Dodany: 24.06.2010 18:45|Autor: jolietjakeblues

Gdy końskie zady kołyszą się miarowo...


Są takie książki, które muszą stać na domowej półce. Przez wiele lat zbierają kurz, choć stanowią przecież kanon europejskiej i światowej literatury. To książki, które pojawiły się jakby znikąd. Ludziom w pewnym wieku trudno tak ad hoc przypomnieć sobie, skąd się tam wzięły. Historia takich książek wymaga głębokiego sięgnięcia w przeszłość. Nie pamiętam, czy „Kubuś Fatalista i jego pan” był dwadzieścia kilka lat temu lekturą obowiązkową czy uzupełniającą w liceum. Nie mam pojęcia, jak jest teraz. Przyjmijmy, że polonistka nie wydała kategorycznego polecenia przeczytania. Że „Kubuś Fatalista” to nie obowiązkowa lektura szkolna. Że raczej ta powiastka stanowiła umilenie wieczorów w zimowej lub świątecznej przerwie od szkoły. A może było jeszcze inaczej. Bo okres liceum to czas, gdy młodzi humaniści sami, na przekór regułom szkolnym, odkrywali lektury, które - zdawałoby się - nie idą w parze z programem szkolnym. Gdzieś tam pokątnie, siedząc na tornistrach w szkolnych korytarzach, paląc papierosy w cieniu drzew na skraju szkolnego boiska, popijając kiepskie PRL-owskie piwo na biwakach, popisując się na urodzinowych wieczorach u urodziwych koleżanek, dotykając ich zgrabnych już kolan dyskutowało się nie o najnowszych laptopach, „empetrójkach”, „lustrzankach” czy komórkach, a o dotąd nieznanych autorach, tytułach. Z tych kątów, cieni, wieczorów wzięli się właśnie Gałczyński, Witkacy, Iwaszkiewicz, Dostojewski, Bułhakow, Rabelais, no i Diderot.

Czytanie „Kubusia Fatalisty” zatem wcale nie musiało iść w parze z klasowym omawianiem francuskiego Oświecenia. Przyjemność z lektury Diderota w tamtych czasach porównałbym do wieczornych fascynacji Mayem, Stevensonem czy Dumasem. Treść niezwykle mocno działa na wyobraźnię młodego czytelnika, przenosząc go w inny świat, w krąg innych ludzi, podsuwając obrazy znane z wcześniej czytanych książek Dumasa. A więc polne, zakurzone lub wybrukowane trakty, dukty, na których co kilka staj pojawiają się podróżni na koniach, pieszo, w karocach czy już w dyliżansach. Przy traktach na podróżnych czekają drewniane lub kamienne karczmy, gospody, oberże, z grubą i rumianą gospodynią na ganku, sztorcowaną przez swojego męża. Wyobraźnia podsuwa obraz mało wyraźnego pomieszczenia ze stołami, których blaty poplamione są czerwonym winem, rozjaśnianego jedynie ogniem palącym się w kominku. Gdzieś tam w cieniu giną drewniane skrzypiące schody prowadzące ku małym pokoikom, do których powolnym krokiem zmierza zmęczony sługa, niosąc w jednym ręku bagaż, w drugim zaś dwuramienny świecznik.

Nie wiem, czy te dwadzieścia parę lat temu potrafiłem nazwać tę książkę powiastką filozoficzną i umieścić ją właściwie na odpowiednim historycznym tle? Czy dostrzegałem wówczas ilustrację światopoglądów i moralności? Czy doceniałem satyrę obyczajową i krytykę osiemnastowiecznych stosunków społecznych? W jakimś wąskim programowym zakresie na pewno tak. Jednak dopiero teraz, co pewnie zapisane było w górze, jak mawiał kapitan Kubusia, potrafię w owej powieści odnaleźć fragmenty odnoszące się do burzliwych zmian w tamtej epoce.

Lubię takie początki. Nie wskazują żadnej tajemnicy. Ale też nie przedstawiają dokładnie bohaterów czy miejsca akcji. Są w jakiś sposób łagodne. Być może podpowiadają, że narracja będzie się toczyć spokojnie. Każą też przypuszczać, że autor opowiadanej przez siebie historii był tylko świadkiem pewnego fragmentu życia swoich bohaterów, relacjonuje ich przygody nie wiedząc, co zdarzyło się wcześniej, chyba że zna przeszłość ze słów swoich towarzyszy. Ale można też ująć to inaczej: autor wcale nie chce zdradzać przeszłości swoich towarzyszy. W końcu oni powierzyli ją tylko jemu. A zatem: „Jak się spotkali? Przypadkiem, jak wszyscy. Jak się zwali? Na co wam ta wiadomość? Skąd przybywali? Z najbliższego miejsca. Dokąd dążyli? Alboż kto wie, dokąd dąży? Co mówili? Pan nic, Kubuś zaś (…)”[1]. Ten początek przypomina mi jedno z moich ulubionych zakończeń: „I poszli, trzymając się za ręce. I dokądkolwiek pójdą i cokolwiek im się zdarzy po drodze, mały chłopczyk i jego Miś będą zawsze bawić się wesoło ze sobą w tym Zaczarowanym Miejscu na skraju Lasu”[2]. Te piękne fragmenty mogą stanowić klamry dla tych dwóch powiastek, których bohaterem jest, nomen omen, Kubuś…

Jednakże wbrew temu, co Diderot zapowiada na początku, z kolejnych stron dowiadujemy się co nieco o przeszłości Kubusia. Nie jest to jednak klasyczne powieściowe przedstawienie bohatera. Tak jak i inne wplecione w tę powiastkę opowiadania, stanowi historię snutą przy okazji. Na pozór to gawędziarstwo służy jedynie przyjemności czytelnika. Na pozór tylko. Bo przecież to lektura oświeceniowa! Służy nie tylko zabawie, lecz przede wszystkim nauce! „Kubuś Fatalista” to w pewnym sensie literackie uzupełnienie pracy nad „Wielką Encyklopedią Francuską”, ukończoną niedługo po napisaniu „Kubusia”.

Oddałem się zatem z przyjemnością lekturze książki wydanej w 1987 roku, jednocześnie pobierając nauki o obliczu francuskiego Oświecenia. Oddałem się lekturze smakując opowiastki snute przez dwójkę najważniejszych postaci: Kubusia i jego pana. Ci dwaj bohaterowie, pochodzący z tak różnych klas społecznych, będący przedstawicielami tak różnych, zdawałoby się, obyczajowości, uzupełniają się w satyrze i ironii, ilustrując w ten sposób osiemnastowieczną Francję. Przede wszystkim zadają kłam temu, że sługę i jego pana łączy jedynie stosunek podległości. Bowiem ci dwaj wadzą się, spierają, ironizują z siebie nawzajem, droczą się ze sobą. Udają, że się obrażają, co ma w końcu doprowadzić do przeprosin i pokazania, że w istocie łączy ich najprawdziwsza przyjaźń, bo nie mogą bez siebie żyć, co Diderot parokrotnie w powieści podkreśla. To oni narzucają swoisty styl powieści, w którym odnajdujemy pewien ton sowizdrzalski. Dzięki temu obaj jawią się czytelnikowi jako skłonni do częstych żartów i uciech. Ale nie tylko, bo sam narrator potrafi pokpiwać ze swoich bohaterów, jak chociażby we fragmencie, w którym Kubuś cierpi z powodu opilstwa. Jednakże czytelnikowi nie przedstawia się to jak coś złego, niesympatycznego, lecz znowu, jako powód do uśmiechu z wyznawcy kultu boskiej Bakbuk albo świętego Gąsiora: „O boska Bakbuk! o święty Gąsiorze! O bóstwo Kubusiowe! Wróć między nas!... Bierze mnie ochota, czytelniku, rozpowiadać ci o urodzeniu boskiej Bakbuk, o cudach jakie się objawiły podczas niego i po nim, o błogości jej panowania i klęskach abdykacji”[3]. Jakże ładnie, jak sympatycznie i jednocześnie z ironią można opowiadać o pijaństwie i jego skutkach.

Wszelkie informacje o Oświeceniu znajdzie każdy w podręcznikach szkolnych, literaturze naukowej, odpowiedniego rodzaju encyklopediach i słownikach. Więc po co, a co najważniejsze - jak pisać o tym, co chciał czytelnikom przekazać Denis Diderot? Nie odpowiem na zadane samemu sobie pytania. Zamiast tego znowu odwołam się do wyobraźni, wracając tym razem z oberży na zakurzony dukt, gdzieś tam w osiemnastowiecznej Francji. Sam autor jawi się nam jako narrator uczestniczący w opisywanych przez siebie wydarzeniach. Patrzymy jego oczami. Wyobrażamy go sobie jako reżysera stojącego na środku drogi i z jego perspektywy widzimy plecy dwóch podróżnych zmierzających powoli na końskich grzbietach w stronę kolejnej karczmy. Końskie zady kołyszą się wolno, miarowo. W miarę oddalania się podróżnych ich rozmowa staje się coraz mniej słyszalna. W tym momencie reżyser-narrator zaczyna swoje dygresje, odwracając się z uśmiechem do czytelnika. Takich dygresji jest mnóstwo. Tak samo jak filozoficznych opowiastek bohaterów.

Miał szczęście Diderot, że napisał „Kubusia Fatalistę” w latach 70. XVIII stulecia, że tekst przeleżał w jego prywatnej szufladzie, że tylko jego fragmenty ukazały się za granicą, a sama książka w pełnym wydaniu wyszła we Francji już po wybuchu rewolucji, po śmierci autora. Miał to szczęście, że nie napisał jej wcześniej, bo mogłaby się znaleźć, tak jak „O duchu praw” Monteskiusza, na Indeksie Ksiąg Zakazanych. Bo czy to na trakcie, czy w kolejnej oberży, czy w siodłach, czy też na popasie na łące, Kubuś Fatalista i jego pan raczą się wzajemnie opowieściami, które krytykują obłudę Kościoła katolickiego, fatalną moralność mieszczan, dewocję, lichwiarstwo, lekkie obyczaje. Powodem dla snucia krótszych i dłuższych opowieści są historie amorów pana i Kubusia. Szczególnie amory Kubusia są istotnym wątkiem, zaś przerwy w tej historii stanowią przyczynki do pozostałych historii. Przyczynki te wynikają z przeróżnych zdarzeń na szlaku, w trakcie noclegów w gospodach. Wiążą się też z różnobarwnymi, charakterystycznymi dla tej epoki postaciami tam spotykanymi. Również bohaterowie wielokrotnie przerywają historie swoich amorów, ponieważ przypominają im się inne opowieści. A te przerwy są także okazją do wzajemnego droczenia się, namawiania, spierania, proszenia…

Obraz ówczesnej Francji Diderot specjalnie przerysowuje. Jego postacie z satyrycznych opowiastek, szczególnie o opacie Hudsonie czy Pani de La Pommeraye, nie wzbudzają sympatii. Tak samo jak pozostałe, stanowiące przykładowe postacie z różnych klas społecznych w satyrycznym przedstawieniu kukiełkowym ulicznego teatrzyku. Widzimy, jak stają przed nami: złośliwy, przygarbiony, uśmiechający się podstępnie lichwiarz, cwany i rozrzutny kawaler, gruba i rumiana oberżystka, opasły i lubieżny opat, kapitan o szalonym wzroku, rozwydrzony paniczyk, słodka i chciwa dewotka…

Diderot pozwala sobie na wiele. Krytyka Kościoła, mieszczaństwa, salonów. W dodatku puszcza pisarskie wodze, pozwalając sobie na opowiedzenie prawdziwie erotycznych historii. Jedna to opowieść o zemście i miłosnej intrydze, bliska stylowi późniejszych „Niebezpiecznych związków” Choderlosa de Laclosa. Druga to bardzo sprośny fragment historii amorów Kubusiowych, opowiedziany soczyście, z wiejską swadą.

Czy wielki XVIII-wieczny umysł wkroczył z butami do salonów szlacheckich i mieszczańskich pokoi? Może otworzył szeroko bramy kościołów, wpuszczając tam światło Oświecenia? Albo na ile, w słowach Kubusia, w dość makabryczny sposób przewidział zbliżającą się rewolucję: „Kubuś: Może mnie wcale nie powieszą? Pan: Co to, to wątpię. Kubuś: Jest może napisane w górze, iż będę obecny przy powieszeniu kogoś innego; a ten inny, kto wie, kto to? Czy jest blisko, czy daleko? Pan: Panie Jakubie, bądź wisielcem, skoro los tak każe i koń twój tak powiada; ale nie bądź bezczelny: skończ z głupimi przypuszczeniami (…)”[4]?



___
[1] Denis Diderot, „Kubuś Fatalista i jego pan”, tłum. Tadeusz Żeleński (Boy), wyd. Książka i Wiedza, 1987, s. 5
[2] Alan Alexander Milne, „Chatka Puchatka”, tłum. Irena Tuwim.
[3] Denis Diderot, op. cit., s. 301-302.
[4] Denis Diderot, op. cit., s. 78-79.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 15692
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: Kuba Grom 27.06.2010 14:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Są takie książki, które m... | jolietjakeblues
Wspaniała Recenzja!
Jakiś czas temu zastanawiałem się nawet, czy by po Kubusia fatalistę sięgnąć, zwłaszcza, że sam jestem Kubuś choć nie taki fatalistyczny, a o humorze tej książki słyszałem już wcześniej. Teraz chyba, gdy już przeczytam pewien zbiorek opowiadań Haska, będę musiał to jednak pożyczyć.
Użytkownik: jolietjakeblues 30.06.2010 15:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Wspaniała Recenzja! Jaki... | Kuba Grom
Bardzo dziękuję! Zmierzyłem się z tą książką po wielu latach z wielkimi obawami. Napisanie o niej to jeszcze większe obawy. Przecież to wielka literatura, wielokrotnie opisana, no i w końcu lektura szkolna, więc bałem się, że nie jestem w stanie nic mądrego o niej napisać. Cóż, jakoś wyszło.
Proszę przeczytać koniecznie. Z pewnością lektura przyniesie wiele satysfakcji. A i imię przecież do czegoś zobowiązuje.
Użytkownik: Kuba Grom 06.07.2010 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo dziękuję! Zmierzył... | jolietjakeblues
Dziś właśnie skończyłem i jestem zadowolony. Bardzo inteligentny był ten Doderot.
Użytkownik: jolietjakeblues 06.07.2010 16:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziś właśnie skończyłem i... | Kuba Grom
Szybko poszło, widzę. Cieszę się, że byłem poniekąd powodem do lektury Diderota.
Użytkownik: Bozena 27.06.2010 23:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Są takie książki, które m... | jolietjakeblues
:)

Świetnie napisane, Jerzy! I recenzja "Zapisków..." U. Eco też. Oby tak dalej!
Użytkownik: jolietjakeblues 30.06.2010 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Świetnie napisane, ... | Bozena
Bożenko, cieszę się ogromnie, że jesteś. Jeszcze bardziej, że przeczytałaś oba moje teksty. Jak zwykle Twoje słowa uznania bardzo cenię. Dziękuję.
Czytujesz Umberto Eco poza powieściami? Jak odbierasz? Co sądzisz? Dla mnie jednak są czasami za ciężkie, jak pisałem, za trudne. Ale jednak warto znać.
Użytkownik: Bozena 02.07.2010 06:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Bożenko, cieszę się ogrom... | jolietjakeblues
„Z obfitości serca usta mówią.” :)

Ty wiesz lub domyślasz się, Jerzyku, że nie schlebiam. Tym większa nam obojgu radość. Przeczytałam Twe teksty refleksyjnie, z uśmiechem, wyciszeniem, no i oczywiście z przyjemnością. Analizować nie będę ich, powiem tylko, że jest w nich łagodny spokój, może taki sam jak u Diderota. I uśmiech jest, zaduma, trochę lęku, wspomnienie... A i obejrzałam film z osiemnastowiecznej Francji, i film z tamtych tutaj lat... To obrazowa gawęda. :)

„Gdzieś tam pokątnie, siedząc na tornistrach w szkolnych korytarzach, paląc papierosy w cieniu drzew na skraju szkolnego boiska, popijając kiepskie PRL-owskie piwo na biwakach, popisując się na urodzinowych wieczorach u urodziwych koleżanek, dotykając ich zgrabnych już kolan dyskutowało się nie o najnowszych laptopach, „empetrójkach”, „lustrzankach” czy komórkach, a o dotąd nieznanych autorach, tytułach.”

Nawet konie przypomniały mi się, kiedy dawno temu obserwowałam je - jadąc na wsi furmanką, z przyszywanymi dziadkami; tylko... oberżystki przyjemności spotkać nie miałam. ;-)

Nie wiem jak było w rzeczywistości, źródła podają, że „Kubusia Fatalistę” Denis Diderot pisał w 1796 roku, więc może nie musiał przewidywać grozy przyszłości, po prostu otoczyła go. W książce wyraził ją z humorem, „oświecił” siostrami: komedię z tragedią. Ale też kiedy prawdziwy przyjaciel jest z nami - nie sługa, ani nie pan - groza mniej straszna się wydaje.

„I poszli, trzymając się za ręce...” (co prawda - to z innego „Kubusia...”).

Hm, Umberto Eco to chyba zastrzeliłby mnie za słynne już moje wielokropki, skoro sprawił, że nawet Ty straciłeś „resztki zaufania do swoich i tak miernych umiejętności.”

Lecz to nieprawdą jest: zaufaj sobie i śmiało pisz. Były, i będą lepsze chwile [my też mamy know how ;), a nie tylko Czerwone Brygady mają... :)], gorsze też; rzecz w tym, aby te gorsze wytrzymać:

„Musisz potrafić nurkować, musisz się nauczyć,
raz będzie wielkie szczęście, a raz wielka hańba,
nie rezygnuj, nie wolno ci bezmyślnie tchórzyć,
kiedy krótkiej godzinie braknie nagle światła.

Musisz wytrzymać, przetrwać, chociaż raz upadłeś,
raz dławiła cię woda, raz wielkie milczenie,
dziwne prawo, to nie są przecież zwykłe iskry,
w każdym razie nie tylko, odwróć się za siebie:

Przyroda chce, by w lecie dojrzewały wiśnie
i nawet jeśli wiosną było kwiatów mało,
przez mrozy i wichury chroni w pestkach życie,
po to, by drzewo w słońcu znów owocowało.

Nikt nie wie, gdzie się żywią delikatne kiełki,
nikt, czy korona drzewa będzie białym cudem.
Musisz wytrzymać, przetrwać, musisz mieć nadzieję
przez ciemność i przez starość, aż do apréslude.

[„Apréslude” Gottfried Benn]


„Alboż kto wie, dokąd dąży.” [z „Kubusia...” Denis Diderot]
----
Jerzyku, Jerzyku... przeczytałam ledwie dwie książki Umberto Eco, a ta druga, „O bibliotece”, bardzo cieniutka jest, pierwsza: „Imię róży”. Hm, zadumałam się, podczas gdy przypomniałeś mi moje doświadczenie z dawnych lat: otóż szefowa (nic związanego z polonistyką, czy z historią - w pracy) mocno i uczenie rozprawiała o Umberto Eco, aż... wystraszyłam się. Na długo. I nic sensownego nie mogę Ci odpowiedzieć, a tylko to, że przedzieranie się przez „Imię róży” rzeczywiście pozostawiło we mnie wrażenie trudności. Teraz, kiedy troszeczkę poznałam Borgesa (biblioteka-labirynt) – miałam już taką myśl (choć na razie mam inne plany), aby powrócić do „Imienia róży”. Czuję, że straciłam wtedy wiele (za to ekranizacja powieści tej utkwiła w pamięci mej z dobrym doznaniem).

I właśnie w recenzji Twej, szczerość Twa – ujęła mnie. Bać się napisać, że „nudne” i trudne, a jednocześnie przeczuwać, że to nie tak... Tak wiele przecież wycisnąłeś z tych felietonów, wbrew. Może i wyolbrzymia Eco tamto i owo, ale też i racji sporo ma: zdarzyło mi się na przykład nie raz „powrócić do ogonka”, nie z mojej winy. Fakt: ten czajniczek nie za każdym razem rozlewa swą zawartość na nasze... spodnie. :-) I to jest „TO”!

Usiądźmy zatem w fotelu z tą „wredną miną inteligenta” ;-) lub
ho gerona* i zastanówmy się!

I nie tylko Eco tak pięknie, z humorem, ale i mądrze, jak zauważyłeś, proponuje przemyślenia, bo i Inni też:

- myśl,
- zastanów się,
- zrozum...

Eco dodaje: „wyraź własną opinię”! Masz rację, Jerzy.
-------
* gr. dostojny
Użytkownik: jolietjakeblues 05.07.2010 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: „Z obfitości serca usta m... | Bozena
Oj, Bożenko, miałem aż nadto dowodów, że jesteś po pierwsze szczera, po drugie rzetelna. Więc oczywiście wiem, że nie schlebiasz. I jak pięknie mnie odczytujesz! Sprawiło to nam obojgu radość. No pewnie! Oby było takich chwil jak najwięcej, gdy jakaś książka jest tego powodem.

Tenże trakt z "Kubusia" mógł rzeczywiście być polną, wiejską drogą z lat 60. czy 70. w Polsce. Tam też sięgnąłem pamięcią.

Tadeusz Boy-Żeleński w "Od tłumacza" tak pisze: "«Jacques le Fataliste et son maitre» napisany został w roku 1773 (Diderot liczył wówczas sześćdziesiąty pierwszy rok życia) podczas pobytu lub zaraz po powrocie z Rosji i Holandii. Podobnie jak wiele innych utworów pozostał w tece autora, lecz musiał w odpisach przedostać się za granicę, gdyż w roku 1785 (w rok po śmierci pisarza) Schiller ogłosił po raz pierwszy w dzienniku «Thalie» przekład opowiadania o zemście pani de La Pommeraye, które znowuż z powrotem przełożono na francuski pt. «Exemple singulier de la vengeance d'une femme». Mylius w roku 1792 przetłumaczył całą książkę" (strona 395). Powiedziałbym raczej, że Diderot napisał komedię w obliczu tragedii. Na ile świadomie? Otóż to, nie wiemy. Dał jednak wyraz zmianom, w pewien sposób też niepokojom. Poza tym jest to opowiastka, w której aż tłoczno od liberlanych treści, których z kolei nauk nie powstydzilibyśmy się we współczesnej Polsce.

Cóż, nie miejsce to na pisanie o Eco, ale faktycznie, jest tak jak piszesz, wycisnąłem, a przynajmniej starałem się wycisnąć, zrozumieć jak najwięcej...
Użytkownik: Bozena 05.07.2010 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, Bożenko, miałem aż na... | jolietjakeblues
Aj, ładnie z tą rzetelnością ;-)

Masz rację Jerzyku! I Boy też; zresztą nie można napisać książki po śmierci ;-) Przekłady, powroty... zamieszały. Przepraszam Cię, i bardzo serdecznie pozdrawiam.
Użytkownik: jolietjakeblues 06.07.2010 07:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Aj, ładnie z tą rzetelnoś... | Bozena
Nie ma za co przepraszać. To drobiazg przecież. Znalazłem w internecie informacje podające inne daty napisania "Kubusia Fatalisty". Uważam jednak, że Żeleński wiedział o czym pisze.
Użytkownik: Wiga 02.07.2010 09:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Są takie książki, które m... | jolietjakeblues
Muszę więc odkurzyć mojego Kubusia. Bardzo mnie zachęciłeś, wspaniała recenzja! Mój Kubuś został wydany w 1949r., jest żółty ze starości, ma fatalne kartki nierówno przycięte. Takie wydanie ,,gazetowe,,. Cudo! Czytałam go bardzo dawno temu, teraz odbiór będzie zapewne zupełnie inny. Wkrótce się przekonam.
Użytkownik: jolietjakeblues 05.07.2010 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę więc odkurzyć mojeg... | Wiga
Rzeczywiście "cudo". Które to wydanie? Koniecznie proszę napisać jaki język. Jestem ciekaw, czy coś zmieniono przez prawie 40 lat. Choć wydaje mi się, że język, który Żeleński zastosował w tłumaczeniu, nie powienien zostać zmieniony.
Dziękuję za miłe słowa. Sam poniekąd przypadkiem przeczytałem "Kubusia" po raz, ja wiem, drugi, trzeci? Całkiem inna lektura niż w liceum.
Użytkownik: Wiga 09.07.2010 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzeczywiście "cudo". Któr... | jolietjakeblues
Wydanie drugie. Nie wiem, czy coś zostało zmienione w tłumaczeniu bo nie znam innych wydań. Ale jak będę w bibliotece to spróbuję porównać. Kubusia odnalazłam, odkurzyłam i czytam. A właściwie studiuję. I jest to bardzo przyjemne.
Miłego weekendu.
Użytkownik: jolietjakeblues 09.07.2010 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Wydanie drugie. Nie wiem,... | Wiga
Wzajemnie.
Może uda się skończyć tę przygnębiającą Annę Langfus. I może uda się coś napisać, jak przyjdzie pomysł.
Użytkownik: Wiga 09.07.2010 16:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Wzajemnie. Może uda się... | jolietjakeblues
Powodzenia :-D
Użytkownik: jolietjakeblues 09.07.2010 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Powodzenia :-D | Wiga
Ja też życzę miłego czytania w ten upalny weekend.
Użytkownik: Pok 02.08.2014 00:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Są takie książki, które m... | jolietjakeblues
Znakomita recenzja!

Sama książka zaś bardzo pozytywna. Nastraja optymizmem :)
Użytkownik: jolietjakeblues 04.08.2014 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Znakomita recenzja! Sa... | Pok
Dziękuję! To bardzo miłe słowa.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: