Dodany: 18.10.2017 21:21|Autor: misiak297

Książka: Sabat czarownic
Siesicka Krystyna

4 osoby polecają ten tekst.

Migawki z codzienności dawnej młodzieży


Majka i jej mama próbują się porozumieć, choć jest to trudne – obie muszą przekrzykiwać Trubadurów.
Inka marzy o czerwonej bluzce dostrzeżonej na wystawie i chce sprytnie namówić mamę na zakupy.
Ewa jest załamana – Krzysztof podczas randki zrobił jej zdjęcie, na którym na pewno nie wyszła korzystnie („zrobił mi zdjęcie, zanim się zorientowałam. Nie zdążyłam się ani upozować, ani przyczesać, ani nadać swoim oczom melancholijnego wyrazu. Teraz rozumiesz? Wyjdę jak ostatnia idiotka”[1]).
Rodzeństwo prowadzi pertraktacje. Czy Hanka powinna poinformować mamę, że jej brat był na wagarach? (nie odmówię sobie przyjemności zacytowania fragmentu tego doskonałego opowiadania):

„– Owszem, wzrok ci dopisuje. Zwiałem. Więc co z tego?
– Będę musiała powiedzieć o tym mamie! – westchnęła Hanka ciężko. – I nie myśl sobie, że to dla mnie przyjemność. Przeciwnie, z przerażeniem myślę o tym, jak mama się okropnie zmartwi!
– Szkoda, że nie pomyślisz o tym, jak ja się okropnie zmartwię – mruknął Piotruś”[2].

Trzy koleżanki komentują niezbyt szykowny strój czwartej, w którym ta pokazała się na prywatce. Tylko dlaczego tak niedbale ubranej dziewczynie towarzyszył przystojny chłopak, gotów przez cały wieczór przybijać jej młotkiem odpadający obcas?
Cała klasa planuje wprosić się do mieszkania Tomka z okazji jego imienin. Rena jako jedyna buntuje się przeciwko temu (dość okrutnemu, biorąc pod uwagę warunki lokalowe, w jakich ów chłopak żyje) żartowi. Czy może stanąć w opozycji do wszystkich?
Iza i Michał starają się się wzajemnie przekupić, aby wymigać się od obowiązków.
Małgosia próbuje uciec przed przedwczesną dorosłością, którą „narzuciła” sobie, gdy przedłużyła spódnicę („I od tej pory wszystko przepadło, nawet ojciec poprosił ją kiedyś o przyszycie guziczka do koszuli. Nagle przestała być dzieckiem. Wszystko przez jedną porządnie podłużoną spódnicę. Już i okno w kuchni musiała umyć, w zeszłym tygodniu mama kazała jest zaciągnąć podłogę w pokoju…”[3]). A jednak okazuje się, że wygodnie jest być traktowaną jak osoba dorosła.
Urszula przekonuje sprzątającą mamę, że codzienność jest pełna poezji.
Majka i Tomek wybierają się na romantyczny spacer we dwoje, śledzeni przez cały zastęp koleżanek.

Muszę przyznać, że „Sabat czarownic” ogromnie mnie zaskoczył. Niby to ta sama Siesicka, ale w dosyć rzadkiej jak na nią – a jednak doskonale pasującej do jej twórczości, do pisarskiego postrzegania świata – formie. To kilkadziesiąt miniatur prozatorskich (w wydaniu z 1994 roku żadne z opowiadań nie przekracza trzech stron), bardzo różnorodnych. Właściwie łączy je tylko wiek bohaterów – wszyscy są nastolatkami i muszą się zmierzyć z rozmaitymi problemami, które przynosi codzienność.

