Dodany: 27.11.2017 17:38|Autor: misiak297

Ostateczna rozgrywka z czcicielami szatana


„W zakończeniu swego uprzejmego listu prefekt policji paryskiej dodawał, że według jego wiadomości sekty satanistów, wobec »prześladowań« ich przez władze na terenie państw zachodnich, przeniosły ostatnio swą działalność na teren Czechosłowacji i Polski, gdzie pracują intensywnie nad pomnożeniem szeregów wyznawców [szatana]”[1].

Powieść „Czarny trójkąt” zakończyła się w przełomowym momencie. Zagadka nie została rozwiązana (choć uważny czytelnik na długo przed policją mógł się domyślić, kim jest Wielki Mag). Wyglądało na to, że śledczy przegrali pierwsze starcie.

„Zdawać by się mogło, że jakieś fatum złowieszcze potężne i straszne zawisło nad Urzędem Śledczym, w który biło niepowodzenie za niepowodzeniem i spadała porażka za porażką. Wszelkie wysiłki spalały na panewce. Mijały dni, ale dni te nie przynosiły sukcesów, nie zbliżały policji do wykrycia wodza zbrodniczej sekty satanistów, nie wskazywały drogi do gniazda sekciarzy”[2].

Ale policja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. O ostatecznej rozgrywce z sektą satanistów traktuje „Człowiek z »Titanica«”, druga i dużo lepsza część kryminalnej dylogii Marka Romańskiego. Aspirant Leon Solski znalazł się w rękach wrogów, „którym kult szatana, którym orgie sabbathów i czarnych mszy odebrały wszelką miarę moralną, którzy dosłownie zdolni byli do wszystkiego byle tylko zapewnić sobie możność dalszego wykonywania swego rozpasanego kultu”[3]. Śledztwo przejmują naczelnik policji Durski i wywiadowca Roman Szprot (na marginesie – ten sympatyczny, acz przebiegły bohater jest dalekim literackim krewnym Sama Wellera z „Klubu Pickwicka” Dickensa. Ma bardzo podobny sposób wyrażania się).

Nie, karta nie odwraca się od razu. Wielki Mag i jego garbaty pomocnik wyjęty jakby żywcem z „Katedry Marii Panny w Paryżu” Hugo są na to za sprytni. Wyprzedzają śledczych, podczas brawurowych akcji przejmują obciążające ich dowody i usuwają niewygodnych świadków. A jednak – jak to w kryminałach zazwyczaj bywa – zwycięstwo musi należeć do policji.

Czyta się dziś te książki z przymrużeniem oka, trochę jak – nieco późniejsze, lecz tak samo zapomniane przez wszystkich poza pasjonatami gatunku – kryminały milicyjne. Współczesny czytelnik łatwo odgadnie, co się tu naprawdę dzieje i jakie tajemnice skrywają bohaterowie (nie sposób wszakże odmówić Romańskiemu pomysłu na intrygę). Trochę to wszystko uproszczone i podkoloryzowane – ale czego innego możemy się spodziewać po kryminale powstałym w czasach, gdy ten gatunek dopiero się rozwijał?

Jeśli umiejscowi się dylogię „ W sidłach sekty” w odpowiednim kontekście, jej lekturze nadal można oddać się z przyjemnością. Warto pamiętać, że Marek Romański (czy właściwie Roman Dąbrowski) jeszcze przed II wojną światową osiągnął wielką popularność jako autor kryminałów – wówczas publikował kilka powieści rocznie. Dobrze, że dziś możemy przekonać się, co zadecydowało o jego sukcesie.


---
[1] Marek Romański, „Człowiek z »Titanica«”, wyd. Ciekawe Miejsca, 2015, s. 17.
[2] Tamże, s. 15.
[3] Tamże, s. 44.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 627
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: