O tym, jak Ignaś próbuje ulokować swoje spore ciało w społeczeństwie
John Kennedy Toole napisał w zasadzie tylko jedną książkę (wcześniej "The Neon Bible", jako szesnastolatek). Książkę, której, dodajmy, nikt nie miał ochoty wydać. "Sprzysiężenie osłów" ("Sprzysiężenie głupców") leżało w szufladzie, a w międzyczasie autor popełnił samobójstwo. Jedenaście lat po tym wydarzeniu, w 1980 roku, do publikacji powieści syna doprowadziła jego matka. W następnym roku książka zdobyła nagrodę Pulitzera. Do dzisiaj, wg informacji z okładki*, sprzedano półtora miliona egzemplarzy w 18 językach. Ta sama okładka określa powieść jako ostrą satyrę i slapstick. I, cholera, sam bym chyba tego lepiej nie określił. Zresztą nie ma takiej potrzeby, bo jeśli ktoś kiedyś widział jeden z odcinków "Benny’ego Hilla", to już może sobie śmiało zarysować w wyobraźni styl tej powieści. Mam na myśli te fragmenty z linią dialogową, a nie te głupkowate z równie głupkowatą melodyjką. A sam Benny, gdyby był trochę młodszy, a przede wszystkim trochę mniej martwy, mógłby z powodzeniem wcielić się w rolę głównego bohatera "Sprzysiężenia osłów". Co więcej, ponoć szykowała się parę lat temu ekranizacja, z wcale nielichą obsadą, ale prawdopodobnie już dzisiaj można ją nazwać "NajlepsząByćMożeEkranizacjąKtóraNigdyNiePowstała".
Ignacy Reilly to wąsaty, wyedukowany leń i wałkoń w rozmiarze XXXL. Przeświadczony o swojej wyjątkowości, bezczelny buc, który całymi dniami przesiaduje w swoim dusznym pokoiku, wypełnionym odorem potu i starych worków po herbacie. Ignacy, leżąc na swoim poplamionym prześcieradle o odcieniu żółci, złorzeczy całemu światu, pogardza społeczeństwem i nie potrafi odnaleźć w nim miejsca dla swojej nieprzeciętnej osoby. Do czasu, gdy matka każe mu poszukać pracy. Ignaś, mimo że traktuje taką sugestię jako obelgę i wbicie noża w plecy przez własną rodzicielkę, to jednak udaje się w poszukiwaniu miejsca godnego, by zatrudnić kogoś tak unikatowego i niezwykłego jak on. Wiąże się to z mnóstwem przekomicznie poprowadzonych dialogów, groteskowych sytuacji i poznaniem mocno przerysowanych postaci. Starcy z paranojami dotyczącymi komunistów, pederaści, czarnoskórzy włóczędzy narzekający na swój niski statut społeczny, nieudolni policjanci, prowadzący jakieś bliżej niesprecyzowane ciemne interesy właściciele spelun i wiele innych barwnych person, z którymi przyjdzie się Ignacemu ścierać. A może raczej odwrotnie, bo nieprzystosowany do świata Reilly swoim nieokrzesanym, przeintelektualizowanym i narcystycznym jestestwem megalomana oraz mitomana raczej niełatwo zyskuje sobie przyjaciół. Nawet wśród czytelników powieści.
Zabrała mnie w sumie ta książka. Parokrotnie chichotałem nieśmiało w stronę zadrukowanych stron, bo perypetie zadufanego w sobie Ignasia rozbrajają swoim przejaskrawionym rozwojem, a przekonanemu o swojej niebanalności bohaterowi nie wystarcza zwykła, codzienna praca i w związku z tym potrafi skomplikować nawet najprostsze czynności. Wtóruje mu szeroki wachlarz postaci drugoplanowych, również dorzucających swoją humorystyczną cegiełkę do tej farsy, więc trudno w tej książce odnaleźć choćby fragment, który w sprzyjających okolicznościach można by nazwać poważnym. Spodziewałem się poprawnej historii o zabarwieniu komediowym, a otrzymałem znakomitą komedię w groteskowym sosie. Proponuję osobiście się przekonać.
---
* John Kennedy Toole, "Sprzysiężenie osłów", wyd. Świat Książki, Warszawa 2007, tekst z okładki.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.