Czegóż tu nie ma! Konflikty z rodzeństwem, z rodzicami, rozmowy na tematy błahe i ważne (od bąbla na pięcie, przez wybór odpowiedniego towarzysza na prywatkę, aż po rozważanie istoty czasu i poszukiwanie swego miejsca w świecie), udane i nieudane randki, wielkie plany na przyszłość i na najbliższą godzinę. Zakręty na drodze życia, momenty, w których młodzi ludzie zaczynają rozumieć świat, i zwykłe dni w najpowszedniejszym wydaniu. Teksty to i komiczne, i bardzo refleksyjne, ale zawsze głębokie. Ta proza skłania – bez nachalnego moralizatorstwa – do zadawania pytań i poszukiwania odpowiedzi. Niektóre puenty są naprawdę zabawne (bohaterka opowiadania „Metr siedemdziesiąt” nie tęskni do bycia traktowaną jak dziecko, kiedy okazuje się, że nie może wyjść do kina na wieczorny seans), niektóre zaś dają do myślenia. Tak jest w miniaturze „Jednostka przyjaźni”. Iza musi się tłumaczyć przed zazdrosną przyjaciółką – Urszulą – z nowej przyjaźni i zapewniać ją o swojej lojalności. Dyskusja przybiera nieoczekiwany obrót:

„– Jestem w porządku! – zawołała Iza z przekonaniem. – I mogę ci dać słowo, że nikt nie potrafi zmienić mojego stosunku do ciebie.
– Nie jestem tego pewna – zauważyła Ula sceptycznie.
Iza nie odpowiedziała na tę uwagę, spojrzała w bok, napotkała chłodny wzrok Urszuli. I w tej samej chwili odczuła coś nieokreślonego, coś, co nie było niechęcią w całym tego słowa znaczeniu.
Przed chwilą dałam jej słowo, że nikt nie potrafi zmienić mojego stosunku do niej – pomyślała Iza z przerażeniem. – A jednak coś się zmieniło we mnie właśnie teraz, więc czyżby ktoś mógł mieć na to jakiś wpływ?
A »ktoś« szedł właśnie obok Izy, nadąsany, zazdrosny i sam psuł to, czego, być może, nikt inny nie potrafiłby zepsuć”[4].

To nie jest proste – zamknąć pewną historię na tak niewielkiej przestrzeni tekstu i jednocześnie wzbogacić opowiadanie o „drugie dno”. Mało na to miejsca – a jednak Krystynie Siesickiej doskonale się udaje. „Sabat czarownic” został po raz pierwszy opublikowany w 1971 roku i oczywiście te opowiadania zdążyła pokryć patyna. Zmieniły się czasy, zmienił się język, zmieniły się sposoby postępowania i postrzeganie wielu spraw. A jednak pewne kwestie pozostają uniwersalne. Dlatego uważam, że ten zbiorek miniatur może zachwycić także dzisiejszego czytelnika (i to nie tylko nastoletniego).

A na zakończenie inna rozmowa – tym razem matki i córki z opowiadania wieńczącego ten zbiór. Obie siedzą po ciemku i starają się szeptać do siebie, jak miały w zwyczaju. A jednak to, co kiedyś było miłe, teraz zaczyna męczyć. Córka chce zapalić światło. Bohaterki nie potrafią się porozumieć:

„– Chcesz zapalić światło, bo chowasz przede mną swoją twarz. Może to jest paradoks, ale często tak bywa, że wyraźniej widzi się czyjąś twarz w ciemności, niż przy najjaskrawszym nawet świetle. Światło nie sprzyja zwierzeniom, mrok tak.
– Och, mogę nie zapalać!
– Niecierpliwisz się. Więc dobrze, zapal światło. Ale jakie to smutne, że ciągle nie możemy się spotkać, chociaż mieszkamy w takim małym metrażu! A zresztą…? Może gdyby metraż był większy, spotkałybyśmy się łatwiej. Najtrudniej jest żyć blisko siebie. W końcu tak wiele zależy od nastroju. Człowiek przegapia te chwile, kiedy i on, i ktoś drugi, ma nastrój do szeptania po ciemku. Sztuka nie przegapiać…”[5].

Muszę przyznać, że lektura „Sabatu czarownic” okazała się świetną przygodą czytelniczą.


---
[1] Krystyna Siesicka, „Sabat czarownic”, wyd. Akapit Press, 1994, s. 24.
[2] Tamże, s. 27.
[3] Tamże, 68.
[4] Tamże, s. 21-22.
[5] Tamże, s. 137.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1174
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: