Dodany: 22.06.2010 19:21|Autor: mariada

„Świat milczał, kiedy myśmy umierali”


Ta książka mnie onieśmielała. Czytałam o niej tyle dobrego, że, paradoksalnie, zaczęłam odwlekać jej czytanie, z obawy, że jej nie zrozumiem albo że, co gorsza, się nią rozczaruję. I tak sobie leżała i leżała, aż nadszedł termin zwrotu do biblioteki. Po drodze do biblioteki zaszłam na pocztę, gdzie, jak to zwykle na poczcie, była spora kolejka. Z braku innych lektur zaczęłam czytać pierwsze strony „Połówki żółtego słońca” i tak mi się spodobało, że do biblioteki poszłam ją tylko przedłużyć. Przez kilka dni z trudem się od niej odrywałam, absorbowała moje myśli, a nawet sny (niestety, nie były to przyjemne sny, ale książki o wojnie tak na mnie czasem działają). Jest to jedna z najlepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam. Dała mi bardzo dużo do myślenia i wzbudziła wiele emocji. Nie wiem, czy uda mi się wszystko tutaj opisać, ale będę próbować.

Na samym początku poznajemy Ugwu. Ugwu jest młodym chłopakiem z wioski, któremu ciocia załatwiła posadę służącego w domu w mieście. Ugwu dobrze trafił. Jego pan, Odenigbo jest wykształconym człowiekiem, pracownikiem uniwersyteckim, u którego w domu odbywają się spotkania poświęcone dyskusjom naukowym i politycznym. Z czasem do tej dwójki bohaterów dołącza Olanna (swoją drogą, piękne imię!), wyjątkowo piękna młoda kobieta, która wiąże się z Odenigbem, oraz jej siostra bliźniaczka (choć zupełnie do niej niepodobna ani z wyglądu, ani tym bardziej z charakteru) niedostępna i sarkastyczna Kainene wraz ze swym adoratorem Richardem, Anglikiem zafascynowanym dawną sztuką ludów Ibo i Ukwu. Ich losy poznajemy na tle politycznych przemian, a w końcu - tragicznej wojny.

Akcja książki toczy się w Nigerii w latach 60. XX wieku. Nigeria uzyskała niepodległość od Wielkiej Brytanii w 1960 roku jako republika federalna złożona z trzech federacji: wschodniej, zachodniej i północnej. W 1966 roku doszło do zamachu stanu sprowokowanego przez ludzi pochodzących z ludu Ibo (z którego wywodzą się nasi bohaterowie, z wyjątkiem Richarda oczywiście). Zamach nie powiódł się zgodnie z planem i na członków całego ludu Ibo spadły straszne represje, a raczej brutalny odwet. W masakrach ginęły tysiące ludzi, zaczęły się migracje, wszystkie osoby pochodzące z ludu Ibo zaczęły zmierzać na swoje rodzinne tereny, gdzie narastała wola secesji od Nigerii. Tak się też stało – w 1967 roku powstała niepodległa Republika Biafry, kraj wschodzącego słońca, na którego fladze widniała połówka żółtego słońca. Nigeria jednak nie chciała się pogodzić z tą secesją i, wspierana przez rządy państw zachodnich, prowadziła wojnę przeciwko nowo powstałemu państwu. Wojna ta pochłonęła miliony ofiar i zakończyła się zwycięstwem Nigerii w 1970 roku.

Na tym tle toczy się życie zwyczajnych ludzi. Najpierw w bogatej willi z wieloma pokojami, osobną służbówką, salonem, gabinetem pełnym książek, kuchnią z pełną lodówką, willi zamieszkanej przez kochającą się parę z oddanym służącym i gronem wykształconych przyjaciół. Potem, w miarę negatywnego rozwoju sytuacji, życie zaczyna toczyć się w coraz mniejszych domach, w coraz trudniejszych warunkach, aż w końcu okazuje się, że nasi bohaterowie mieszkają w baraku z jedną kuchnią i łazienką, że ich dziecko płacze, bo mama nie pozwoliła mu zjeść jaszczurki, że dotychczas silnego mężczyznę przerasta sytuacja i ukojenie znajduje w alkoholu. Obserwujemy to z szeroko otwartymi oczami, bo zdajemy sobie sprawę, że to mogłoby spotkać każdego z nas. Póki co mieszkamy sobie w przyjemnych mieszkaniach, opływając w dobra, o których nawet nie pomyślimy, że są luksusowe (mydło, sól, mleko w proszku). A wystarczy jakaś iskra, która wywołałaby konflikt zbrojny i ani byśmy się obejrzeli, a mieszkalibyśmy w prowizorycznych namiotach i jedli, cokolwiek dałoby się znaleźć. To jest trochę truizm, przecież wszyscy wiemy, że wojna jest straszna, że ludzie cierpią głód i choroby. Ta książka otwiera oczy czytelnikowi z Europy. Autorka potrafi tak tchnąć życie w postaci swoich bohaterów (stworzonych na wzór rzeczywistych osób), że nawiązuje się prawdziwa więź między nimi a czytelnikiem. Naprawdę czuje się, jakby się TAM było, odczuwa się dumę Ugwu, kiedy jego pan go chwali, odczuwa się żal Olanny, kiedy nie układa jej się z mężem, czuje się strach Richarda, kiedy na lotnisku jest świadkiem morderstwa strażnika, z którym przed chwilą rozmawiał. Ta książka jest pełna emocji, które nie dają spokoju wyobraźni czytelnika.

A przeważającą emocją dla mnie podczas czytania tej książki był wstyd. Po pierwsze, wstyd za to, że nawet nie wiedziałam o takiej wojnie. Że dla mnie wszystkie konflikty w Afryce zlewają się w jedno doniesienie prasowe. Po drugie, wstyd za ludzi, którzy, mimo że o tym wiedzieli, nie potrafili zatrzymać się nad tym ogromem cierpienia. Jak fikcyjny amerykański dziennikarz z książki, który odwiedza obóz dla uchodźców w Biafrze:
„Powietrze było ciężkie od zapachu zgnilizny. Grupka dzieciaków piekła dwa szczury nad ogniem.
- O Boże… - Gruby zdjął kapelusz i tylko patrzył przed siebie.
- Czarnuchy nigdy nie byli zbyt wybredni, jeśli chodzi o jedzenie – mruknął rudowłosy”*.

„Świat milczał, kiedy myśmy umierali” – taki tytuł nosi książka, która Ugwu napisał o wojnie w Biafrze. To chyba jest najlepsze podsumowanie całej tej historii. Najlepsze, ale też bardzo smutne. Postarajmy się nie milczeć.



---
* Chimamanda Ngozi Adichie, „Połówka żółtego słońca”, przeł. Witold Kurylak, wyd. Sonia Draga, 2009, s. 443.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7967
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: carmaniola 01.07.2010 20:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta książka mnie onieśmiel... | mariada
Dojrzałam - trochę spóźniona - przeczytałam i "zaschowkowałam". Dziękuję.
"Fioletowy hibiskus" tej autorki mi się podobał, Afryka mnie fascynuje, zapewne lektura mi się spodoba. :-)
Użytkownik: miłośniczka 01.07.2010 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ta książka mnie onieśmiel... | mariada
Dobrze, że trafiłam na Twoją recenzję; teraz, gdy jest nagrodzona (gratuluję), ciężko zresztą jej nie dojrzeć. Dobrze, że jest na pierwszej stronie - może dzięki temu więcej ludzi do niej trafi. I powinno, bo książka, zdaje się, jest lekturą niemalże obowiązkową. Nie wiem, czemu do tej pory o niej nie słyszałam. Dzięki za zwrócenie na nią uwagi. Będę szukać.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: