Dodany: 25.11.2017 00:46|Autor: misiak297

Książka: Nagie słówka
Przybylska Ewa

1 osoba poleca ten tekst.

Gdy krzyczy się szeptem


Bardzo dobrze pamiętam, dlaczego „Nagie słówka” Ewy Przybylskiej mnie zainteresowały. To kwestia niemal pustych literackich miejsc. Natrafiłem na ten tytuł przez przypadek. W niezmierzonej sieci znalazłem tylko jeden kilkuzdaniowy opis. Wiedziałem, że to powieść o współczesnej rodzinie, trudnych decyzjach, trudnej miłości. Ostatecznie ta pozycja trafiła do mojego schowka. Czekała tam długie lata – i pewnie czekałaby jeszcze dłużej, gdyby nie podarunek cudownego Biblionetkołaja. Paczka z prezentem przyszła wczoraj – dziś już skończyłem lekturę, znam losy tej rodziny. Mogę zapełnić niemal puste miejsce.

„Sprawa była najzupełniej prosta. Oto pewna młoda kobieta zabrała się z opóźnieniem do wylansowania siebie w świecie mężczyzn, który zwie się światem wyższych racji. Wie, bo jest inteligentna i spostrzegawcza, że istnieje duża różnica między identycznymi metrykami. Męskie trzydzieści cztery lata są wiekiem siły i wczesnej młodości, natomiast u kobiet jest to wiek omalże średni. Walczy więc, aby udowodnić sobie i tym wszystkim, którym nie mózg, lecz płeć dała przewagę, iż jest najlepsza z nich. Z doktoratem w jednej ręce, z nożem ukrytym w koronkach – w drugiej, wejdzie między nich i zwycięży”[1].

Oto pewna kobieta radykalnie odmienia swoje życie. Nie baczy na męża, na dzieci. Zakleszczona na długie lata w domu w charakterze żony i matki, w końcu stawia na siebie. Znamy tę historię, nadaje się świetnie do literatury obyczajowej zarówno dla dorosłych (takiej „okołorozlewiskowej”, ale nie tylko), jak i dla młodzieży (wystarczy sobie przypomnieć Józefinę Bitner z „Brulionu Bebe B.” Małgorzaty Musierowicz czy niektóre matki z powieści Siesickiej – one zwykle dbały o swoją autonomię). Małgorzata (zwana też Margarytą) miała wielkie ambicje, a jednak zdecydowała się na małżeństwo i macierzyństwo. Teraz na nowo inwestuje w swoją karierę, robi doktorat i dosłownie przedkłada ambicje nad bliskich. W rezultacie jej rodzina powoli się rozpada. Mąż – dosyć ograniczony albo świadomie ślepy – zdaje się niczego nie dostrzegać. Najbardziej cierpią dzieci – Zosia i Jakub. Cierpi też matka Małgorzaty – inteligentna, nieco cyniczna, ale pełna empatii Kamila. To do niej przychodzą wnuki, dla których staje się „spiżarnią i konfesjonałem”[2]. Jednak nie wystarcza życzliwe słowo, wysłuchanie, a przekąski to złudna pociecha. Zosia stwierdza: „Zrozum, babciu Milu, u ciebie mi super, ale człowiek chciałby mieć od czasu do czasu kawałek matki”[3]. Dziesięcioletni Jakub również przeżywa nieobecność mamy, wylicza ten znikomy czas, który poświęca im Margaryta. Między Milą i młodszym wnukiem istnieje silna więź zrodzona z podobnej wrażliwości:

„Też miała ongiś oczy jak teleskopy. Dostrzegały więcej niż mogło być. Montowały maleńkie półkadry obrazów w przerażającą całość. Też była dzieckiem, które sklejało podsłuchane strzępki słów, podpatrzone cienie gestów, zapewne niekiedy nic nie znaczących, w jakiś zagrażający światu kataklizm”[4].

Sytuacja nie jest ani jasna, ani prosta, uwikłanych w nią zostało wiele osób – Margaryta, Kamila, Antek, dzieci, przyjaciele rodziny. Są to bohaterowie w większości świetnie naszkicowani pod względem psychologicznym. Ich historie poznajemy stopniowo, zaczynamy rozumieć, co doprowadziło do tego, że ci ludzie tak funkcjonują – są sobą. Wprowadzając na scenę postaci drugoplanowe, Przybylska pokazuje, że można wybrać różne drogi życia, trzeba jednak umieć ponosić konsekwencje tych wyborów (a to się nie zawsze udaje) i zdawać sobie sprawę, że decyzje wpływają nie tylko na pojedynczego człowieka, ale też na jego otoczenie. Zazwyczaj nie ma tu łatwych rozwiązań – i pisarka takiego rozwiązania nie obiecuje.

„– Byłaś szczęśliwa, babciu?
– Czasami.
– A co robiłaś, gdy już nie mogłaś wytrzymać?
– Krzyczałam nagie słówka. Szeptem.
– Brukowe?
– Zamykałam się w łazience i syczałam je do ścian.
– Brzydkie?
– Nagie. Takie bez woalki. Wylatywały ze mnie jak śmiertelne pociski. Nie miałam na to wpływu. Istniejesz tam, Boże, naprawdę w tych swoich niebiosach, krzyczałam szeptem, czy tylko zostało nam to wmówione? Czy tylko z nudów zabawiasz się losem ludzi, spoglądasz spokojnie w dół, śledząc, jak szamoczą się w twojej sieci? Nie udawaj dobrego Boga, taki nie istnieje”[5].

Na zakończenie przyznam, że zdumiała mnie tak niska średnia biblionetkowych ocen tej książki. Być może zawiniło całkiem niesłuszne zaliczenie jej do literatury młodzieżowej (z którą Ewa Przybylska jest zazwyczaj kojarzona). „Nagie słówka” to zdecydowanie powieść dla dorosłych. Dodam: powieść bardzo sprawnie napisana – głęboka, trochę duszna, tchnąca autentyzmem psychologicznym. Poruszająca.

Cieszę się, że mogę ją wydobyć ze swoistego literackiego zapomnienia.


---
[1] Ewa Przybylska, „Nagie słówka”, wyd. Siedmioróg, 2000, s. 19-20.
[2] Tamże, s. 73.
[3] Tamże, s. 19.
[4] Tamże, s. 10.
[5] Tamże, s. 97.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 525
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: