Dodany: 26.06.2010 19:46|Autor: zsiaduemleko

Książka: Sprzysiężenie głupców
Toole John Kennedy

2 osoby polecają ten tekst.

O tym, jak Ignaś próbuje ulokować swoje spore ciało w społeczeństwie


John Kennedy Toole napisał w zasadzie tylko jedną książkę (wcześniej "The Neon Bible", jako szesnastolatek). Książkę, której, dodajmy, nikt nie miał ochoty wydać. "Sprzysiężenie osłów" ("Sprzysiężenie głupców") leżało w szufladzie, a w międzyczasie autor popełnił samobójstwo. Jedenaście lat po tym wydarzeniu, w 1980 roku, do publikacji powieści syna doprowadziła jego matka. W następnym roku książka zdobyła nagrodę Pulitzera. Do dzisiaj, wg informacji z okładki*, sprzedano półtora miliona egzemplarzy w 18 językach. Ta sama okładka określa powieść jako ostrą satyrę i slapstick. I, cholera, sam bym chyba tego lepiej nie określił. Zresztą nie ma takiej potrzeby, bo jeśli ktoś kiedyś widział jeden z odcinków "Benny’ego Hilla", to już może sobie śmiało zarysować w wyobraźni styl tej powieści. Mam na myśli te fragmenty z linią dialogową, a nie te głupkowate z równie głupkowatą melodyjką. A sam Benny, gdyby był trochę młodszy, a przede wszystkim trochę mniej martwy, mógłby z powodzeniem wcielić się w rolę głównego bohatera "Sprzysiężenia osłów". Co więcej, ponoć szykowała się parę lat temu ekranizacja, z wcale nielichą obsadą, ale prawdopodobnie już dzisiaj można ją nazwać "NajlepsząByćMożeEkranizacjąKtóraNigdyNiePowstała"​.

Ignacy Reilly to wąsaty, wyedukowany leń i wałkoń w rozmiarze XXXL. Przeświadczony o swojej wyjątkowości, bezczelny buc, który całymi dniami przesiaduje w swoim dusznym pokoiku, wypełnionym odorem potu i starych worków po herbacie. Ignacy, leżąc na swoim poplamionym prześcieradle o odcieniu żółci, złorzeczy całemu światu, pogardza społeczeństwem i nie potrafi odnaleźć w nim miejsca dla swojej nieprzeciętnej osoby. Do czasu, gdy matka każe mu poszukać pracy. Ignaś, mimo że traktuje taką sugestię jako obelgę i wbicie noża w plecy przez własną rodzicielkę, to jednak udaje się w poszukiwaniu miejsca godnego, by zatrudnić kogoś tak unikatowego i niezwykłego jak on. Wiąże się to z mnóstwem przekomicznie poprowadzonych dialogów, groteskowych sytuacji i poznaniem mocno przerysowanych postaci. Starcy z paranojami dotyczącymi komunistów, pederaści, czarnoskórzy włóczędzy narzekający na swój niski statut społeczny, nieudolni policjanci, prowadzący jakieś bliżej niesprecyzowane ciemne interesy właściciele spelun i wiele innych barwnych person, z którymi przyjdzie się Ignacemu ścierać. A może raczej odwrotnie, bo nieprzystosowany do świata Reilly swoim nieokrzesanym, przeintelektualizowanym i narcystycznym jestestwem megalomana oraz mitomana raczej niełatwo zyskuje sobie przyjaciół. Nawet wśród czytelników powieści.

Zabrała mnie w sumie ta książka. Parokrotnie chichotałem nieśmiało w stronę zadrukowanych stron, bo perypetie zadufanego w sobie Ignasia rozbrajają swoim przejaskrawionym rozwojem, a przekonanemu o swojej niebanalności bohaterowi nie wystarcza zwykła, codzienna praca i w związku z tym potrafi skomplikować nawet najprostsze czynności. Wtóruje mu szeroki wachlarz postaci drugoplanowych, również dorzucających swoją humorystyczną cegiełkę do tej farsy, więc trudno w tej książce odnaleźć choćby fragment, który w sprzyjających okolicznościach można by nazwać poważnym. Spodziewałem się poprawnej historii o zabarwieniu komediowym, a otrzymałem znakomitą komedię w groteskowym sosie. Proponuję osobiście się przekonać.



---
* John Kennedy Toole, "Sprzysiężenie osłów", wyd. Świat Książki, Warszawa 2007, tekst z okładki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4511
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: iamone 05.10.2010 08:44 napisał(a):
Odpowiedź na: John Kennedy Toole napisa... | zsiaduemleko
W pełni zgadzam się z recenzją. Książka jest niesamowita. Postać Ignacego wykreowana w taki sposób, że nie wiadomo, co z nią począć. Czasem irytuje, gdy tłuszcz ścieka mu po brodzie, a powietrze dookoła jego tuszy nie nadaje się do oddychania. Innym razem można mu współczuć, jeszcze innym dopingować, by w końcu coś zarobił. Czytelnicy bardzo wrażliwi na zapachy i wizualni esteci - proszę uważać! Książka co prawda nie epatuje obrzydliwością, ale Ignacy potrafi zaskoczyć brakiem skrępowania i bezwstydnością.

Świetna książka. Śmiałam się niemal do łez. Choć, oczywiście, nie obyło się także bez refleksji... Ale tylko do czasu, gdy Ignacy pochłaniał kolejnego hot-doga.
Użytkownik: zsiaduemleko 05.10.2010 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: W pełni zgadzam się z rec... | iamone
Ignacy przypomina mi jak żywo pewnego kolegę z dzieciństwa, Wojtusia Szpachelkę (jeśli to czytasz, pozdrawiam Cię Wojtek). Nie dysponował on w piaskownicy łopatką do piasku, tylko posługiwał się szpachelką, a był na tyle rozpieszczony, że babcia znosiła mu przed blok obrane jabłuszko i szklankę soku, zeby Wojtek nie musiał wchodzić po schodach.
Każdy z nas jest zapewne w stanie przypomnieć sobie takiego Ignacego z dzieciństwa, ze szkoły, czy też podwórka. Nie jest on znowu taki niepowtarzalny, choć jego bezczelność w wywyższaniu się rzeczywiście bawi.
Użytkownik: iamone 05.10.2010 19:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ignacy przypomina mi jak ... | zsiaduemleko
Masz rację. Może rzeczywiście nie jest niepowtarzalny... Po dłuższym zastanowieniu i pogrzebaniu w pamięci nie tylko w piaskownicy odnajduję takie indywidua, lecz także w "dorosłym" życiu. Brawa należą się autorowi książki za mistrzowskie narysowanie takiej postaci na papierze.
Użytkownik: jakozak 24.12.2013 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: John Kennedy Toole napisa... | zsiaduemleko
Przepraszam bardzo, że nabrużdżę.
Nie potrafię się rozsmakować w tej książce. Czytam - nie wiem o czym, nie wiem po co...
Nie podoba mi się, nie wciąga mnie.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: