Dodany: 13.11.2017 18:35|Autor: adas
Wegner czy raczej Erikson?
Fantasy podczytuję bez żadnych oczekiwań, ale lubię. Szczęk mieczy i bardziej finezyjne walki za stołami rokowań i w alkowach... I rozumiem, że jak każda proza gatunkowa pewne schematy będą się powtarzać, nawet, a może zwłaszcza, kiedy będzie się próbowało schematy przełamywać. zimno-ciepło; góry-morze; królewskie rody-barbarzyńcy zza granicy etc. To stałe składowe większości cykli fantasy.
Ale w którym miejscu jest granica między inspiracją, gatunkową specyfiką, a plagiatem? Czytam "Północ-Południe" Wegnera i nie potrafię coraz bardziej oprzeć się wrażeniu, że jest to uproszczona wersja świata Stevena Erikson. Mechanika rzeczywistości tego amerykańskiego pisarza jest (nadmiernie) skomplikowana, ale drugi tom Wegnera to coś więcej niż inspiracja - zauważona w niektórych recenzjach, obawiam się.
Tu sam pisarz pośrednio odniósł się do tej sprawy, ale, jakby to ująć, nie powiem, że mnie przekonał.
Robert M. Wegner - Spotkanie nr 37