jakiejś dyskusji w Trójce)? Czy skończyła się już epoka Wielkich Pisarzy, tak jak skończyły się Wielkie Narracje? I nawet nie chodzi o to, czy to pisarze nie piszą już tak - tylko może czytelnicy/wydawcy już tego nie kupują, książka ma być rozrywką - duchowym narkotykiem, dającym kopa (różnego rodzaju: radości, bólu, wciągającej akcji, humoru, podniety ekshibicjonistycznej/voyeurystycznej, niezdrowej fascynacji patologią), który musi być dostarczony NA PEWNO?
Wreszcie - dlaczego wydawcy próbują nam wmówić, że nowo wydawana książka będzie "powieścią pokolenia", "zapamiętana przez dziesięciolecia", "wejdzie do kanonów klasyki"? Takie dufne zapewnienia nie tylko są przeważnie bez pokrycia, są jedynie elementem komercyjnej propagandy (tego rodzaju nierzetelnością przekazu powinien zająć się rzecznik praw konsumenta!), ale dodatkowo mogą spowodować przegapienie prawdziwego arcydzieła w zalewie bylejakości - "a, znowu napisali, że cud, a to pewnie nic takiego". Wciska się kit, zapomniawszy, że klasyka musi być istotnie sprawdzona...
...a tu w naszej epoce wielkiego TERAZ liczy się jedynie wzburzenie gnuśnego morza KONSUMENTÓW LITERATURY (a nie SMAKOSZY) poprzez pasienie ich DUCHOWYM FASTFOODEM (zamiast STRAWĄ)!
Wolicie literaturę taką, jak postuluje Huxley, a męczą Was "powieści i sztuki czysto opisowe" bez głębszego przesłania? Czy uważacie, że to tylko kwestia gustu (o którym rzekomo nie wypada dyskutować)?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.