Dodany: 25.11.2017 21:35|Autor: misiak297

Recenzja nagrodzona!

Książka: Czarne okna
Kowalewski Stanisław

„Każdy ma jakieś czarne okna, pod którymi chodzi”[1]


„Zaczynam od dziś pisać pamiętnik. Dobrze nawet nie wiem, jak to się robi, ale jakoś sobie poradzę. Kiedyś czytałem książkę »Dziennik psotnego Jurka«; było tam opisane mnóstwo kawałów, niektóre nawet bardzo mi się podobały i zazdrościłem temu całemu Jurkowi. Potem mi wytłumaczyli, że książkę pisał ktoś dorosły i tylko się podszywał pod Jurka, aby się wydawało, że to prawdziwe. Więc ja nie chcę nikogo nabierać i w swoim pamiętniku nie będę układać żadnych zmyślonych historii. Wszystko będzie naprawdę, jak było”[2].

Tak zaczynają się „Czarne okna” Stanisława Kowalewskiego, jedna z klasycznych polskich powieści młodzieżowych. Głównym bohaterem jest Krzysztof Zakrzewski, czternastolatek mieszkający z matką i młodszą siostrą w Międzyborach, niedaleko Warszawy. Przedstawiony w książce pamiętnik obejmuje kilka miesięcy – od stycznia do maja 1960 roku. Można powiedzieć, że to czas dojrzewania. Wiele się dzieje w życiu Krzysia.

Trzeba zaznaczyć – nie ma niezwykłych wydarzeń. Ot, pospolita codzienność, czasem śmieszna (nie brakuje tu humoru), czasem przygnębiająca. Chodzenie do szkoły, przynoszenie dobrych i złych ocen, zabawy („w powstańców, i w Indian, i w Marsjan”[3], w zależności od aktualnej mody) i scysje z kolegami, dbanie o zaprzyjaźnionego psa (wątek wyjątkowo smutny), kłótnie z siostrą, z rodzicami, marzenia, później pierwsza miłość. I nieśmiało rodzące się fundamentalne pytania – kim jestem? Dokąd zmierzam? Niby nic szczególnego – a jednak jest w tym tyle psychologicznej głębi! Kowalewskiemu świetnie udało się oddać sposób myślenia czternastolatka z tamtych czasów – te zapiski przekonują.

Trzeba dodać, że bohater nie jest typem przywódcy. Tkwi w centrum zdarzeń (z racji przynależności do rodziny czy społeczności szkolnej), ale zarazem pozostaje z boku. Można odnieść wrażenie, że jest wręcz samotnikiem, do tego bardzo wrażliwym. Może wynika to z okoliczności życiowych? Jego rodzice są rozwiedzeni, a gdy się spotykają w weekendy – wybuchają kłótnie. Zagubiony Krzyś staje się mimowolną ofiarą tych awantur (dlatego nienawidzi weekendów). Czuje się zagubiony. Jego zapiski brzmią porażająco autentycznie (dzisiejszy nastolatek też mógłby się z łatwością w tej sytuacji odnaleźć):

„Kiedy tata krzyczy na mamę w drugim pokoju, to nawet nie wie, co się ze mną wyrabia. Nie mogę czytać ani odrabiać lekcji, ani w ogóle nic. Zaraz podbiegam do drzwi i słucham. Niechby mama tylko mnie zawołała, zaraz bym skoczył jej na pomoc. I już sam nie wiem, co bym wtedy zrobił. Ale mama nigdy nas nie wzywa na pomoc, zresztą tata nic jej nie robi, tylko strasznie krzyczy. Nienawidzę tych krzyków. Niechby już krzyczał na mnie i na Basię. Sto razy wolę. (…). Bardzo kocham mamę. A tata? Czasem wydaje mi się, że i tatę kocham, jest mi go bardzo żal. Ale kiedy zaczyna krzyczeć, w jednej chwili o wszystkim zapominam i tylko go nienawidzę”[4].

A jednak nawet w tej zwyczajnej codzienności coś się dzieje i ów samotnik musi spróbować się określić, przemówić własnym głosem. Konflikt z nauczycielem, mimowolna sympatia dla starszego kolegi o wdzięcznym przezwisku Pędzimąż (którego wszyscy z „paczki” uważają za zdrajcę), pierwsze miłosne uczucia i związane z nimi problemy – to wszystko wymaga podjęcia inicjatywy. Krzyś, chcąc nie chcąc, bierze więc sprawy w swoje ręce. Przy okazji zaczyna lepiej rozumieć świat i samego siebie. Znajduje w sobie odwagę, aby się przeciwstawić oczekiwaniom społecznym – nawet za cenę ostracyzmu.

Nie ma co ukrywać: ta powieść, wydana po raz pierwszy w 1961 roku, zdążyła się ogromnie zestarzeć. Zmienił się język, zmieniły się pozycja ucznia i nastolatka, system szkolny, obyczajowość, cała rzeczywistość. A jednak w „Czarnych oknach” nadal można odnaleźć coś uniwersalnego – bo uczucia takie właśnie są. Przekonująca jest samotność Krzysia, która staje się jego brzemieniem – ale też kluczem do dorosłości. Lubi się tego chłopaka, kibicuje mu się, życzy jak najlepiej.

Bardzo mądra i smutna książka o tym, jak trudne jest dojrzewanie niezależnie od czasów, w jakich się żyje. Pozostała autentyczna. Wszystko jest tu nieuładzone, jakby „szarożyciowe”: widać, że Stanisław Kowalewski traktował swoich nastoletnich bohaterów – a zatem i czytelników – poważnie. Może dlatego „Czarne okna” wciąż potrafią wzbudzić emocje?


---
[1] Stanisław Kowalewski, „Czarne okna”, wyd. Siedmioróg, 2017, s. 147.
[2] Tamże, s. 13.
[3] Tamże, s. 53.
[4] Tamże, s. 14.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3484
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: margines 27.11.2017 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: „Zaczynam od dziś pisać p... | misiak297
Gratuluję stworzenia recenzji i od razu polecenia jej przez redakcję👍
Dzięki za wcześniejszą informację, przez to recenzję „połknąłem” już w poczekalni!
Użytkownik: koczowniczka 18.07.2020 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: „Zaczynam od dziś pisać p... | misiak297
Jaka to ponura książka, jaki nieprzyjazny jest świat odmalowany przez autora! Ci nieprzejednani, mściwi rówieśnicy, ta ciężko chora mama i jeszcze te czarne okna, w które zagląda pogrążony w smutku nastoletni bohater... Czyta się tę powieść z ciężkim sercem. A co sądzisz o Pantyce? Bo ja skłaniam się ku myśli, że jego zachowanie nie jest w porządku. Najpierw niesprawiedliwie stawia uczniom mnóstwo złych ocen, potem ucieka, jeszcze później Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Takie uciekanie wchodzi człowiekowi w krew. Nauczyciel nie powinien tak ciągle uciekać i bać się uczniów, bo ci wejdą mu na głowę.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: