Dodany: 22.11.2017 19:44|Autor: geb1Opiekun BiblioNETki

cytat z książki


Zaczęło się przed trzema miesiącami, dokładnie 2 marca.
Ekspres Warszawa — Szczecin minął Wałcz. Łąki i jeziorka pokrywała mgła, pociąg miał niemal dwadzieścia minut spóźnienia. Maszynista zeznawał potem, że mgła była tak gęsta, że zdecydował jednak zmniejszyć szybkość. Minęli skrzyżowanie z szosą, zobaczył światła stojącego samochodu i wiedział, bo znał tę trasę na pamięć, że dojeżdżają do skraju lasu. Zapalił papierosa, spojrzał na zegarek, to też pamięta, i później przed siebie, na szosę. Wówczas, zupełnie nagle, wychynęły z mgły, uderzyły go w oczy światła potężnych reflektorów... Zobaczył je tuż przed sobą, zdołał pomyśleć: to pociąg jadący tym samym torem, to koniec. Włączył pełne hamowanie. Nic więcej nie pamięta: stracił przytomność...
Pociąg stanął, kilkunastu pasażerów w wagonach sypialnych pospadało z łóżek, sporo było wypadków potłuczeń, kilka nawet ciężkich. Stali w pustym polu, na skraju lasu... Po prawej stronie — pokryte mgłą i śniegiem jeziorko. Ani ich torem ani sąsiednim nie jechał żaden pociąg, nie było żadnego pojazdu, żadnej ludzkiej istoty na przestrzeni paru kilometrów...
Maszynistę poddano potem dokładnemu badaniu lekarskiemu, wezwano psychiatrów. Był zdrów, nie pił, nigdy nie używał narkotyków.
— Zdarza się — powiedzieli lekarze i władze kolejowe zapewne zapomniałyby o tym wypadku, gdyby po trzech dniach inny maszynista, prowadzący ekspres Warszawa — Szczecin, nie zobaczył znowu tuż przed sobą świateł mocnych reflektorów*.

---
* Zbigniew Safjan, „Włamywacze”, wyd. Iskry, 1971, s. 13-14.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 187
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: