Dodany: 27.11.2017 11:54|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Englishman in Beverly Hills


Lektura Po wielu latach (Huxley Aldous) szła mi niespiesznie, bo i warto tę książkę smakować. Powieść to wielowarstwowa: satyra na konsumpcjonizm i dyletancki synkretyzm kiczu nuworyszów (w USA) zderzony z niepraktycznością humanistycznej wszechstronności w wydaniu angielskiego gentlemana, pozostającego pod wpływem zaborczej matki (warto do lektury posłuchać sobie Stinga: https://www.youtube.com/watch?v=d27gTrPPAyk ); dywagacje filozoficzne, prezentujące przemyślenia Huxleya na wszelkie tematy (zapowiedź Wyspa (Huxley Aldous)?); wątki obyczajowe i miłosne.

Na zaproszenie Jo Stoyta do Los Angeles przyjeżdża Jeremi Pordage, Anglik o klasycznym wykształceniu, gentleman w każdym calu, jednakowoż żyjący w zależności od swej toksycznej matki i posiadający liczne fobie i zahamowania - potęgowane szokiem kulturowym (albo pop-kulturowym) zderzenia z amerykańskim stylem życia nowobogackich snobów. Sam Jo Stoyte jest bajecznie bogaty, a równocześnie pozbawiony krzty dobrego smaku i ogłady. Bezrefleksyjnie wypełnia swój zamek (sic! 6 pięter wzwyż, 4 kondygnacje piwnic, fosa i basen na dachu) kopiami lub oryginałami wszelkich wytworów kultury wysokiej i niskiej, tworząc eklektyczny misz-masz budzący rozbawienie lub mdłości obeznanych ze sztuką. W zamku lub jego pobliżu przebywają też stale: Wirginia "Dziecinka" Maunciple - nieoficjalna młodziutka kochanka Jo (typ "różowej bejbi", skupionej tylko na konsumpcji, wypierającej swoją nimfomanię i miałkość umysłu), cyniczny i zachłanny lekarz Obispo, jego asystent Pete - łagodny jak baranek, z głową pełną idealistycznych farmazonów, oraz pisarz-filozof Propter (w moim odczuciu alter ego Huxleya, a co najmniej wyraziciel pewnych poglądów autora). Jo Stoyte jest opanowany paranoją nt. własnej śmierci, pomóc mu ją odwlec mają notatki z zakupionego od angielskiego rodu Hauberków archiwum, które zawiera zapiski długowiecznego Piątego Lorda - a uporządkować owe notatki ma właśnie Jeremi Pordage.

Portret okropnego bogacza Stoyta staje się dla Huxleya punktem wyjścia do głębokich i interesujących przemyśleń filozoficznych:

"- [Stoyte] (...) oznajmia światu, że się boi, ponieważ był chciwy i żądny panowania. A był chciwy i żądny panowania między innymi dlatego, że nasz teraźniejszy system premiuje te cechy. Dla nas problem polega na znalezieniu systemu, który by dawał możliwie najmniej sposobności ludziom niewłaściwym. (...) Ty byś wolał socjalizm, Pete. Ale socjalizm zdaje się wszędzie fatalnie związany z centralizacją i ze standaryzowaną masową produkcją miejską. Przy tym widzę w nim zbyt wiele okazji do znęcania się nad słabszymi, zbyt wiele sposobności dla ludzi żądnych władzy do rozwijania swej władczości, dla ludzi gnuśnych do usuwania się na stronę i oddawania się w niewolę. (...)
Jeżeli chcemy sprawić, by świat był bezpiecznym dla zwierząt i duchów, to musimy znaleźć system, który by zmniejszył ilość strachu, chciwości, nienawiści i żądzy panowania. To znaczy, że musimy stworzyć dostateczne zabezpieczenie ekonomiczne, by uchronić ludzi przed zapadaniem w gnuśność. Tyle własności, by ich ochronić przed wyzyskiem bogaczy, ale nie tyle, by im to pozwoliło samym krzywdzić innych. To samo dzieje się ze sprawami politycznymi i z władzą - tyle praw, by ochroniły wielu, za mało władzy, by dała przewagę małej garstce. (...)
To, co da się dobrze zrobić tylko metodą produkcji masowej, to oczywiście musi być dalej wytwarzane tak samo. Wypadnie to pewnie około jednej trzeciej całej produkcji. Pozostałe dwie trzecie będą wyrabiane bardziej ekonomicznie w domu lub po drobnych warsztatach. Bezpośrednim praktycznym zadaniem jest wypracować technikę takiej produkcji na małą skalę. Obecnie wszystkie starania zmierzają ku odkryciu nowych dziedzin produkcji masowej." [84]

Jakież to aktualne jako krytyka współczesności, i jakież równocześnie prorocze! Zastanawiam się na ile Huxley szedł tu w ton z Thoreau Henry David. Dalej krytykuje idealizm pozbawiony zdrowego rozsądku i realizmu:

"- (...) ty, Pete, uważasz, że byłoby praktycznie dopomóc wielkiej liczbie ludzi prowadzić dalej politykę, która okazała się fatalną. A niepraktycznie jest dopomóc bardzo małej garstce ludzi, by prowadzili politykę, którą z każdego względu można uważać za zdrową. Nie zgadzam się z tobą.
- A jednak tak wiele ludzi żyje na świecie. Trzeba przecież coś dla nich uczynić!
- Trzeba coś dla nich uczynić - zgodził się pan Propter. - Ale równocześnie istnieją też warunki, w których niepodobna coś uczynić. Nie można zrobić nic pożytecznego dla kogoś, kto sam tego nie chce albo kto nie potrafi z nami współpracować czyniąc sam co należy. Na przykład przypuśćmy, że musimy dopomóc ludziom, których zabijała malaria. Lecz w praktyce nie możemy im wcale dopomóc, jeżeli odmawiają zasłaniania okien i upierają się przy wieczornych spacerach nad stojącą wodą. Zupełnie tak samo jest z chorobami ciała politycznego. Powinniśmy dopomagać ludziom, gdy stoją w obliczu wojny czy ruiny, czy też niewoli, gdy zagraża im nagła rewolucja lub powolna degeneracja. Powinniśmy im dopomagać. A jednak pozostaje faktem, że nie możemy im dopomóc, o ile trwają w dawniej przybranej postawie, która doprowadziła ich do nieszczęścia. Na przykład niepodobna uchronić ludzi przed okropnościami wojny, o ile się nie wyrzekną nacjonalizmu. Niepodobna uratować ich od kryzysu i zastoju ekonomicznego, dopóki będą wciąż myśleli tylko kategoriami pieniędzy i uważali pieniądz za najwyższe dobro. Niepodobna odwrócić od nich rewolucji i niewoli, o ile chcą utożsamiać postęp ze wzrostem centralizacji, a dobrobyt ze wzmożeniem masowej produkcji. Niepodobna ich ustrzec od zbiorowego obłędu i samobójstwa, o ile upierają się oddawać cześć boską ideałom stanowiącym jedynie odbicie ich własnej osobowości, innymi słowy: gdy nadal wolą wielbić samych siebie, niż Boga." [85]

Znów wielka zasada "chcącemu nie dzieje się krzywda" - a równocześnie celna diagnoza bezcelowości prób stworzenia utopii, systemu, który by każdemu dogodził - bo niektórzy zwyczajnie nie współpracują! Takoż krytyka "bycia sobą" (tak, jakby automatycznie oznaczało to, że zawsze każdy SOBĄ reprezentuje wyłącznie słuszne idee, pozytywy i zalety), jak i powody tkwienia w złym położeniu - u tych, którzy mimo posiadania możliwości odmiany sytuacji - zwyczajnie nie podejmują żadnego wysiłku. Dalej jeszcze głębsza analiza tego problemu:

"- [Ludzie] są głodni, bo człowiek nie może wyżywić się samym chlebem. (...) Ludzie (...) muszą mieć poczucie, że ich życie jest celowe. Dlatego garną się do idealizmu. Ale doświadczenie i obserwacja dowiodły, że idealizm prowadzi przeważnie do wojny, do prześladowań i do obłąkania mas. Człowiek nie może żyć samym chlebem, lecz jeśli wybierze sobie za pokarm duchowy zły rodzaj strawy, to nie dostanie nawet chleba. Nie dostanie nawet chleba, bo będzie tak zajęty mordowaniem lub przygotowaniami do zabijania swych sąsiadów w imię Boga czy Kraju czy Sprawiedliwości Społecznej, że nie będzie mógł uprawiać swych pól. Nie ma nic prostszego i nic bardziej oczywistego ponad to. Ale równocześnie - nie ma niestety nic pewniejszego ponad to, że większość ludzi wybierać będzie zawsze złą strawę duchową, a przez to samo pośrednio własną zgubę." [134]

Otóż to - poczucie celowości życia! Ściśle łączy się to z przeżyciami transcendentalnymi, potrzebą przynależności oraz porządkowania świata (gorąco polecam doskonałą monografię socjologiczną Niewidzialna religia: Problem religii we współczesnym społeczeństwie (Luckmann Thomas)). Kolejne ważne spostrzeżenie - najlepsze intencje mogą powodować najgorsze skutki. No i ważny termin - szczęście - wiele o nim tu: Uleczyć swoją psyche, a Huxley dodaje jeszcze w temacie subiektywności poczucia szczęścia (doskonale także objaśniając, czym jest prezentyzm i czemu należy go unikać):

"- Czy warunki opisane przez Machiavelliego odpowiadały rzeczywistości? Nie dlatego, aby Machiavelli nie mówił prawdy. Rzeczy, które opisuje, zdarzały się w rzeczywistości, ale czy współcześni uważali je za aż tak straszne, jak nam się one wydają, gdy o nich czytamy? NAM się wydaje, że ci ludzie musieli czuć się nieszczęśliwi wobec tego, co się wówczas działo. Ale czy tak było w istocie? (...) Zapytujemy o to historyków, ci zaś oczywiście nie potrafią na to odpowiedzieć, ponieważ nie ma sposobu zestawienia danych statystycznych co do sumy szczęścia ani żadnej możliwości porównania uczuć ludzi żyjących w jednym splocie warunków z uczuciami innych ludzi, żyjących w całkiem odmiennym ich splocie. Realnymi warunkami są w danej chwili subiektywne warunki ludzi wówczas żyjących. Historyk nie jest w stanie dowiedzieć się teraz, co to były za warunki.
- Nie ma na to żadnego sposobu, prócz oglądania dzieł sztuki - rzekł Jeremi. - Chcę powiedzieć, że rzucają one światło na subiektywne warunki." [155]

To zaś jest dobrym punktem wyjścia do dyskusji o sztuce - także współczesnej. O tym jednak - wraz z innym fragmentem z Huxleya - przygotuję osobną czytatkę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 472
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: